BLOG KURPIECKI
Archiwum bloga: https://kurpiecki.blogspot.com/ Zbiorczo i bez zdjęć. Do artykułów ze zdjęciami zapraszam na oryginalnego bloga.
Krzysztof Kurpiecki - O Iławie i Wszechświecie.
UCHWAŁA O ROZWOJU RZECZYPOSPOLITEJ - ALPHA 0.1
UCHWAŁA O ROZWOJU RZECZYPOSPOLITEJ - ALPHA 0.1 Jako że: NAUKA, EDUKACJA I INNOWACJE są podstawą rozwoju i dobrobytu, a polski system, pozbawia zwykłych Polaków możliwości płynących z rozwoju tych dziedzin, przekierowując wypracowane przez nich bogactwa, do dyspozycji urzędników, uchwala się co następuje. 30% tego co rozdają urzędnicy w formie grantów, dotacji i różnego rodzaju dofinansowań dla firm, instytucji naukowych, organizacji pozarządowych, ma być rozdane nie na projekty, które zyskały uznanie urzędników, ALE LOSOWO – wśród tych, które spełnią podstawowe kryteria i nie dostawali dotąd żadnej pomocy przez 5 lat. Kryterium podstawowe to pomysł, który jest przyszłościowy, dotąd nie realizowany, twórczy. Czy to pomysł biznesowy, naukowy czy edukacyjny. Takie pomysły obecnie nie mają szans na pomoc państwową. Stąd kraj nie ma możliwości rozwoju. Wprowadzenie funkcji losowej zwiększa szansę na rozwój dobrych pomysłów, produktów, badań. Obecnie pomoc otrzymują „innowacje” czy „badania”, polegające zazwyczaj na kopiowaniu tego, co ktoś już wymyślił na świecie, oparte na technologiach, które w danej chwili są modne w mediach, posiadające zawartość wspieraną przez rządzące opcje polityczne. Przyczyną tego jest, w dużej mierze to, że za dystrybucję pomocy odpowiadają osoby, których pierwsza praca po studiach to urząd, w którym znaleźli miejsce po znajomości, a rozwój kariery zawdzięczają opanowaniu umiejętności manewrowania narzędziami wpływu w wąskiej grupie polityczno-biurokratycznej. Kolejną umiejętnością, którą opanowali jest tworzenie raportów, z modnymi słowami-kluczami i wygłaszanie banałów z pewną miną. Nie ma wśród nich umiejętności pozwalających przewidywać przyszłość, na podstawie dostępnych badań naukowych , nie ma intuicji powstałej na doświadczeniach zdobytych w reakcjach z realnym światem. Nie ma cech przedsiębiorczości, bo większość tych osób nawet nigdy nie musiała pracować w branży, w której jest jakaś realna konkurencja, nie mówiąc o przewodzeniu przy takich projektach. Nie ma szansy na to żeby zmienić system, czy zatrudnić kompetentnych ludzi przy rozdzielaniu pomocy finansowej. Stąd funkcja losowa może zrekompensować problemy systemu i raz na jakiś czas, ktoś z pomysłem wartym tego, przypadkiem dostanie pomoc. W biznesie, technologii, nauce, edukacji w działalności pozarządowej. Inaczej nie ma na to żadnych szans. Mamy zdolnych, ambitnych, pomysłowych ludzi ale blokuje ich czapa obowiązującego systemu. Przykładowo - widać, że jesteśmy dobrzy tam gdzie nie potrzebujemy żadnej pomocy od państwa - w matematyce, informatyce. Oczywiście optymalnym rozwiązaniem byłoby obniżenie podatków i zniesienie większości regulacji, tak aby pracujący ludzie mogli zacząć rozwijać się i swoje pomysły na własną rękę, przy pomocy znajomych, społeczności. Niestety, nie jest to realne i wszystkie nadwyżki, ponadto co pozwala przeżyć, nadal będą zgarnianie przez państwo, uniemożliwiając pracę twórczą ludziom nie związanym z organami polityczno-urzędniczymi. Skutkami uchwały, w długim terminie, o ile zostanie wdrożona, będą Noble naukowe dla Polaków, polskie firmy technologiczne podbijające świat, bogata Polska, dobra praca dla Polaków, zwłaszcza na prowincjach i szanse dla zwykłych ludzi. ------------- Tło: Aktualnie osoby czy organizacje pozarządowe, zajmujące się biznesem, nauką, technologią, edukacją, nie poruszające się w wąskich ramach ograniczonych przez wizje urzędników, nie mają żadnej szansy na wsparcie. A z uwagi, na rozbuchany socjalizm i otępiający wpływ mediów, społeczeństwo pozbawiane jest własnych środków i motywacji, więc pozyskiwanie środków „od dołu” jest mocno ograniczone. Dla kogo: Dla zwykłych, często trochę innych niż wszyscy ludzi, zwłaszcza w małych miejscowościach, którzy obecnie mają do wyboru jedynie albo milczącą akceptację otaczającej patologii systemowej, emigrację, używki lub samobójstwo. Czemu: Wiem, że to nie przejdzie bo mało kto zrozumie taką potrzebę, a że jestem specjalistą od PR to wiem że nie da się tego „sprzedać” bez dużych pieniędzy czy wpływów w mediach. Nie przejdzie bo za duża grupa klienteli politycznej zostałaby pozbawiona łatwych pieniędzy. Ale nawet taki opisany pomysł, który przejdzie bez echa, zmienia przyszłość, przynajmniej moją :-). A może jednak kogoś to zainspiruje, i kiedyś się ziści. Może jak już ustrój polityczno-ekonomiczny całkiem padnie, na co się wkrótce zanosi. Poza tym mam mocne instynkty prospołeczne. Uważam, że trzeba dać ludziom szansę, nawet jeśli większość z nich daje się rozgrywać jak dzieci, przez kilku dziadków, którzy różnią się najwyżej tym, że machają różnymi flagami. Czy to biało-czerwoną, czy w gwiazdki, czy tęczową. Czy rządzi jeden , drugi czy trzeci, patologiczny system pozostaje dokładnie ten sam. Czemu uchwała jest tak mało szczegółowa i nie ma nawet kwantowego algorytmu losowania czy propozycji zmiany ustaw, tak żeby można byłą ją poddać procedowaniu? : Bo to coś jak „opcja atomowa”. Trump może pisać prostym językiem, jak w przypadku dokumentu likwidującego biurokrację i regulację, mogę i ja. Co mogą ludzie spoza systemu i z pomysłami spoza urzędniczych wizji? : Mogą złożyć wniosek i dostać odmowę. Wygrają i tak wnioski dopasowane pod urzędnicze wizje, wtórne, nie mające szans na sukces ale skrojone pod wymagania. W ten sposób marnowane są miliardy ale dają chleb sporej grupie klienteli. Przypuszczam, że żyją z tego setki tysięcy osób w Polsce. Wyobraź sobie, na poziomie UE:, że 800 mld euro, które Dhragi chce pożyczyć i przepalić na „innowacje” rozumiane po socjalistycznemu, jest w 1/3 rozdysponowane losowo. Ponad bilion złotych na wsparcie na różne, niebiurokratyczne, pomysły. Załóżmy że nawet tylko 1% z tego będzie wykorzystany przez ludzi z ciekawymi, twórczymi, efektywnymi pomysłami – to cały miliard, na rozwój dla ludzi, którzy dotąd nie mieli żadnych szans. Wpływ na rozwój UE byłby ogromny, bo byłyby to projekty przełomowe, których obecnie brakuje. Przeciwskazania: Brak. Pieniądze wydawane przez urzędników i tak się marnują. Funkcja losowa wprowadza szansę na to, że część środków zostanie wydana z pożytkiem. Wersja szkicowa uchwały: ALPHA 0.1 / 23.11.2024 Grafika - artystyczna wizja generatora liczb losowych. Posłowie. Informatyką zacząłem interesować się około 1985, dane dla sztucznej inteligencji dostarczałem od 2013, od kilku lat interesuję się biologią syntetyczną i genomiką. W każdej z tych dziedzin w Polsce miałem okazję obserwować niechęć wśród urzędników do pomocy przy ich rozwoju czy do choćby wspierania szans edukacyjnych. W nauce prace w tych dziedzinach są wtórne. Dotowane są biznesy, które nie mają szans na rynku, choć udają że u ich podstaw leży nauka. O zapaść technologiczną potykamy się na każdym kroku. O politykach, ministrach, itp. którzy są po prostu zacofani, szkoda mówić. Jestem też specjalistą od wyszukiwania, stąd wiem że nie ma możliwości wsparcia projektów, które mogą przynieść jakiś postęp. Wszelkie programy oferujące pomoc finansową napisane są tak że promują wtórne rozwiązania i nastawienie biorców na osobiste korzyści, nie na efekty. I tego nie da się zmienić za pomocą drobnych ulepszeń. Ludzie, którzy z tego żyją są specjalistami w udawaniu, pisaniu raportów, długim opowiadaniu banałów, okraszonych nowomową wykorzystującą zwroty z dziedziny biznesu, nauki, technologii. Mają z tego łatwe pieniądze, niestety stracone dla tych, którym je zabrano. W przypadku zainteresowania mogę Uchwałę przekuć w projekt ustawy. --------------------- Update. 24.11.2024 Wysłałem informację do posła Wiplera, bo założył biuro poselskie w Iławie, miesiąc temu. Przesłałem informację na tłitterze (X.com) do 3 dziennikarzy. Od jednego dostałem lajka (ale on wszystkim daje lajki, bo taki ma marketing). Więc z mojej strony sprawa jest zakończona. Prosiłem ChatGPT o znalezienie 3 niezależnych posłów/posłanek, bo pomyślałem że może tacy będą zainteresowani. Niestety ChatGPT najpierw polecił mi jedynego niezrzeszonego, który okazał się byłym rzecznikiem partii, wyrzuconym za obchodzenie przepisów o finansowaniu kampanii. Następnie, po prośbie żeby znalazł mi myślących i działających niezależnie, wyszukał mi jakichś spadochroniarzy, o których dobrze wiem, że zmieniali partię w poszukiwaniu lepszego koryta, a mówić będą tylko to, co im partyjny szef każe. Są sprawy w których nawet sztuczna inteligencja nie pomoże.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2024/11/uchwaa-o-rozwoju-rzeczypospolitej-alpha.html
Dziura Schnela
Już po kampanii wyborczej więc o wydarzeniach, o których nie wypadało w niej wspominać, ale ważnych dla historii Iławy. O pracowniku ratusza w Iławie, który grzebał po lasach ludzi zamordowanych przez lekarza na polecenie władz. Ale też o czymś więcej ( w komentarzu pod tekstem). Zapraszam do lektury krótkiego mikroopowiadania: ----------- Dziura Schnela Józef Schnel wszedł do swojego domu na ul. Zamkowej. Rzucił palto na wieszak. - Co tak długo dzisiaj? Zapytała żona Magda. - Trzydziestu było i późno zawiadomili. Dziurę prawie po ciemku zasypywałem. Padam z nóg. - Zaparzę kawy. - Zbożowej, tfu... - Ciesz się że to jest. W lutym 1944 w Deutsch Eylau nikomu się nie przelewało. Nawet dozorcy ratuszowemu, który dorabiał pochówkami. Roboty było i owszem, ale na nieszczęście dla Józefa, najczęściej grzebał nie bogatych obywateli miasta, ale więźniów pobliskich obozów. Magda z Józefem siedli do stołu na którym, oprócz kawy parowała kartoflanka. Za oknem kościelny dzwon wybijał osiemnastą. - Czym ty tak pachniesz, sosną? - nie mówiłem Ci, zaczęliśmy ich chować w lesie za Gajerkiem, bo stare miejsce się skończyło. Za dużo tych bandytów. - podobno nie tylko bandyci, Milerowa mówiła że tam też jeńcy wojskowi, jeden nawet znajomy jej rodziny spod Lubawy. - ja tam życiorysów nie czytam, służba mówi że bandyci, burmistrz mówi, że bandyci. Po co władza miałaby kłamać? - czego ich tyle umiera? - a ja wiem? Chudzi jacyś, może chorują. Może im dowożą takich chorych, nie do wyleczenia. Ale pytałem komendanta obozu czy tyfus czy coś, czy trzeba mocno się odkażać, to nie. Nie wspomniał Magdzie, że zwłoki miały również poranione ręce, a często i plecy, jakby wysmagane kablem. Czasem ciała były żółtawe, z wysypką, jakby więźniowie byli czymś otruci. Kiedyś wpadło mu w ucho coś owsiance podawanej więźniom przez lekarza obozowego. Raz rozmawiał o swojej robocie z urzędnikami w ratuszu. Gdy podzielił się swoimi postrzeżeniami, Hans, zastępca miejscowego szefa NSDAP, spojrzał jak wściekły wilk w jego oczy i spytał – masz rodzinę, chcesz żyć? To skończ z szerzeniem antyniemieckiej propagandy i zamknij pysk. No to zamknął. Powie babie, baba innej i będzie nieszczęście. Nie moja sprawa – pomyślał – władza wie co robi z bandytami. Mówią że jestem przygłupi, niech gadają, ale nie tak żeby ryzykować bez sensu. Przed snem Józef włączył radio. Na froncie wciąż idzie dobrze, wycofujemy się aby przegrupować się do ostatecznego, zwycięskiego uderzenia. - To dobrze, szepnął ziewającej Magdzie. Róbmy dobrze swoje, a o resztę zadba partia i Fuhrer. Musiał się wyspać bo następnego dnia musiał znów poszerzyć dziurę w lesie. Odbieranych z obozu ciał było coraz więcej i więcej. Czasem koń ledwo uciągnął wóz. W głowie Schnela też zrobiła się dziura. Dziura pamięci, już nawet nie wiedział ile setek zagrzebał. Nie myślał dlaczego i kogo. Trzeba było zarabiać pieniądze na rodzinę i być posłusznym władzy. Tylko to było ważne. Tylko to. ----------- Nie wymyśliłem sobie ani Schnela ani lekarza obozowego, wykańczającego więźniów trującą owsianką. To postacie z zeznań świadków dotyczących wojennych obozów w Deutsch Eylau, które znaleźliśmy w archiwach IPN. O pochówkach w lesie pisało i mówiło się w Iławie od dziesiątków lat. Reszta tekstu jest o mechanizmach psychologicznych, który bezwzględnie wykorzystany może prowadzić do rzeczy przerażających. Czasem mamy okazję zobaczyć demony tych mechanizmów, wypełzające zza mgły propagandy. Chciałbym, żebyśmy mogli uświadomić jak najwięcej osób, że wcieleniem kolejnego globalnego zła nie będą fani malarza z wąsikiem z nacjonalistycznej partii robotniczej. Nie będziemy wiedzieli jak wygląda, nie odgadniemy którą ideologią się posłuży, nie znamy znaku pod jakim wystąpi. Pewnie będzie to znak miły i sympatyczny. Może jakaś emotka. Ale wiemy jakie mechanizmy będzie wykorzystywać. Strach i Posłuszeństwo. Postawmy im naprzeciw Rozum i Wiedzę. Już o tym wspominałem w tamtym roku. Dzięki zagospodarowaniu obecnej dziury w iławskim ratuszu grafiką dotyczącą Schnela i dołączoną informacją (np. przez QR kod), możemy stworzyć projekt edukacyjny, pokazujący w jaki sposób posłuszeństwo władzy, konformizm, zaufanie autorytetom, uleganie propagandzie, itp. może stworzyć zarówno współwinnych zbrodni, jak i potulnych, akceptujących zło, świadków. Możemy także pokazać mieszkańcom jak się bronić przed manipulacjami władzy, obojętnie jakiej, obojętnie na jakim szczeblu. Będzie to jednocześnie upamiętnienie ofiar tutejszych obozów, obok którego ciężko będzie przejść obojętnie. Dziurę zapewne niedługo zalepią, ale bez problemu stworzymy nową. #Iława #PsychologiaSpołeczna #Edukacja #Historia #Obozy #DeutschEylau #Lager #Więzienie #Propaganda #Władza #Posłuszeństwo #Strach
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2024/04/dziura-schnela.html
Wilki w okolicach Iławy II
Kilka lat temu pisałem już o wilkach w okolicy Iławy.* Temat wraca od czasu do czasu do mediów, bo wilków zrobiło się jeszcze więcej. Niektórzy straszą, że na tym nie koniec. Z tego co widzę w lasach, ich populacja jeszcze może trochę wzrosnąć ale do stabilizacji jest już blisko. Jak to się stanie? Warto przybliżyć te mechanizmy bo nie są powszechnie znane. Lasy wokół nas to najczęściej plantacja drewna, więc nie są to naturalne warunki dla zwierząt. Ale nawet i tu populacja wilków zacznie być wyhamowywana przez presję wywieraną przez inne czynniki. Obszar leśny jest ograniczony, więc zbyt dużo wilków, to konkurencja o pożywienie. Gdy w lesie jest go mniej zwierzęta starają się je pozyskać poza nim, na przykład łapiąc zwierzęta hodowlane. Załóżmy jednak, że człowiek za pomocą psów pasterskich czy dronów, zaczyna skutecznie bronić swoich zwierząt i wilk musi wrócić do lasu. Co się dzieje? Najistotniejsze jest to, że aby zaspokoić głód, wilki muszą polować na coraz sprawniejsze, mocniejsze zwierzęta. Te słabe zostaną zjedzone szybko, potem polowanie zaczyna być trudniejsze. Po pierwsze dlatego, że zwierzyna jest coraz bardziej czujna, szybciej ucieka, ostrożniej się porusza. Po drugie, zwierzęta też mają się czym bronić. Na przykład poroże, które nie służy tylko do konkurowania o samice, ale jest także środkiem obrony. To samo z kopytami. Łosie łamią wilkom żebra, nogi, uszkadzają czaszki.** Wilki wiedzą czym pachnie poroże jelenia więc jeleń, może skutecznie nimi wilkom grozić.*** Wilki wolą polować na zwierzęta bez rogów. W przypadku jeleni wapiti badacze pokazali, że wilki niekoniecznie wybierają sobie na ofiary osobniki najsłabsze, ale takie bez poroża.****. Te z porożem mogą im zagrozić.***** Wytłumaczenie tego fenomenu jest stosunkowo proste. Atak na lepiej uzbrojone zwierzęta to większe straty. Nawet jeśli te, jak jeleniowate, wolą ucieczkę niż walkę. Zapędzone w sytuację bez wyjścia walczą. I ranią wilki. Niektóre urazy, połamane żebra, czy kończyny, rozdarta skóra, często szybko się leczą, ale część uszkodzeń kończy się też zakażeniem czy trwałym upośledzeniem funkcji. Taki osobnik może umrzeć lub przedstawia mniejszą wartość dla stada. Kolejne polowanie odbywa się w osłabionej grupie, co znowu podnosi ryzyko i czasem kolejne ofiary. W ten właśnie sposób zwykłe poroże zwierząt ma swój udział w skutecznej regulacji populacji wilków. To zresztą przykład naturalnego wyścigu zbrojeń i kompromisów w świecie zwierząt. Stąd też w większych i naturalnych kompleksach leśnych natura znajdzie punkt równowagi. Naszym zadaniem jest to, żeby te obszary były coraz większe i coraz bardziej naturalne. Jeśli chodzi o ataki na ludzi - to się niestety zdarzy, prędzej czy później i u nas. Jednak ludzie częściej są atakowani przez psy, więc lepszą metodą na ochronę ludzi jest wprowadzenie zakazu posiadania psów. Ale wiemy, że ten postulat nie jest zbyt rozsądny czy realny, bo ludzie bardziej cenią sobie korzyści z posiadania psów, niż boją się realnych zagrożeń z ich strony. Taką samą kalkulację mentalną powinniśmy prowadzić w przypadku wilków, jednocześnie zwracając baczniejszą uwagę na ochronę dzieci i osób słabszych. * https://kurpiecki.blogspot.com/2021/06/wilki-iawa-i-okolice-jezioraka.html ** (ang.) https://www.adfg.alaska.gov/index.cfm?adfg=wildlifenews.view_article&articles_id=939 *** (ang.) filmik pokazujący zwierzęta broniące się przed wilkami) https://www.youtube.com/watch?v=Ge6nJ4p2alw ****(ang. – uwaga tutaj pod nazwą elk kryje się jeleń kanadyjski - Cervus canadensis) - https://wolfwatcher.org/wp-content/uploads/2018/09/Elk.pdf ***** (ang. film - jeleń zwany mulakiem vs. wilk) https://www.youtube.com/watch?v=rcEpuXFMZ8g
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2024/02/wilki-w-okolicach-iawy-ii.html
Od pracy przy reklamach Kościoła Katolickiego, przez robotę na odcinku komunistycznej propagandy dla młodzieży, do marketingu w zachodnich korporacjach. Czyli +/- 40 lat z Jurasem.
Od pracy przy reklamach Kościoła Katolickiego, przez robotę na odcinku komunistycznej propagandy dla młodzieży, do marketingu w zachodnich korporacjach. Czyli 40 lat z Jurasem. W latach szkoły podstawowej z jednej strony słuchałem u Babci Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki. Z drugiej czytałem „Na przełaj” i słuchałem Rozgłośni Harcerskiej – narzędzi propagandy PRLu służących do kształtowania światopoglądu młodzieży. Właśnie tam zarabiał pieniądze Jurek Owsiak. Dlaczego piszę o propagandzie? W tych młodych latach bardzo dużo czytałem. Szczególnie interesowały mnie książki o niemieckich obozach zagłady. Myślę, że pytanie – dlaczego i jak, skierowało mnie w stronę psychologii społecznej, a stamtąd do propagandy. Promotorem mojej pracy dyplomowej był Minister Kultury i Sztuki z czasów rządów Jaruzelskiego: Kazimierz Żygulski, specjalista od propagandy filmowej. Stąd jestem blisko tematu, choć Jurasowi o wiele bliżej było do propagandy związanej z muzyką. Do mediów wprowadził go właśnie specjalista w fachu muzycznym: Wojciech Waglewski, syn pracownika komunistycznych mediów, z czasów gdy ci strzelali Polakom w tył głowy. Dobrzy specjaliści. Jeszcze do dziś pobrzmiewa mi czasem w myślach kawałek Riders of the Storm. Nawet przez kilka lat myślałem, że to utwór Voo Voo, zespołu Waglewskiego, choć to był tylko cover grupy The Doors. To, co Juras prezentował w mediach, wygłupy z Towarzystwem Przyjaciół Chińskich Ręczników, było na początku oryginalne i śmieszne. Ale szybko przestało bawić, bo schemat zabawy się powtarzał, a poza nią nie było nic. W tym czasie przewijały się w mediach, w których pracował Owsiak, treści poważniejsze i kontestujące reżim, więc przestałem na niego zwracać uwagę. Niesłusznie. Dopiero za jakiś czas wyszło, że oprócz pracy w komunistycznej propagandzie, zarabiał również w nomenklaturowych spółkach powiązanych ze służbami specjalnymi. No cóż resortowy dzieciak - syn pułkownika milicji. Bawimy się, a przy okazji dowiecie się, kto jest Bardzo Złym Złem Cała działalność Owsiaka to praca w propagandzie. Będzie w tym pracował do końca świata i o jeden dzień dłużej. Jest bardzo dobrym specjalistą. Podstawą jego propagandy jest 99% treści absolutnie nie związanej z przekazem perswazyjnym. Juras zajmuje się muzyką i działalnością charytatywną. Ale dzięki temu to co powie, raz na jakiś czas, bardzo szybko zostanie przyjęte w zakres wiedzy czy przekonań osób, którym podoba się jego główna działalność. I tu dochodzimy do rzeczy najważniejszej. Dzięki tej skuteczności, stale obecny jest w mediach. Osoby decyzyjne zapewniają mu potężną, ogólnopolską promocję właśnie dlatego, że w ten sposób sprzedaje targetowi przekaz, którego wymaga sponsor. Za komuny był to przekaz, który zapewniał masy, że nie jest aż tak źle: można się bawić, no więc się bawimy. Na podobnej zasadzie wspierany był przez rządzące media liberalne po upadku PRL. Obecnie Juras operuje już czysto politycznym przekazem, co widzieliśmy, gdy aluzyjnie porównywał PiSowców do sepsy i stygmatyzował ich jako Zło. Dzięki temu, u nowych sponsorów ma nieograniczone wsparcie marketingowe. W zagranicznych sieciach handlowych, w bankach czy w innych biznesach wspierających korporacyjną politykę na naszych ziemiach. Dla mnie osobiście, osoby nieco autystycznej, szczególnie uderzający jest komunikat, który wyskakuje nagle z ciszy, gdy czasem wieczorem robię zakupy w jednym z niemieckich sklepów. Agresywne, głośne zaproszenie do wsparcia WOŚP. Jakby nie wystarczało im obstawienie wośpowymi gadżetami sklepu i nachalna żebranina za pomocą terminalu płatniczego. Na Księżyc z nimi! Tak właśnie wygląda skuteczna propaganda. Robienie rzeczy odbieranych przez ludzi jako dobre, rozdawanie darmochy (w tym przypadku koncerty), kojarzenie się z uśmiechem, pomocą, zabawą, szczęściem. I tylko czasem mrugnięcie okiem do fanów – ej, a tych smutasów co nie tańczą, co nie wspierają pomagania dzieciom, to trzeba by na Księżyc. À propos: oczywiście Owsiak tego mechanizmu propagandowego sobie nie wymyślił. Świetnie go tylko wykorzystał. Organizacją, która z niego korzystała wcześniej z wielkim powodzeniem, był Kościół Katolicki – czyniący dobro, pomagający ludziom, organizujący darmowe wydarzenia. Ale chyba coś im się tam mająteczku, ziemi, dóbr i władzy przy okazji uzbierało? ;-) Tak, to właściwie ten sam schemat. A Juras dorabiał też u nich w reklamie – robił witraże. To taki wczesny przekaz reklamowy. Bardzo skupiał uwagę uczestników mszy i przez to służył za świetny nośnik. Na kolorowych obrazkach ludziom przypominano różne historie i skutecznie wdrukowywano te obrazy do ich umysłów. Wyobraźcie sobie dawne czasy na naszych terenach. Na zewnątrz codzienna szaruga, a w kościele jasne kolory w witrażach raz w tygodniu - w niedzielę. A jeśli do tego jeszcze zaświeciło przez nie słońce... Czy teraz już widzicie ten witrażowo-kolorowy styl także w materiałach propagandowych WOŚP? Kto płaci, ten wymaga Kościół płacił Jurasowi za robotę przy propagandzie po prostu pieniędzmi. Komuniści w zasadzie też, ale doszły tu jeszcze możliwości dodatkowego zarobku w spółkach. Po upadku komuny, właściwie płacili mu ci sami ludzie (w TVP czy w Radio została w większości ta sama kadra na średnich szczeblach, grupy wpływu też niewiele się zmieniły), ale Juras już rozwinął własny biznes i zaczęła się z tego robić wymiana usług – Owsiak zapewniał władzy odpowiednie wsparcie propagandowe, oni mu reklamę na swoich kanałach, dostęp do bezpłatnej pracy urzędników i dzieci. To samo widzimy teraz przy pracy dla korporacji – ogromne wsparcie medialne na ich kanałach, za rozpowszechnianie przekazu korzystnego dla zagranicznych gigantów biznesowych i tamtejszych struktur biurokratycznych. Juras zawsze przyłączał się do najsilniejszych. Teraz, kolejna zmiana władzy w Warszawie, zapędziła urzędników znowu do roboty. Oczywiście nie rozkazem, a subtelnym działaniem psychologicznym. Straty Polaków Juras jest tu jednym z elementów, ale bardzo ważnym, zachodniej polityki informacyjnej skierowanej do Polaków. W takich przypadkach oczekiwane rezultaty są zawsze podobne. Tak jak w przypadku propagandy, w której realizował cele Moskwy, tak i w przypadku przekazu wspomagającego cele Berlina, chodzi o to, żeby miliony ludzi nad Wisłą pracowały dla korzyści polityki zagranicznego ośrodka centralnego i ich machin biznesowych. Po drugiej stronie są oczywiście nasze straty, czyli: ubożenie Polaków, brak szansy na rozwój w kraju, dziury w drogach i podobne skutki. Wszystko to pozornie nie związane z tym, że korporacje uzyskały w Polsce przywileje do eksploatacji miejscowych ludzi, zarówno za pomocą niskiej płacy, jak i preferencji dla swoich działań sprzedażowych (sieci, banki, portale internetowe). Dzięki osłonie medialnej mogą kształtować prawo praktycznie jak chcą, chroniąc swoje interesy. Lokalnie Ten schemat propagandowy nie jest tajemnicą. Z powodzeniem wykorzystują go lokalni politycy. Stąd zamiast ofert merytorycznych mamy organizację koncertów, na których pokaże się przedstawiciel władzy, stąd wspieranie fanów sportów, miłość do piesków i kotków, sadzenie drzew i inne zgrane triki. Zgrane, ale zawsze działają. Tak jesteśmy skonstruowani w swej masie jako ludzie. Niewielu potrafi się przed tym bronić. Choćby ze względu na brak odpowiedniej edukacji w szkołach. Czy w związku z tym, ludzie pomagający Owsiakowi i jego sponsorom są źli? Nie. Większość po prostu nie zna się na polityce, ekonomii czy psychologii. A do pomagania mu pcha ich chęć bycia lepszymi ludźmi. Paradoks, prawda? Natomiast ci, którzy są politykami, wykształceni w takich dziedzinach jak psychologia, ekonomia, socjologia, w większości działają z pełną premedytacją i ze znajomością tych mechanizmów. I przy okazji pomagają swoim karierom. Epilog Jeśli zainteresowało Was to co piszę i chcecie wiedzieć, co się dzieje, gdy ktoś ma ważną informację, ale sprzeczną z interesami ludzi, którzy kontrolują media, proszę obejrzycie film Śmierć Zygielbojma. Dlaczego o tym piszę? Odsłaniając mechanizmy propagandowe na przykładach działania różnych stron sceny politycznej, narażam się właściwie wszystkim. Każdy normalny człowiek przyłącza się do jakiejś grupy, czy choćby się z nią identyfikuje, żeby czuć się częścią jakiejś całości, mieć jakieś wsparcie choćby mentalne. Czy w przypadku polityków – żeby korzystać z doktryny Neumanna – bezwzględnego wsparcia swojej grupy interesów. A ja robię sobie pod górkę u wszystkich, bo wszystkie wpływowe grupy z propagandy korzystają. Dlaczego? Za każdym razem, gdy ktokolwiek zaczyna rozumieć w jaki sposób bezwzględnie, przez możnych i cynicznych karierowiczów, wykorzystywane są jego dobre strony i słabości, też świat staje się lepszy. Pisząc o propagandzie, dostarczam zwykłym ludziom broni, dzięki której mogą zapobiegać złu i nieszczęściom powodowanym chciwością możnych tego świata. Tylko dlaczego mielibyście uwierzyć mi, a nie milionerom i miliarderom, którzy codziennie szprycują Was swoją propagandą, czy to w swoich mediach czy przez swoje kukiełki? Zostawiam Was z tym pytaniem. Dziękuję za uwagę.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2024/01/od-pracy-przy-reklamach-koscioa.html
Ptaki uciekają z Bagienka. Wnioski po 3 latach badań.
Powoli zbliża się marzec - znów będziemy liczyli ptaki na Bagienku. Liczymy je od roku 2021. W maju 2021 zaczęto tu budować wybieg dla psów. Był to akurat czas, w którym kończyliśmy liczenie. Na Bagienku odnotowaliśmy wtedy 27 gatunków ptaków. Obecnie jest ich o 5-8 mniej. Gatunki, które prawdopodobnie zniknęły to: sójka rudzik pierwiosnek mazurek piecuszek kopciuszek śpiewak szczygieł Ubywanie gatunków oznacza milionowe straty dla okolicznych mieszkańców* Badania prowadziliśmy przez 3 lata. Obserwacje i nasłuch prowadziliśmy każdego roku od marca/kwietnia do maja. Badania były prowadzone przez biologa z wykształcenia oraz przez ornitologa, który od kilkunastu lat zajmuje się liczeniem ptaków. W roku 2023 włączyliśmy w to dodatkową procedurę polegającą na nagrywaniu i analizowaniu głosów ptaków przez sztuczną inteligencję https://birdnet.cornell.edu/ (Cornell University, Chemnitz University of Technology). W roku 2023 odwiedziliśmy bagienko w celu zrobienia tych badań łącznie 23 razy. W porównaniu do ucha i oka ornitologa, sztuczna inteligencja zaobserwowała po jednym, ale tylko jednym odczycie obecności, w ciągu tych dni: kopciuszka, mazurka i pierwiosnka. Czy to tylko błąd interpretacji? Postaramy się to zbadać w tym roku. Widać wyraźny spadek w 2023 roku, nie jest to raczej przypadek. Należałoby się przyjrzeć głębiej tematowi, np. przeanalizować wymagania siedliskowe tych gatunków, które zanikły. Zapewne zagrodzenie terenu, dewastacja miejsca, które stanowiło dla tych zwierząt środowisko do spokojnego żeru, toków i bytowania, miało wpływ na zmniejszenie populacji ptaków. Będziemy dalej to badać, żeby sprawdzić czy to jednorazowe załamanie czy też długoterminowe zmiany. Dodatkowym czynnikiem odstraszającym ptaki mogą być postawione wraz z wybiegiem lampy, które świecą na bagienku przez całą dobę. Informacje o wpływie zanieczyszczenia świetlnego na przyrodę można znaleźć np. tutaj: https://ciemneniebo.pl/pl/artykuly-i-publikacje/222-ekologiczne-zanieczyszczenie-sztucznym-swiatlem i tutaj https://nauka.uj.edu.pl/aktualnosci/-/journal_content/56_INSTANCE_Sz8leL0jYQen/74541952/151432455 ------------------ I kilka słów o tle tego badania. Zaczęło się od decyzji o lokalizacji wybiegu dla psów bez konsultacji z okolicznymi mieszkańcami. Zamiast poważnie negocjować, władze postawiły na rozkręcanie medialnych awantur. Nasza grupa mieszkańców wskazywała im różne inne możliwe lokalizacje. Sam proponowałem, na sesji Rady Miasta, dodatkową pomoc negocjacyjną w tym zakresie, a także utworzenie na bagienku użytku ekologicznego. Niestety, nie potraktowano nas poważnie. Wszystko opisane jest tutaj: https://www.swuj.pl/bagienko Władza posunęła się nawet do tego, żeby prymitywnym fikołkiem prawnym odebrać prawo do petycji, choć wyrok NSA wyraźnie wskazuje, że to działanie nielegalne ( https://kurpiecki.blogspot.com/2021/03/tajemniczy-chochlik-w-radzie-miasta.html ). Zamiast przeprowadzenia rzetelnej inwentaryzacji zwierząt, miasto zamówiło inwentaryzację roślin do której dopisano bzdury wyssane z palca wskazujące, że postawienie wybiegu na Bagienku jest dobrym rozwiązaniem. Oczywiście na dokumencie nie było odnośników do żadnych badań, które potwierdzałyby wymysły piszącego ten dokument. Nasze badanie wydają się w pełni potwierdzać szkodliwość tego typu obiektów dla przyrody i mieszkańców okolic. Gdy potwierdzi się to także w tegorocznym badaniu przedstawię propozycję postawienia na Bagienku tablicy z gatunkami które stąd zniknęły, wraz z odnośnikiem do opisu działań władz prowadzonych w kontrze do przyrody i do mieszkańców. Tablica na grafice jest zgrubną, szkicową, wizualizacją stworzoną przez sztuczną inteligencję DALL-E. Nie przedstawia dokładnego projektu ani nie przedstawia dokładnie wymienionych ptaków. Pozostałe wizualizacje ptaków w tym tekście również nie są dokładne. * Wycena oparta na badaniach i analizie danych dotyczących satysfakcji z życia i informacji socjo-ekonomicznych ponad 26 tysięcy Europejczyków. Pisałem o tym tutaj, wraz z przedstawieniem wyceny opartej na tych badaniach: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/05/zaczeli-budowac-wybieg-dla-psow-koszt.html
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2024/01/ptaki-uciekaja-z-bagienka-wnioski-po-3.html
Lekarze są coraz mniej potrzebni. Brakuje nam w Iławie naukowców, medycyny personalnej i chęci do zmian.
Uczelnia, która pobiera 20 tysięcy złotych za semestr studiów lekarskich, organizuje konferencję na temat braku lekarzy w Polsce (1). Sponsorują ją i wspierają medialnie firmy państwowe. Mam dla nich wszystkich dobrą wiadomość. Otóż nie są w Polsce potrzebni nowi lekarze ani ta konferencja. Ludzkie ogniwa między nauką a pacjentem stają się coraz bardziej zbędne. Zamiast tego potrzebne będą sprawne systemy ochrony zdrowia i błyskotliwi naukowcy. I możemy zacząć to robić w Iławie, ponieważ władze, jak zwykle, obudzą się zbyt późno. Prawdopodobnie słyszeliście o tym, że sztuczna inteligencja (SI) zdała egzamin lekarski (2). Nie wiem, czy wiecie, ale za pomocą wyspecjalizowanej SI każdy z nas może stawiać diagnozy na poziomie lekarza (3). Glass AI nie potrafi jeszcze analizować skanów, ale do tego można użyć innego oprogramowania (4). Obecnie na świecie mamy takie możliwości, że możemy w Iławie postawić eksperymentalną przychodnię i w prosty oraz tani sposób pomagać tysiącom ludzi. Rozwiąże to problemy z kolejkami, brakiem lekarzy, wypisywaniem leków na chybił trafił, brakiem informowania pacjentów, wypisywaniem leków wchodzących w niebezpieczne interakcje z lekami już branych, przepisywaniem reklamowanych leków, kosztami i czasem traconym przez ludzi. Wystarczy wykształcić sprawnych operatorów systemu, którzy posiadają ogólną wiedzę medyczną oraz potrafią weryfikować informacje w pracach naukowych. Lekarz, w takiej funkcji jaką pełni obecnie, czyli skarbnicy wiedzy przechowywanej w swojej głowie, staje się coraz mniej potrzebny. Oczywiście jeszcze przez długi czas przyda się ludzki, lekarski, mózg w sytuacjach ratowniczych, wymagających szybkiej decyzji, podczas operacji czy jako czynnik terapeutyczny czy uspokajający, bo ludzie nie wierzą maszynom. Ale już teraz należy kształcić nie lekarzy – potrafiących stosować procedury, na podstawie przyswojonych wiadomości, ale naukowców, którzy będą w stanie robić badania. Obecnie niestety lekarze nie potrafią wyjść poza utarte ścieżki i jeśli człowiek ma niestandardową przypadłość, to ani nie chcą prowadzić badań w kierunku rozwiązania problemu, ani pomóc pacjentowi w prowadzeniu badań – bo nie mają tego w rozdzielniku. Obecne pokolenie lekarzy nie ma się czego bać, dopracuje sobie do emerytury w „starym trybie”, ale ludziom, przy obecnych możliwościach, należy się znacznie więcej niż standardowe porady i warto zrobić to w Iławie. Korzystając z dostępnej wiedzy, potrafimy wykształcić lepszych fachowców niż polskie uniwersytety – fatalnie notowane w światowych rankingach. Ludzie wykształcą się prawie sami, wystarczy dać im dojście do narzędzi diagnostycznych i SI. Mamy świetną wirtualną rzeczywistość do nauki anatomii czy farmakologii. Mamy dostęp nawet do darmowych kursów analizy transkryptomu na poziomie pojedynczej komórki. Sekwensery DNA są coraz tańsze więc tuż za rogiem jest medycyna personalna. Mamy wszystko pod ręką, oprócz chęci do eksperymentowania dla dobra mieszkańców. Ktoś spyta. A co jeśli maszyna postawi błędną diagnozę? A co jeśli pacjent umrze? Będziesz wtedy miał swój eksperyment! - doda. Już teraz mogę powiedzieć że maszyna będzie popełniać błędy, a pacjenci będą umierać. Ale będzie to mniej śmierci i pomyłek niż obecnie robią ludzie-lekarze. Poza tym ma to być tylko dla chętnych, poza systemem medycznym. Dajmy ludziom sprawdzić te podejście i niech zwycięży lepszy. To jest demokracja w praktyce. Dziennikarze już zaczynają zauważać że przyszłość dla większości ludzkości to dochód podstawowy (5), sposobem na wyrwanie się z tego fatum jest jedynie edukacja i rozwój technologii. Urzędnicy nam tego nie zapewnią, musimy zawalczyć o naszą przyszłość sami. A takie projekty jak wspomniany są, nie dość że przyszłościowe, to interesujące i rozwijające. Czeka nas w Iławie albo rozwój i zabawa albo wieczna stagnacja. Jeszcze nie jest za późno żeby z naszych okolic zacząć robić enklawę, która nie utonie w globalnym marazmie i biedzie. I stąd też pytania o rozwój SI i medycyny personalnej w Iławie do kandydatów w wyborach: https://www.swuj.pl/wybory23/pytania-do-kandydat%C3%B3w Już wkrótce rozpoczynam kurs biologii syntetycznej i genomiki: https://www.instytut.ilawa.pl/kurs ,a potem może uda się wrócić do sztucznej inteligencji, komputerów kwantowych, czego uczenie młodzieży rozpocząłem kilka lat temu: https://klubnauki.pl PS. Szukam sali do zajęć bo urzędnicy nawet tego nie chcą udostępnić choć mają pomieszczeń pełno – niestety tylko dla swoich znajomych. PS 2 . Jakby jednak ktoś się uparł że mu potrzebny legalny świstek do leczenia ludzi to może sobie kupić tanio - jak niżej Patent nie jest nowy, już 20 lat temu mogłem kupić w ten sposób papierek, typu "dyplom", z uczelni w Kijowie. Też legalnie, też uznawany przez RP. PS3. Okazuje się że ludzie wolą odpowiedzi czatbotów niż prawdziwych lekarzy. Oceniają je wyżej pod względem jakości i empatii. Badania: https://jamanetwork.com/journals/jamainternalmedicine/fullarticle/2804309 Update: 12.04.2024 Pojawił się artykuł że CzatGPT nie zdał polskiego egzaminu z chorób wewnętrznych. Skoro twórcy nazywają opisany proces badaniem, to ja nazwę to propagandową obroną cechu lekarskiego przed rzeczywistością. Jako odniesienie, skrin mojej odpowiedzi do tłita. Nasi lekarze gdyby mogli to by zamknęli internet. Na szczęście dzięki technologii ludzie dostają możliwość weryfikacji diagnoz choć niestety cały czas mają utrudniony dostęp do profesjonalnie obsługiwanych narzędzi diagnostycznych. Jeżeli obsługuje je na prowincji słabo wykształcona osoba, ale z dyplomem od lokalnego cechu lekarzy, to niestety tworzy się problem. (1) https://eph-amisns.pl/ (2) https://www.rynekzdrowia.pl/Nauka/Sztuczna-inteligencja-Al-zdala-egzamin-lekarski,242333,9.html (3) https://glass.health/ai/ (4) https://brainscan.ai/company.html (5) https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8699547,chatgpt-bogaci-biedni-sztuczna-inteligencja-zatrudnienie.html
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2023/04/lekarze-sa-coraz-mniej-potrzebni.html
Pomarańczowe koraliki
Iławscy urzędnicy wzięli właśnie udział w aktywnym promowaniu rozwiązań i produktów jednej z zagranicznych firm, która zarabia na sprzedaży ich urzędom. Zrobili to na tyle sprawnie że firma dostarczy, czy zainstaluje na iławskim przejściu, światła z czujnikiem ruchu. Takie czujniki można kupić od kilkudziesięciu lat za grosze, w wersji profesjonalnej za kilkaset złotych ale są i droższe. Całe przejście to koszt kilkudziesięciu tysięcy. Podejrzewam że skuteczna kampania reklamowa Orange kosztowałaby więcej niż te przejścia, gdyby musieli za nią zapłacić. Natomiast tutaj wykorzystali urzędników, którzy np. wywierali psychiczną presję na dzieci w szkołach, zachęcali do głosowania używając autorytetu nauczycieli i systemów komunikacji szkolnej. Jest to kolejne użycie tych systemów komunikacyjnych do robienia prywaty, jak to miało miejsce przy budżecie obywatelskim, gdzie jedna ze szkół promowała projekty wyłącznie swoich znajomych. Zwróciłem na to uwagę urzędnikom, ale chyba nie dotarło, skoro szkoła bierze udział w akcji reklamowej zagranicznej firmy. Orange to firma zagraniczna, której największym udziałowcem jest rząd francuski, czyli, delikatnie mówiąc, organ niezbyt nam przyjazny. Udział w niej lokalnych urzędników ogólnie wygląda jak tradycyjne oddawanie dóbr lokalnych mieszkańców Białym Ludziom, przez wodzów plemienia, za kolorowe koraliki. Jedynym plusem tej akcji jest to, że takie przejście w Iławie powstanie i mieszkańcy będą mogli przetestować jego wady i zalety. Natomiast co trzeba zrobić, gdy mleko się już rozlało? Z punktu widzenia marketingowego jest to bardzo sprawna akcja public relations, podnosząca świadomość marki Orange i ich rozwiązań „smart cities”. Dzięki zaangażowaniu niczego nie podejrzewających ludzi, firmie udało się dotrzeć ze skutecznym przekazem do większości mieszkańców. Dodatkowo przekaz będzie wzmacniany jeszcze kilkukrotnie – np. przy oddawaniu przejścia do użytku. Może wpłynąć to w przyszłości, w znacznym stopniu, na wybór rozwiązań tej firmy przez lokalne władze. Tak więc pierwsza sprawa to trzeba zrobić wszystko żeby uniemożliwić firmie Orange udział w przetargach miejskich i powiatowych przez następne, np. 10 lat. Dotyczy to też innych zamówień publicznych. Tak żeby nie uzyskała korzyści ze współpracy z urzędnikami i z wykorzystania dzieci. Na ewentualne próby wdrażania w Iławie takich rozwiązań przez Orange lub przez jaj partnerów będę zwracał uwagę w najbliższych latach. Druga rzecz to trzeba wdrożyć systemowe rozwiązania dzięki którym urzędnicy przestaną traktować urzędowe placówki, którymi kierują jak własne folwarki. Można to zrobić wdrażając jasną politykę dotyczącą wykorzystania środków komunikacji, pomieszczeń, sprzętu i innych możliwości jakimi te dysponują. Tak aby placówki publiczne mogły służyć wszystkim mieszkańcom. Chodzi choćby o załatwienie prostej sprawy wynajmu pomieszczeń dla organizacji społecznych czy grup sportowych. Tak żeby cennik i warunki były jasno dostępne dla wszystkich, w każdej instytucji. Czy to takie trudne? A tak na marginesie. Zauważyliście że Miasto więcej wysiłku włożyło w promocję tego przejścia niż w lobbing drogi S5 w pobliżu Iławy? :-)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2023/03/pomaranczowe-koraliki.html
Bo mi droga jest ma droga
Trochę się obawiałem że droga S5 naprawdę może przebiegać blisko Iławy. Przyniosłoby to mieszkańcom głównie straty. Nasze władze samorządowe chyba myślą tak samo. Wnioskuję to po tym co robią w praktyce w tej sprawie. A nie robią właściwie niczego. (więcej na temat S5 w Iławie, propozycje inwestycyjne/negocjacyjne i link do ankiet na stronie: https://www.swuj.pl/s5 ) Gdyby przebieg S5 bardzo blisko Iławy rzeczywiście byłaby dla miejscowych władz ważny, widać by było przygotowanie się do dyskusji o tym wariancie. Śledzę tą sprawę od jakiegoś czasu i jednym z niewielu argumentów było to, że mogą powstać obok Iławy nowe miejsca pracy, bo... gdzieś tam, przy drodze, powstał jakiś magazyn. I tyle było w opracowaniu Miasta Iławy na ten temat. Żadnych danych na potwierdzenie, żadnych symulacji przy różnych wariantach przyszłości. Na spotkaniu w Lubawie widać było, że tamte władze są przygotowane i przytoczyły argumenty liczbowe. I to jest podstawa do dyskusji. U nas? Krąży argument o niebotycznej szansie dla Iławy, oparty na historycznych analogiach. Fajne, ale jak z tym dyskutować skoro zwolennicy tej tezy nie próbują nawet wytłumaczyć na jakich danych czy przewidywaniach opierają swoje twierdzenia? W materiale wideo przytoczyłem argument z czasów Imperium Rzymskiego, ale wolę liczby i fakty, które tam znajdziecie. Inny argument to to, że warto żeby droga przeorała nasze lasy, bo jak wygra wariant zielony to gdzieś indziej naruszy przyrodę. To przykre ale jak to się ma do strat które przy wariantach „iławskich” poniosą tysiące ludzi, korzystających z miejscowej natury? Nie mówiąc już o faunie i florze. Gdyby władzom zależało, to robione byłyby w Iławie kampanie społeczne jakich nigdy tu nie widziano. Zobaczylibyście wymyślne reklamy, ciekawe osoby wspierające „iławskie” warianty, itp. Ze strony samorządów iławskich są jakieś pojedyncze wystąpienia w mediach, tak żeby pokazać że broni się interesów Iławy, że coś się dzieje i to właściwie tyle. Myślę że władze kalkulują tak jak ja, że wariant czerwony i fioletowy może przynieść korzyści najwyżej 2-3% mieszkańców, reszta na tym straci lub będzie to dla nich obojętne. Może jest tak jak w Nowym Mieście gdzie wójt nie jest pewny czy odpowiada im wariant zielony, a mieszkańcy są przeciw. Wiadomo przecież, że ta droga to ułatwienie tranzytu między Zachodem a Wschodem, a my znaleźliśmy się na jej trasie tylko jako przypadkowy pionek. A może samorząd chce rozpocząć kampanię za wariantami „iławskimi” dopiero na konsultacjach w Iławie? Zobaczymy. Na razie zapraszam na moją, krótką analizę korzyści i strat z poszczególnych wariantów, opartą na danych i faktach. W poniższym materiale wideo: I poniżej aktualizacja po spotkaniu 12.01.2023 Są to pytania jakie zadałem w trakcie konsultacji i odpowiedzi GDDKIA. Odpowiedzi są takie, że nie wiedzą ile zapłacą mieszkańcy Iławy za dojazd np. do Ostródy nową drogą. Ani nie chcą zapewnić, że takie przejazdy lokalne będą darmowe. Nie są także przewidziane żadne rekompensaty dla tysięcy ludzi którzy stracą możliwość efektywnej redukcji stresu w lasach za osiedlem Podleśne. A przecież można by zaproponować mieszkańcom za to lasek miejski, darmową komunikację do lasów na północy, pomoc przy walce z wycinkami za pomocą dopłat do nadleśnictw i prawdopodobnie 100 innych pomysłów na zrekompensowanie mieszkańcom Iławy tych strat. Ale jak to urzędnicy - szkód chcą narobić, a zwykłym ludziom, którzy na tym stracą każą spadać na bambus - "bo prawo", "bo nie mogą". Klasyka polskiej demokracji. I mała aktualizacja 14.01.2023 Nagle pojawiły się argumenty że warto ciąć i zanieczyszczać lasy, które służą tysiącom mieszkańcom Iławy do relaksu, bo gdzieś, w jakimś Wygwizdowie Dolnym, gdzie mieszka nastu mieszkańców, popsuje się krajobraz. Aż dziwne, że te argumenty podnoszone są przez osoby z Iławą jakoś związane. No to spójrzmy na mapę pobliskich terenów chronionych, na którą naniesiono poszczególne warianty. Trasa wariantów „iławskich” została wytyczona akurat obok rezerwatu przyrody o znaczeniu międzynarodowym! Rezerwat przyrody Jezioro Karaś jest, jako jeden z niewielu obszarów przyrody w Polsce, wpisany listę Konwencji Ramsarskiej. Tam są miejsca lęgowe ponad 100 gatunków ptaków wśród który wiele wpisanych jest Czerwonej Księgi Zwierząt. Czyli zagrożone są wymarciem. Ranga tego rezerwatu jest nieporównywalna z Drwęcą na której chroni się głównie ryby, którym droga niewiele zaszkodzi. Zresztą wszystkie warianty przecinają Drwęcę. Argumentem dla zwolenników wariantów „iławskich” jest to, że las za osiedlem Podleśne i tak jest już ustawicznie niszczony przez urzędników RP, więc bez problemu można go zniszczyć jeszcze bardziej. O tym, że warto objąć go także ochroną, żeby stawał się coraz piękniejszy, politycy nie raczyli pomyśleć, ale do wycinek są pierwsi. I to w momencie, w którym coraz więcej mówi się o funkcji społecznej lasu, a ludzie zaczynają podnosić głowy i zdawać sobie sprawę, że i im należy się choć trochę kontaktu z naturą. Dlatego od jakiegoś czasu postulujemy utworzenie tam lasku miejskiego. Co do „ekologiczności” poszczególnych wariantów w naszej okolicy. Poza Karasiem warianty „iławskie” przecinają w większym stopniu obszary siedliskowe, a „zielony” przecina głównie formy ochrony przyrody, o niewielkich rygorach ochronności jak obszary chronionego krajobrazu czy parki krajobrazowe. Jak ktoś chce zobaczyć jak wygląda taka „ochrona” w praktyce może odwiedzić lasy na północy Iławy, gdzie liczne wycinki drzew „dodają uroku” krajobrazowi parku. Podsumowując. Biorąc pod uwagę argumenty społeczne i środowiskowe, wybór przez GDDKiA któregokolwiek z wariantów przebiegających koło Iławy byłby co najmniej dziwny. Obszary chronione na mapie każdy może podejrzeć sobie tutaj: https://geoserwis.gdos.gov.pl/mapy/ i samemu porównać wagę poszczególnych rodzajów ochrony. Argumenty z filmiku, który nagrałem: Trwają właśnie konsultacje na temat budowy drogi S5, która ma przechodzić w pobliżu Iławy. I powstaje pytanie, który z wariantów najkorzystniejszy jest dla mieszkańców Iławy. Jakie rozwiązania proponuje nam Generalna dyrekcja dróg krajowych? Dwa warianty przekierowujące tranzyt z Niemiec na wschód przez nasze lasy, które trzeba będzie częściowo wyciąć. Albo wariant do którego trzeba będzie dojechać 10 kilometrów, drogą na Lubawę. Co nam dają warianty z wycinką lasu, jeśli chodzi o oszczędność czasu dojazdu gdziekolwiek? Wariant czerwony w kierunku Ostródy, Olsztyna skróci nam drogę o minutę, a żeby dojechać do Grudziądza mieszkańcy Iławy będą musieli się najpierw cofnąć więc zysk też będzie jedynie kilkuminutowy. Przy wariancie fioletowym mamy jeden węzeł więcej w kierunku na Grudziądz ale wtedy droga jest dłuższa więc czas dojazdu wychodzi prawie tak samo jak przy wariancie zielonym. Różnica to około 3km. A i to może się zmienić w ciągu dalszych prac. Przy czym trzeba wziąć pod uwagę że w ministerstwie już rozpoczęto pracę nad wprowadzeniem płatności za drogi ekspresowe. Więc trzeba się zastanowić czy chcemy zapłacić 10-30zł za luksus dojazdu minutę szybciej do Olsztyna czy za kilka minut oszczędności w kierunku na Grudziądz. Jeśli chodzi o ekonomię dla przedsiębiorstw to wystarczy sobie rozłożyć koszt kilku kilometrów więcej na ilość produktów które wieziemy. Załóżmy nawet że oszczędzimy 10km w dojazdach tam czy z powrotem czyli 3 litry paliwa. Gdy rozłożymy 20zł na np. 100 szt. przewożonych mebli, da nam to 20 gr. oszczędności na sztuce. Nie jest to koszt który waży na decyzji zakupowej podejmowanej przez klienta. A jeśli weźmiemy produkty o wyższej technologii niż drewno czy meble to w ogóle nie ma tutaj tematu tego rodzaju oszczędności. To jest mniej niż grosze na sztukę. Pojawia się argument awansu cywilizacyjnego jeśli droga przebiegnie bliżej Iławy. 30 lat temu to był argument ale na obecnym etapie rozwoju nie jest. Zmienił się kształt globalnego handlu i struktura własnościowa biznesów w Polsce, poprzejmowanych przez korporacje. Nie jest tak jak było na dawnych prowincjach starożytnego Rzymu, że zrobią nam pierwszą drogę którą kupcy dotrą do niedostępnych dotąd terenów. Drogi już są, a że niektóre kiepskie i poblokowane szlabanami to po prostu trzeba rozwiązać te problemy, a nie liczyć magicznie na jakiś rozwój związany z nową drogą. Wystarczy spojrzeć na Ostródę, która od wielu lat jest przy drodze ekspresowej a ma większe bezrobocie od nas i mniejszy dochód na mieszkańca. Poza tym, jeśli ktoś liczy na jakiejś nowe miejsca pracy to chyba dawno nie był w jakiejś nowoczesnej fabryce czy magazynie. Coraz więcej w nich automatyzacji i robotyki, a niewykształcona siła robocza staje się coraz bardziej zbędna. No i to by było na tyle jeżeli chodzi o potencjalne zyski z przebiegu tej trasy niedaleko Iławy. Dla mieszkańców Iławy, którzy nie jeżdżą często samochodem w dłuższe trasy na Zachód i nie są właścicielami dużej korporacji, żadnych zysków z tym związanych po prostu nie ma. Natomiast wariant zielony ma szanse uwolnić nas od ruchu tranzytowego przez centrum Iławy i nam ,mieszkańcom swobodniej będzie się jeździło. A teraz o stratach przy wariantach przebiegających przez iławskie lasy. Urzędnicy i politycy lubią przedstawiać się jako ekologiczni co polega głównie na zrobieniu sobie zdjęcia z rowerem, zdjęcia w tramwaju i zasadzenia jakiegoś drzewa. No i na opowiadaniu modnych narracji klimatycznych. Jeżeli chodzi o praktykę to, jak widzimy to w Iławie i w okolicach, nie mają żadnego problemu z niszczeniem i betonowaniem przyrody. Ta droga jeśli będzie przebiegać koło Iławy to niszczenie kolejnych hektarów roślinności i zwierząt. Nie dość że wokół są częste wycinki to mieszkańcy Iławy i okolic są wśród tych obywateli Polski, którzy mają najdalej do parków narodowych. Nie dość że te warianty zniszczą nasze lasy, pozbawią mieszkańców terenów do rekreacji , do zbierania grzybów, doi wypoczynku, wypłoszą zwierzęta to dodatkowo będą przechodzić obok rezerwatu przyrody Karaś i stresować tamtejsze ptaki, które są niby pod ochroną. Dodatkowo znowu dewastujemy Dolinę Iławki. Przyroda w Iławie i wokół to jedno z nielicznych naszych zasobów i nie powinniśmy dać sobie tego łatwo zabierać. Nasze starania powinny iść w drugą stronę. W kierunku stworzenia mieszkańcom Iławy coraz lepszych warunków życia i wspieranie nowoczesnych sposobów rozwoju. Stąd wariant Zielony, przebiegający obok Lubawy jest dla nas najkorzystniejszy.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2023/01/bo-mi-droga-jest-ma-droga.html
Biotech w Iławie i na świecie. Czyli jak wejść w biologię syntetyczną, zaczynając od mniej niż 0,005% wydatków na miejscową edukację.
Iława wyraźnie zapisała się w początkach molekularnych nauk o życiu*. Z okolic pochodził noblista Emil Adolf von Behring, urodzony w Ławicach, który opracował surowice antytoksyczne, zawierające przeciwciała czyli część układu odpornościowego. W Iławie urodził się Richard Altmann, który odkrył mitochondria i nadał nazwę kwasom nukleinowym. Potem odkryto że dzielą się na DNA i RNA. Z tym że było to bardzo dawno temu więc już mało kto kojarzy ich z biologią komórkową. Od tego czasu w Iławie niewiele dzieje się w tym temacie. Jeszcze przed covidem proponowałem sprowadzanie edukacyjnych zestawów do edycji genów ale musiało brzmieć to trochę dziwnie. Mam nadzieję że to co się działo podczas dwóch ostatnich lat mogło kilku ludziom otworzyć oczy. I może coś zacznie się w tym temacie. A powinno bo zbliża się cywilizacyjna szansa na rozwój. Zrozumieli to Amerykanie. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się że badaczka o polskich korzeniach, pracująca w Ginkgo Bioworks - fabryce biologii syntetycznej, stanie na czele nowej agencji biotechnologicznej w USA. A to dlatego że prezydent USA wydał rozporządzenie wykonawcze dotyczące postępu w biotechnologii i bioprodukcji na rzecz zrównoważonej, bezpiecznej i bezpiecznej biogospodarki. Prezydenci USA ostatnio wydają około 40 takich rozporządzeń rocznie, więc jest to dość istotne. W ramach tego: "Rząd Stanów Zjednoczonych poszerzy możliwości szkoleniowe i edukacyjne dla wszystkich Amerykanów w zakresie biotechnologii i bioprodukcji. "** Dodatkowo, w 60 rocznicę "księżycowej" mowy Kennedy'ego Biden oznajmił, że wyznaczył priorytetowy cel - walkę z nowotworami. Na czele nowej agencji biotechnologicznej ARPA-H, mającej zajmować się zaawansowanymi innowacjami stanie - Renee Wegrzyn. Pracowała poprzednio również w DARPA, agencji tworzącej nowoczesne technologie dla wojska. Poza tym, w USA odkryto możliwość przewidywania powstania chłoniaka przy pomocy sekwencjonowania całego genomu i zaawansowanej bioinformatyki.*** Proces ten można wykorzystać do wykrywania innych nowotworów. I tutaj rzecz ważna i ciekawa z perspektywy Iławy, że takie badania można robić niewielkim kosztem. Sekwencjonowanie całego genomu to kilkaset dolarów, narzędzia bioinformatyczne są za darmo w sieci. Potrzebna jest tylko duża wiedza - też jest za darmo w sieci. Jako że biologia syntetyczna się demokratyzuje, wiedza o niej jest dość łatwo dostępna, a narzędzia do zajmowania się nią tanieją, teraz jest najlepszy okres żeby w to wejść. Ile nas, w Iławie, to będzie kosztowało? Rocznie Iława i okolice (gmina, miasto, powiat) wydają na oświatę i wychowanie około 125 mln zł. Stworzenie i prowadzenie małego, edukacyjnego laboratorium biologii syntetycznej ****, kosztowało by mniej niż 1% tej sumy. Ale chcemy zacząć od sumy mniejszej od promila tej kwoty. Co tam promila, mniejszej od 1/10 promila! Nawet mniej niż 0,005% . Serio Zaczniemy od zakupu edukacyjnych zestawów do edycji genów. Jeśli to spodoba się młodzieży, kupimy edukacyjne urządzenia. Jeśli i to chwyci czyli młodzież zacznie przeprowadzać własne projekty, zaczniemy budować profesjonalne laboratorium. Czy nas region stać aby zaryzykować te mniej niż 0,005% wydatków na oświatę, na wejście w biologię syntetyczną już dziś? A potem może 1%. Odpowiedź wydaje się prosta. Nie stać nas by nie spróbować. I może, dzięki temu, Iława wróci do czołówki miejsc skąd pochodzą badacze molekularnych nauk o życiu. *Czasopismo Postępy Biochemii - Początki molekularnych nauk o życiu – Kontekst Polski https://postepybiochemii.ptbioch.edu.pl/index.php/PB/article/download/105/181/285 ** https://www.whitehouse.gov/briefing-room/presidential-actions/2022/09/12/executive-order-on-advancing-biotechnology-and-biomanufacturing-innovation-for-a-sustainable-safe-and-secure-american-bioeconomy/ A pod linkiem możecie obejrzeć relację z zebrania z Białego Domu na temat biotechnologii i bioprodukcji. Szczególnie polecam wypowiedzi Jasona Kelly ( Ginkgo Bioworks ) i Gauraba Chakrabarti (Solugen) : https://youtu.be/0i26aOKo1Mc?t=3221 *** https://www.genomik.pl/ciekawostki/genomy-bioinformatyka-i-warianty-powoduj%C4%85ce-nowotw%C3%B3r **** https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab Zapisywanie danych na DNA w organizmach i w kosmosie: https://sites.google.com/view/dnataspace/home
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/09/biotech-w-iawie-i-na-swiecie-czyli-jak.html
Maszyny spełniające życzenia
Rok temu dostaliśmy do rąk oprogramowanie oparte na sztucznej inteligencji (SI), które miało niemalże samodzielnie pisać gry i programy, jeśli powiemy mu czego oczekujemy. Marketing Codex OpenAI był trochę przesadzony ale to, że programiści otrzymali wywodzącego się stąd Copilota, fantastyczne narzędzie, które samoczynnie pomaga uzupełniać im kawałki kodu, jest faktem. Można nawet powiedzieć że spełnia nasze życzenia, których nawet nie zdążyliśmy wyrazić. Choć koncept jest podobny bardziej do uzupełniania słów gdy piszemy wiadomości tekstowe niż do czarów złotej rybki. Ta sama firma zaoferowała nam inną SI - DALL-E 2, który tworzy grafiki na podstawie treści, które jemu/jej podamy. Rysuje nam to co chcemy zobaczyć, od realistycznych sytuacji po kompletną abstrakcję i fantastykę. Wystarczy tylko wypowiedzieć życzenie. To bardzo fajna zabawa. Sam stworzyłem, w ramach testów, kilkadziesiąt obrazków, z których część wrzuciłem na swojego FB. Grafiki tak mi się podobały, że gdy je ponownie oglądałem zaczęła tworzyć mi się, na ich podstawie, historia. Tą stworzoną, prostą bajkę możecie przeczytać na dole strony lub wysłuchać poniżej: Pomijając to że potraktowałem pisanie tej bajki też tylko jako zabawę, widzę tu jednak potencjał na tworzenie tą metodą czegoś bardziej interesującego, dla szerokich grup czytelników. Lub widzów. Bo z tej bajki łatwo już jest zrobić skrypt do filmu. Historię trochę skomplikować, rozbudować i voila. Tyle, że trzeba poczekać na SI, która będzie robić filmy z obrazków. A na razie może ustawić Codexa i DALL-E naprzeciw siebie i wytrenować te SI do tworzenia historii tekstowo obrazkowych? W konsekwencji, rozwój takich programów doprowadzi do tego, że za pomocą poleceń, będziemy budować całe światy w wirtualnej rzeczywistości, o czym informowała już wcześniej Meta/FB. Tak, maszyny będą budować nam światy. Ale nie tylko. Zgodnie z Prawem Clarke'a każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Tak będzie również z biotechnologią. W przyszłości biologiczne roboty powstające w bioreaktorach pod naszą skórą będą w stanie np. zbudować nam dom czy statek kosmiczny, gdy tylko o tym pomyślimy. Pytanie tylko kiedy to nadejdzie. Obecnie, też dzięki SI uczymy się jak na podstawie liter kodu DNA przewidywać jego strukturę i rolę jego elementów regulacyjnych*. Wcześniej Alphafold Googla umożliwił nam przewidywanie struktury białek. To początek drogi ale będziemy coraz sprawniej budować biologiczne maszyny. Wydaje się że biologia syntetyczna wspomagana SI, będzie jeszcze większą rewolucją niż komputery i informatyka. Choć jeszcze, jeśli spojrzymy na protokoły wykonywania bardziej zaawansowanych eksperymentów inżynierii genetycznej, to wciąż wygląda bardziej jak alchemia niż chirurgia precyzyjna. Nawet metoda badawczo-diagnostyczna analizy zawartości pojedynczej komórki** (ale w milionach sztuk naraz) wygląda bardziej jak wróżenie z fusów niż nauka, pomimo znacznego zaawansowania technologicznego. Choć świetnie nam wychodzi liczenie i klasyfikowanie tego co w tej komórce się tworzy. Droga do stworzenia ogólnej maszyny, która spełnia nasze życzenia, może być dość długa. Stąd też ciekawe są setkolatki czy tysiąclatki. Perspektywa planowania na dłuższy czas. Popularni są wizjonerzy super SI, którzy wieszczą Przełom, zaraz. Czyli to że stworzymy inteligencję mądrzejszą od nas, tzw. osobliwość. Motywujący jest Ray Kurzweil z osobliwością w 2045, ale Ben Goertzel, który przepowiadał ją za 10 lat, w roku 2014, pokazuje nam że droga do przełomu może być dłuższa. I czekając na game-changera, możemy zająć się powolną budową przyszłości. Przebudowa genów, w celu dostosowania człowieka do podróży kosmicznych, powoli będzie przechodzić z opowieści fantastyczno-naukowych do świata badań. Laboratorium Chrisa Masona ma plan na 500 lat, żeby zachować człowieka i inne istoty które są dla nas użyteczne, w Kosmosie: A na zachowanie naszej dzikiej przyrody, plan na 10000 lat ma organizacja Revive & Restore ****, która już odtwarza gatunki. Tak więc, na kiedy obstawiamy wrzucenie do naszego DNA kodu niesporczaków żeby chronić nas przed radiacją podczas podróży kosmicznych? 2050, 2150 czy raczej 3000? Do tego czasu sporo się nauczymy, wykorzystując biologię syntetyczną, z wsparciem SI do pomagania ludziom i naszej przyrodzie. Bo tego sobie życzymy. Zdrowia i pomagania innym. Bajki o super inteligentnych robotach które wybiją ludzi lub o dziewczynkach konstruujących w swojej chatce broń biologiczną, to … tylko bajki. * https://phys.org/news/2022-08-artificial-intelligence-tools-dna-regulatory.html ** https://www.singlecellcourse.org/ *** https://2011.igem.org/Team:NYC_Software/Tools/Colonization **** www.reviverestore.org ***** Bajka o małej dziewczynce, która pokonała smoka. (tytuł alternatywny: "Bajka o Małdzi Skuba-Dratewce, de domo Krak (ona, jej)" ) Mała dziewczynka, na drugim roku studiów, nudziła się. Postanowiła iść daleko od swojego mieszkania w nowoczesnym mieście przyszłości. Znalazła tam dziwy, o których czytała w książkach. Grzyby i spróchniały pień. -Ojej, jak miło, nasz Władca Smok i jego siepacze chyba przeoczyli, jak to nazywają – chwasty. Pomyślała. Władca tej planety, Smok, właśnie w tym czasie dostał raport że jedna z jednostek zaczyna pokazywać dziwne zachowania i jej ranking społecznościowy leci na łeb i szyję. Smok jednak olał raport i wolał zażerać się pachnącą czekoladą z ziółkami. A może by tak zniszczyć smoka? Pomyślała mała dziewczynka, w przerwie zakuwania obowiązkowej Historii Smoczego Postępu. No dobra, to zniszczę, postanowiła. Następnie udała się do swojego małego laboratorium biologii syntetycznej gdzie porozmawiała sobie, przez mikroskop ze swoimi niebieskimi stworzonkami. Obiecały że jej pomogą. Jej nauczycielka ze zgrozą patrzyła przez okno na to co robi mała dziewczynka. Ojojoj, przez to stracisz czas, który możesz poświecić naukę do egzaminów. A przecież wiadomo że kto dostanie tytuł magistra, ten będzie mógł pracować nawet w smoczej mieszalni lakieru do paznokci u stóp! Jednak mała dziewczynka, no dobra, nazwijmy ją Małdzią, ani myślała rezygnować. Zapytała stworzonego przez siebie kolegę, Pufcia, czy może jej pomóc. Pufcio powiedział, że bardzo chętnie pomoże ubić tego skurczensyna smoka. Po naradzie z niebieskimi stworzonkami opracowali bioboty, które skomplikowaną intrygą nanieśli na skórę smoka. Smok w tym czasie popijał ziółka i śnił o gwiazdkach, jak jego cała służba bezpieczeństwa, więc nie wyczuł zagrożenia. Tak więc bioboty roztentegowały DNA temu smoku. A Małdzia żyła szczęśliwie, na naturalnej planecie, z Panem Androidem, który też jej trochę podpowiadał co do tego jak zbliżyć się z bronią do smoka. Mieli dzieci i latali sobie wesoło po innych galaktykach, bowiem czuli się bezpiecznie mając wykupione międzygalaktyczne ubezpieczenie w firmie REITION. ------------- 31.08 I mały update ogólny. Zapraszam do korzystania z dwóch usług. Na razie wersja beta: SEKWENCJONOWANIE CAŁEGO GENOMU + ANALIZA (RAPORT GENETYCZNY I WIĘCEJ) KODOWANIE DANYCH W SYNTETYCZNYM DNA. MOŻLIWOŚĆ WYSŁANIA ICH W KOSMOS. Opis usług tutaj: https://www.dnata.space/polski Usługi są oferowane przy współpracy z partnerami zewnętrznymi.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/08/maszyny-speniajace-zyczenia.html
Twardy dysk proszę. DNA czy zwykły?
English version at the bottom of the page To pytanie w sklepach możemy usłyszeć już za kilka lat. A przynajmniej znajdziemy tam czipy do zapisywania danych na DNA. I to w przystępnej cenie, jak zapowiada szefowa firmy Twist Bioscience. Dlaczego mielibyśmy jej wierzyć? Choćby dlatego, że organizacja zrzeszająca firmy zainteresowane takimi technologiami - DNA Data Storage Alliance, gdzie członkami są między innymi Microsoft, Dell Technologies czy Illumina, dołączyła do organizacji wypracowującej światowe standardy przechowywania danych – SNIA. Zapisywanie danych w DNA ma tą przewagę że, wkrótce będzie tańsze od metod dotychczas stosowanych. Co przy powiększającej się ilości informacji, które trzeba magazynować, przyniesie użytkownikom wymierne oszczędności. Jeszcze przez długi czas będziemy mieli problem z szybkością zapisu/odczytu z DNA, więc ta technologia nie pomoże nam w zastosowaniach gdzie informacji potrzebujemy szybko, ale do tworzenia archiwów to doskonały wybór. A z większości danych, które istnieją, korzystamy bardzo rzadko. Co ciekawe, wszystkie dane, które wytworzyliśmy dotąd na świecie, zapisane na DNA, zmieszczą się w większym słoiku. Odpowiednio zabezpieczone, mogą tam leżeć 10000 lat, bez uszczerbku. Kodowanie w DNA Co potrzebujemy do tego aby zapisać dane w kodzie genetycznym? Po pierwsze zamieniamy kod składający się z zer i jedynek na literki zasad które występują w DNA – ACGT. Więc np. 00 może stać się A, a 01 - C. Nic prostszego. Następnie, chemicznie, tworzymy krótkie łańcuchy tych zasad, łączymy je w dłuższe, i osadzamy np. na silikonowym czipie. Do odczytywania używamy sekwentatorów jakimi odczytuje się kod zwierząt czy roślin. Są one coraz tańsze. Niedługo odczytanie całego kodu człowieka, zejdzie do ceny 100 stu dolarów ( za 3 mld. literek kodu). Trochę więcej na temat tej technologii można poczytać na stronie dnastoragealliance.org , z której pochodzi poniższa grafika. Do DNA przez kwantowy internet Równie szybko nadchodzącą technologią jest komunikacja kwantowa. Będzie to warstwa internetu służąca do najbezpieczniejszej komunikacji. Na razie problemem jest to, że ciężko taką informację przesyłać przez węzły, ale naukowcy pracują nad jego rozwiązaniem. Dostępne są już komercyjno-badawcze urządzenia do kwantowego transferu informacji, a elementy do nich dostarcza polska firma – Creotech. Gdy już będziemy mieć kwantowy internet, informacja przez niego przechodząca będzie nie do przejęcia. Z uwagi na to że bliską technologią są komputery kwantowe, które łatwo złamią standardowe szyfrowanie, przez warstwę tego nowego internetu przechodzić będzie sporo informacji. I część z nich trafi do archiwów DNA. Nie uciekaj nośniku Nie jest nowością to, że możemy zapisywać informacje do DNA istot żywych. Na podobnych zasadach jak działają terapie genowe. Potrafimy zmieniać kod bakterii, roślin. Naukowcy zapisywali w kodzie organizmów obrazki czy nawet filmiki. Większość technik, wykorzystanych w zapisywaniu zapożyczona jest z mechanizmów działania układu odpornościowego. Poczynając od słynnego CRISPR/Cas9, do wykorzystania transferazy TdT, która jest częścią mechanizmu rekombinacji VDJ, który to właśnie chroni nas przed rzeszą nieznanych nam patogenów. Te technologie są jeszcze dość wolne, więc nagrywarki do „żywego” DNA są w fazie eksperymentalnej ale tu też nie potrzeba wielu lat by sprawić żeby nie tylko rośliny na parapecie ale i pająk w rogu strychu czy motylek mógł być bardzo bezpiecznym sejfem na nasze najcenniejsze informacje. Tyle że może nam uciec. AAA, Mechanika DNA na wyprawy kosmiczne szukam Więc może bezpieczniej będzie umieścić nasze poufne informacje, zapisane w DNA, na jakiejś asteroidzie? W nadchodzącej epoce górnictwa kosmicznego, nie będzie to żadnym problemem. Już teraz możemy je umieścić na którymś, z komercyjnych satelitów. A dla rozbudzenia apetytów przyszłością dodam, że ostatnio naukowcy odkryli wpływ efektów kwantowych na mutacje DNA. Tak więc, przyszły zawód mechanika DNA, konstruującego kod, symulującego zachowania maszynerii białkowych w skomplikowanym środowisku komórkowym i międzykomórkowym, to będzie bardzo ciekawa fucha. Projekt Dnata PS: Szukamy wsparcia dla rozwoju edukacji w zakresie biologii syntetycznej w Polsce. Dzięki temu, szybko możemy przejść na początek stawki naukowo-technologicznej w rozwijającym się świecie. Nasz projekt zakłada stworzenie testowego – edukacyjnego laboratorium biologii syntetycznej i przeskalowanie tego na całą Polskę. Dzięki pozwoleniu młodym ludziom na naukę, za pomocą prawdziwych narzędzi, i uczeniu się ze wszystkich dostępnych źródeł, pomożemy w szybszym nabywaniu nowych umiejętności. Zamiast zapamiętywania maksymalnej ilości informacji, proponujemy kształcenie w kierunku zrozumienia algorytmów, wyszukiwania informacji i kreatywnego podejścia do używania narzędzi i zasobów. Zainteresowanych projektem zapraszam na stronę Iławskiego Instytutu Idei: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab -------------------------------ENG------------------------------ - I would like to buy hard disc, please. - DNA or ordinary one? We can hear this question in stores in a few years. Or at least we'll find there DNA chips on which we can store our data. And at an affordable price, as announced by the CEO of Twist Bioscience. Why should we believe her? For the very fact because the organization associating companies interested in such technologies - DNA Data Storage Alliance, whose members include Microsoft, Dell Technologies or Illumina, has joined the organization developing world standards for data storage - SNIA. Storing data in DNA has the advantage that it will soon be cheaper than the methods used so far. Which, with the increasing amount of information that needs to be stored, will bring tangible savings to users. We will have problems with the speed of writing / reading from DNA for a long time, so this technology will not help us in applications where we need information quickly, but for creating archives it is an excellent choice. And most of the data that exists is very rarely used. Interestingly, all the data we have produced so far in the world, written on DNA, will fit into a larger jar. And, properly secured, can stay there for 10,000 years without any damage. Coding in DNA What do we need to save data in the genetic code? First, we replace the code consisting of ones and zeros into the letters of the bases that appear in DNA - ACGT. So, for example, 00 can become A, and 01 - C. Nothing easier. Then, chemically, we create short chains of these bases, join them into longer ones and embed them, for example, on a silicone chip. For reading, we use sequencers with which the code of animals or plants is read. They are getting cheaper. Soon reading the entire human code will go down to the price of 100 hundred dollars (for 3 billion letters of code). You can read a little more about this technology on the dnastoragealliance.org website Into DNA via the quantum internet Quantum communication is also rapidly coming technology. It will be the layer of the internet for the most secure communication. The problem for now is that it is difficult to transmit this information through the nodes, but scientists are working on a solution. Commercial and research devices for quantum information transfer are already available, and the elements for them are provided by a Polish company - Creotech. Once we have quantum internet, the information passing through it will be unbreakable. Due to the developement of quantum computers, which are a related technology, which can easily break standard encryption, a lot of information will pass through the layer of this new internet. And some of this data will go to the archives stored in DNA. Don't run away, my data carrier It is not new that we can write information to the DNA of living beings. Gene therapies work, substantially, in a similar way. We can change the code of bacteria and plants. Scientists saved pictures or even videos in the code of organisms. Most of the techniques used in writing are borrowed from the mechanisms of the immune system. Starting from the famous CRISPR / Cas9, to the use of TdT transferase, which is part of the VDJ recombination mechanism, which protects us from a multitude of different pathogens. These technologies are still quite slow, so recorders for "live" DNA are in the experimental phase, but it will not take many years to use not only plants on the windowsill, but also a spider in the corner of the attic or a butterfly, as very safe vault for our most valuable information . Only it can run away from us. AAA. Wanted. DNA Mechanic for Space Expeditions So maybe it would be safer to put our confidential information, stored in DNA, on some asteroid? In the coming age of space mining, that won't be a problem at all. We can already place DNA data on any of the commercial satellites. And to whet your appetite for the future, I could mention that recently scientists have discovered the influence of quantum effects on DNA mutations. So, the future profession of a DNA mechanic, which will be constructing code, and modeling the behavior of protein machinery in a complex cellular and intercellular environment, will be a very interesting job. PS: We are looking for support for the development of education in the field of synthetic biology in Poland. Our project involves the creation of a test - educational laboratory of synthetic biology and scaling it to the entire territory of Poland. By allowing young people to learn with real tools and learning from all available sources, we will help them acquire new skills faster. Instead of remembering as much information as possible, we will help you understand algorithms, find information, and be creative in using tools and resources. If you are interested in the project, please visit the website of the Ilavian Institute of Ideas: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/07/twardy-dysk-prosze-dna-czy-zwyky.html
Świetliki, masoni i terapie genowe.
Wczorajszy spacer po iławskim lesie był wyjątkowo magiczny. Latały setki świetlików – iskrzyków. Trochę o świetlikach i bioluminescencji mówię na wideo poniżej. Wiedzieliście że początek terapii mRNA jest związane z odkryciem w którym pomogły substancje powodujące że świetliki świecą – lucyferyna i lucyferaza? Skąd wzięły się te nazwy? Nie do końca to wiemy, ale próbujemy się domyślać. I może to być bardzo ciekawa historia. Samica świetlika świętojańskiego Samce iskrzyka w pajęczynie Link do artykułu o którym mówiłem w materiale: https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C92612%2Cprof-wojdacz-spowolnienie-starzenia-dzieki-epigenetyce-przyszlosc-medycyny Edukacyjne laboratorium biologii syntetycznej w Iławie: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab Chronologia wspomnianych wydarzeń: 1877 - Bronisław Radziszewski – chemiluminescencja, synteza lofiny 1882 – Leo Taxil zostaje wykluczony z masonerii 1884 - Leon XIII ogłasza encyklikę Humanum Genus 1885 - Leo Taxil nawraca się i pisze „Wyznania wolnomyśliciela” 1887 - Raphaël Dubois odkrywa i nazywa lucyferynę i lucyferazę 1892 – Leo Taxil wydaje książkę „ Diabeł w XIX wieku”, o rytuałach satanistycznych i Lucyferze wśród masonów 1897 – Konferencja na której Leo Taxil przyznaje się do fabrykacji swoich historii o masonach A dla ciekawych link do artykułu w którym opisane jest jak lucyferaza pomogła w opracowaniu szczepionek i innych terapii syntetycznym mRNA. Co prawda nie ma tu mowy o covid, bo artykuł jest z 2018, ale za to jest o Modernie, BioNTechu i o pieniądzach w naukowych startupach. No i o tym co zrobić żeby układ odpornościowy nie niszczył zbyt szybko mRNA (modyfikacja nukleozydu - urydyny): https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa182 Amanda B Keener (1 September 2018). "Just the messenger". Nature Medicine. 24 (9): 1297–1300. doi:10.1038/S41591-018-0183-7. ISSN 1078-8956. PMID 30139958. S2CID 52074565. Wikidata Q91114205. Zachęcam też do samodzielnego podglądania świetlików na ścieżce dydaktycznej na Kamionce (Iława). Najlepiej po 22.00 (pod koniec czerwca, na początku lipca), wtedy w lesie jest już ciemnawo. Żeby zobaczyć świetliki nie trzeba wchodzić głęboko w las. Zwykle najwięcej, na metr kwadratowy, jest ich przy wejściu do lasu. Można wejść do 50 m w głąb i to wystarczy. Latają świecące samce iskrzyków, przy ziemi siedzą ich samice i samice świetlików świętojańskich. Pod wieczór, głębiej mogą być dziki i koziołki. Najpewniej uciekną słysząc ludzi. Wycie i potępieńcze odgłosy po lewej to dźwięki odstraszające zwierzęta od torów. Proszę uważać na drogę, jest dziurawa. Na roślinach mogą być kleszcze więc każdy kto schodził z drogi powinien obejrzeć się po powrocie. Jeśli chcecie zbliżać się do świetlików, starajcie się przedtem nie używać środków odstraszających komary. Zwłaszcza tych z DEET. To środki owadobójcze i też będą stresować świetliki. Czasami organizujemy spacery po nocnym lesie. W ramach projektu Leśny Przewodnik Iława i okolice Jezioraka https://www.facebook.com/Ilawski A przy okazji. Są już komercyjnie dostępne awatary sztucznej inteligencji, którym można kazać mówić co się chce. Dostarcza je firma Synthesia. Widziałem że ostatnio NCBiR kupił od nich trochę tego. Synthesia oferuje darmowe dema, z dowolnym tekstem, jak poniżej. A poniżej jeszcze dla tych, którzy wolą czytać. Skrócone podsumowanie treści z filmiku: W lesie w Iława latają setki świetlików. Dlatego spacer po nim nocą jest magiczny. Te spektakle odbywają się tylko kilka tygodni w roku, więc serdecznie zapraszam do Iławy. Ale tu chciałem wspomnieć co świetliki mają wspólnego z masonami, szczepionką na covid i terapiami genowymi. Świetliki świecą dzięki lucyferynie i lucyferazie, które są utleniane. Dzięki temu elektron w atomie wzbudza się i potem spada na niższy poziom w powłoce, emitując foton. Tak, świetliki świecą dzięki efektom kwantowym. Te zresztą mają też wpływ na mutacje w DNA. To że lucyferyna z lucyferazą zaświeciły się w myszy, było początkiem terapii genowych i rozwoju Moderny. O czym możecie przeczytać w artykule z roku 2018 „Just the messenger" https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa18 Lucyferazę stosowano przy odkryciu możliwości przedłużenia życia o 40% , o czym traktuje praca sprzed dwóch miesięcy https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2121499119 Te substancje, a także bardzo popularne białko GFP ( Green fluorescent protein ) stosuje się w wielu badaniach biologicznych Ale to są fakty znane. A mnie zainteresowało pochodzenie nazw – lucyferyna i lucyferaza. W źródłach, mówi się że to po prostu „niosący światło” po łacinie. Autor nazw, Raphaël Dubois , w swoich pracach nie wyjaśnia źródła inspiracji. Problem jest taki, że w naszej kulturze, czy to w Polsce czy we Francji Lucyfer kojarzy się z diabłem, szatanem, przeciwnikiem Boga. Nawet jeśli ktoś nie studiował Biblii to ta postać pojawia się i w legendach i w kulturze masowej Czy jest możliwe aby nazwę nadać czemuś w neutralnym kontekście? Zastanawiając się nad tym i szukając, okazało się że te nazwy były nadane w czasie najbardziej natężonych sporów między kościołem katolickim a masonami we Francji. W roku 1877 polski chemik Bronisław Radziszewski odkrywa luminescencję i syntetyzuje lofinę. Dziesięć lat później, inspirowany tymi pracami, Raphaël Dubois odkrywa i nazywa lucyferynę i lucyferazę. I w tych właśnie czasach dzieją się ciekawe rzeczy. W roku 1884 – papież Leon XIII ogłasza encyklikę Humanum Genus, która jest nawoływaniem do intelektualnej walki z ruchami masońskimi. I tutaj wkracza na scenę ciekawa postać - Leo Taxil. Dwa lata wcześniej został wyrzucony z masonerii gdzie dziesiątkami artykułów walczył z kościołem katolickim. Rok po wydaniu wspomnianej encykliki Leo Taxil nawraca się na wiarę chrześcijańską i wydaje „Wyznania wolnomyśliciela”. A zaraz potem„ Diabeł w XIX wieku”, o rytuałach satanistycznych i Lucyferze wśród masonów. Pisze tu o kulcie Palladynów, przybyłym do Francji z Bostonu (USA) i szerzącym się po Francji niczym pożar w suchym lesie. Tu właśnie wspomina o Lucyferze w kontekście mitu prometejskiego. Jako o postaci która niesie ludowi oświecenie i wolność. A w 1897 Leo Taxil przyznaje się na konferencji że wszystkie te opowieści o masonach sfabrykował. Czy tym razem mówił prawdę, czy może znów połasił się na pieniądze za propagandę? Za poprzednie dzieła kupił sobie zamek. Więc może w tym kulcie Lucyfera kryło się ziarenko prawdy? Zbieżność dat wskazuję że nazwy nadane przez Raphaël Dubois mogły być głosem w dyskusji. Może był masonem, może miał przyjaciół masonów. A może po prostu był człowiekiem z poczuciem humoru, i dodał od siebie maleńką prowokację do, rodzącej się dyskusji między kościołem katolickim, a masonami. Jest tu pole do dalszych dociekań, a może i scenariusz na film. Ale stwierdzenie, że w tym gorącym intelektualnie okresie, naukowiec należący do elit swojego kraju, nadał wynalezionym przez siebie substancjom nazwy mocno związane z religią, nie będąc tego świadomym, można włożyć między bajki. And in English: Fireflies, Freemasons and gene therapies Hundreds of fireflies fly in the forest in Iława. That's why walking around it at night is magical. These performances only take place for a few weeks of the year. But here I wanted to mention what fireflies have to do with Masons, covid vaccine, and gene therapies. Fireflies glow thanks to luciferin and luciferase which are oxidized. As a result, the electron in the atom excites and then falls to a lower level in the shell, emitting a photon. Yes, fireflies shine thanks to quantum effects. These effects also influence mutations in DNA. That luciferin plus luciferase lit up in mice was the start of gene therapies and the development of the Modern company. What you can read about in the 2018 article "Just the messenger” (https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa182 ) Luciferase was used in studies that proved the possibility of extending life by 40%, as presented in the work from two months ago ( https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2121499119 ) These substances, as well as the very popular GFP (Green fluorescent protein), are used in many biological experiments But these are known facts. And I was interested in the origin of the names - luciferin and luciferase. In the sources, it is said to be simply from the Latin lucifer, "light-bearer" . The author of the names, Raphaël Dubois, does not explain the source of inspiration in his works. The problem is that in our culture, whether in Poland or France, Lucifer is associated with the devil, Satan, the enemy of God. Even if someone has not studied the Bible, this character appears in legends and in mass culture. Is it possible to give a similar name to something in a neutral context? Reflecting on this and searching, it turned out that these names were given during the most intense disputes between the Catholic Church and the Masons in France. In 1877, the Polish chemist Bronisław Radziszewski discovers chemiluminescence and synthesizes lofin. Ten years later, inspired by these works, Raphaël Dubois discovers and names luciferin and luciferase. And these are the times when interesting things start to happen. In 1884 - Pope Leo XIII publishes the encyclical Humanum Genus, which is a call to intellectual struggle against masonic movements. And here comes an interesting character - Leo Taxil. Two years earlier, he was expelled from Freemasonry where he fought against the Catholic Church with dozens of articles. A year after the publication of the above-mentioned encyclical, Leo Taxil converts to the Christian faith and publishes Confessions of a Freethinker. And right after that, "The Devil in the Nineteenth Century," about Satanic rituals and Lucifer among the Freemasons. He writes here about the cult of the Palladins, who came to France from Boston (USA) and spread through France like a fire in a dry forest. This is where he mentions Lucifer in the context of the Promethean myth. As a figure who brings enlightenment and freedom to the people. And in 1897, Leo Taxil admits at a conference that he fabricated all these stories about Masons. Was he telling the truth this time, or was he making up for the propaganda money again? He bought a castle for his previous works. So maybe there was a grain of truth in this cult of Lucifer? The coincidence of dates indicates that the names given by Raphaël Dubois could have been a voice in the discussion. Maybe he was a Freemason, maybe he had Freemason friends? Or maybe he was just a man with a sense of humor, and he added a tiny bit of a provocation to the nascent discussion between the Catholic Church and Masons. There is room for further research here, and maybe also for a script for a film. But the we can not give the credence to the statement that in this intellectually hot period, a scientist belonging to the elite of his country, gave the substances he had invented names strongly associated with religion, without being aware of it, Can we? ----------------------------- The aforementioned Bronisław Radziszewski founded the first modern chemical laboratory in Lviv. We want to do something similar. To set up an educational synthetic biology laboratory in a small town in Poland. So that young people can benefit from practical, modern education that will prepare them for the future.For example, to work on saving data in DNA in a few years.. A few days ago, DNA Data Storage Alliance joined SNIA (Storage Networking Industry Association). They will develop DNA writing standards for the data industry. This means that such commercial and common technologies are close. Feel free to support our project: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab On the photos, fireflies from the forest in Iława (Poland)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/07/swietliki-masoni-i-terapie-genowe.html
Słów kilka po semestrze studiowania biologii syntetycznej na MIT. I o tym, co z tego wyniknie. Dla Iławy i nie tylko.
Od stycznia do maja miałem przyjemność studiować biologię syntetyczną na najlepszym uniwersytecie świata, razem ze studentami MIT ( Massachusetts Institute of Technology ) i Harvardu (Harvard University). Studiowałem za darmo, online, z Iławy. Biologia syntetyczna, którą interesuję się od jakiegoś czasu, to w największym skrócie – projektowanie i tworzenie nowych organizmów/systemów biologicznych. Ten kurs ( How to Grow Almost Anything – HTGAA 2022 ) rozwijany jest od kilku lat, a przeznaczony jest dla osób które nie są specjalistami w biologii komórkowej. Np. dla informatyków, designerów czy innych hobbystów zainteresowanych tematem. W latach kowidowych studenci MIT/Harvardu i globalni (online) mieli taki dokładnie taki sam tryb nauki. W tym roku stacjonarni mieli otwarte laboratoria na MIT, a my, globalni, dostęp do robotów laboratoryjnych na Tajwanie. O szczegółach kursu nie będę tu więcej pisał, wystarczy wrzucić sobie w tłumaczarkę, tekst Fotisa, programisty (computer scientist) z Oxfordu, który też w nim uczestniczył, rozwijając swoje kompetencje w immunologii: https://nlightnfotis.github.io/2022/05/12/reflections-on-learning-how-to-grow-almost-anything.html lub relację wynalazcy Andresa Rico z poprzedniej edycji https://medium.com/mit-media-lab/democratizing-synthetic-biology-the-media-lab-e79a9817b546 . Andres, w tej edycji, prowadził dla nas warsztaty z bioreaktorów. Nagrałem o tym krótki filmik „Jak z Iławy studiować na najlepszej uczelni na świecie (MIT), za darmo. I o tym co zrobić żeby w Iławie każdy mógł rozwijać swoje projekty.” Do obejrzenia poniżej. A na drugim klipie mówię o tym co te studia wniosą nowego do mojego projektu cyfrowej nieśmiertelności ( https://www.welcomeback.space/polski-strona-g%C5%82%C3%B3wna ). Czyli o części tego co jest w mojej pracy końcowej - o skanerze ciała opartego na konsorcjach bakterii, delegujących zadania wirusom, budującym maszyny w środku komórek ( The Cohort Body Scanner ). Jednak najważniejszym efektem tego kursu będzie moja wzmożona aktywność w kierunku wprowadzenia nowoczesnej, praktycznej edukacji do Iławy. Czyli laboratorium biologii, syntetycznej, pracowni projektów z różnych dziedzin - Fab Labu czy innych rozwiązań idących w tym kierunku. A jeszcze co do różnic między studentami MIT i Harvardu, a nami – globalnymi. Na grupowym zdjęciu Z MIT Media Lab, nas widać tylko jako małe kwadraty na ekranie w sali wykładowej. Zresztą tak jak wybitnych profesorów tu obecnych – Georga Churcha i Johna Glassa. Ale zawsze można zrobić zrzut ekranu i wtedy wszystko prezentuje się całkiem inaczej :-) Pomysł na tą edukację pochodzi od Georga Churcha, a projekt, od kilku lat, organizuje David Sun Kong. I robi to super profesjonalnie. Autor skrina - Danny Chen ( 陳加恩). Często piszę, że w przyszłości widziałbym w Iławie uczelnię na wzór Institute for Advanced Study (IAS - Princeton), sprzed 100 lat. Oczywiście będą to nowoczesne rozwiązania, a MIT/Harvard bardzo dobrze wpisują się w nakreślanie rozwoju globalnej nauki/edukacji. Skorzystamy z tych doświadczeń. A zainteresowanych biologią syntetyczną zapraszam do zalajkowania mojej strony o SynBio na Facebooku: https://www.facebook.com/synbiopl Tam też pojawią się informacje o nowej edycji HTGAA, jeśli tylko będę miał o tym wiadomość. Aktualizacja 12.2023: Kurs opisano także w jednym z najczęściej cytowanych pism naukowych na świecie - Nature: https://www.nature.com/articles/s41587-022-01601-x
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/05/sow-kilka-po-semestrze-studiowania.html
Igrzyska za 25 milionów chlebów.
Podobno w Polsce wszyscy znają się na futbolu. Ja akurat nie, więc pozwolę sobie coś na ten temat napisać, bo chcą stadion w Iławie budować. A dyskusji wokół tego, jak to w Iławie, nie ma żadnej. Po prostu chcą zrobić jakąś sztampę. Za dzieciaka oglądałem wszystkie mecze na mistrzostwach gdzie grała Polska, czasem mecze Jezioraka. Dziś najwyżej zobaczę kilka minut rozgrywki, a stadion Jezioraka odwiedzam raz na kilka lat. Lubię pobiegać za piłką, fajna rzecz, ale fanem oglądania sportu nie jestem. Nawet koszykówki nigdy nie oglądałem choć grywałem. Najwyżej skoki, bo relaksują i usypiają. Choć z drugiej strony wiem, że sport to jedna z najczęściej wyszukiwanych w Google dziedzin, a prognozy mówią że globalny rynek piłek do futbolu ma wzrosnąć z 1,883.6 milionów dolarów w 2019 do 3,712.7 mln. dolarów w 2027. Tak więc, statystycznie, warto w to inwestować. Politycznie sprawa jest jasna. Wyborców dla których piłka może mieć jakieś znaczenie jest w Iławie kilka tysięcy, więc każdy poważny polityk musi być za budową stadionu. Po co głupio tracić potencjalne głosy? Więc w tej sprawie nie da się z ludźmi rozmawiać poważnie. Ale ja mogę poważnie pisać bo politykiem nie jestem. Pytanie – jak inwestować? Obecnie piłka nożna to niewiele więcej niż lukratywny handel ludźmi. Może nam się to nie podobać ale miliardy ludzi na świecie akceptują taki kształt tego biznesu i nieźle się tym bawią. Zabawa na wyższym szczeblu polega na tym, że jak masz pieniądze i akurat wolisz zainwestować w sport, a nie w akcje rudy miedzi czy biotechu, to kupujesz jakiś klub i ludzi skąd chcesz, potem zarabiasz na reklamach, transmisjach, transferach, biletach i gadżetach klubowych. Ale to za granicą. Dochody większych polskich klubów to około 50mln zł rocznie. Większość rodzimych klubów dokłada do interesu* bo wspiera się dotacjami. A koszt budowy stadionu w większym mieście to 200-500mln. U nas ma to być 80 mln. I tutaj moje pierwsze pytanie. Bo o ile najwięksi gracze na tym zarabiają, to małe kluby sportowe raczej nie. Nie słyszałem o biznesach stawiających stadiony w małych miastach. Raczej jest tak, że stawia się je za pieniądze podatnika. I, w ostatecznym rozrachunku, zyskują na tym bogate kluby, bo te małe miasta dostarczają darmowej infrastruktury do treningu młodych i stanowią zaplecze do selekcji najbardziej obiecujących zawodników. Więc, oprócz względów politycznych, czy stadion nam się opłaca? A jeśli nie, czy można zrobić coś żeby się opłacał? Może umowy z korzystającymi ze stadionu, podpisywane na 25 lat, że w razie późniejszego zarabiania powyżej średniej, na grze, 30% mają oddawać miastu? No niby czemu zarabiać mają na tym miliarderzy, a Kowalski co spędza 8 godzin w nudnej pracy i nic go sport nie obchodzi, ma do tego interesu dokładać? Poza tym, patrząc ekonomicznie, budowa takiego stadionu to potencjalna utrata korzyści dla ludzi, których sport w ogóle nie interesuje. W Iławie mamy zdecydowaną nadwyżkę obiektów sportowych w stosunku do miejsc w których ludzie mogą rozwijać się w takich dziedzinach jak nauka czy technologia. Na to kompletnie nie ma pieniędzy. Oczywiście też ma to uzasadnienie polityczne bo ile osób zainteresowanych jest rakietami, genetyką, neuronauką czy robotyką na poziomie wyższym niż klocki? Takiego wyborcy praktycznie nie ma. A pieniądze do zarobienia tu są. Tylko że próby realizacji będą trudne, długodystansowe i wizerunkowo nieopłacalne. Tak więc politycznie sport górą i nie ma tu dyskusji. No ale może udałoby się część ludzi przekonać żeby zamiast dokładać do korytka miliarderom i działaczom PZPN, sport lokalny zamienić z powrotem w zabawę? Chodzi o ligę w której jest zakaz handlu ludźmi. Czyli robimy drużynę z mieszkańców, którzy urodzili się w Iławie i przebywali tu dłuższy czas, i gramy tylko z drużynami, które respektują tą regułę u siebie. Dodatkowo wprowadzamy regułę zakazu gry w tej lidze dla osób które kiedykolwiek zmieniły klub i zakaz gry w ligach PZPNowskich, pod karą finansową. Niby ciężka sprawa ale może na początek jakieś partnerskie miasto by się znalazło do zabawy. Dodatkowo możemy zorganizować ligę robotów. Jak myślicie, za ile lat pierwsza drużyna robotów pokona najlepszą ekipę z ligi mistrzów? Na razie wygląda na to że ludzkość ma jeszcze kilka lat przewagi. Szczerze? Zróbmy cokolwiek oprócz nudnej sztampy bo można oszaleć od tej szarej normalności. Co więcej, powinniśmy zacząć w Iławie jakieś dyskusje. Ale nie takie jak w telewizji, gdzie uczestnicy przychodzą z gotowymi, niepodważalnymi tezami i garścią ciętych ripost, okładając się tym wzajemni ku uciesze publiczności. Brakuje takich dyskusji, których rezultatem jest wspólne wytworzenie nowej jakości i ciekawych koncepcji. * http://www.pte.pl/pliki/1/8905/Ekonomista2017-3_59-87.pdf
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/01/igrzyska-za-25-milionow-chlebow.html
Ścieżki Hawkinga - dajmy wszystkim dostęp do lasów.
Ścieżki Hawkinga to pomysł polegający na umożliwieniu ludziom niepełnosprawnym i mniej mobilnym seniorom, dostępu do lasów na własną rękę. Z uwagi na stan dróg, do lasu nie można wjechać zwykłym wózkiem inwalidzkim. A można zapewnić możliwość wypożyczenia elektrycznego wózka terenowego, który może poruszać się także po leśnych drogach. Ścieżki Hawkinga to miejsca gdzie będzie można wypożyczyć taki wózek i pojeździć nim po okolicy. Najlepiej gdyby te przejazdy odbywały się wśród lasów rekreacyjnych. Czyli np. po proponowanych Lasach Miejskich w Iławie ( https://www.klip.ilawa.pl/las-miejski ) . W lasach gospodarczych, a takie są obecnie wszystkie lasy wokół Iławy, jeździć będzie ciężej bo drogi poryte są koleinami po maszynach leśnych. To świetne rozwiązanie zarówno dla mniej sprawnych ruchowo mieszkańców Iławy jak i turystów, którzy otrzymają możliwości jakich nie mają nigdzie indziej. Tego rodzaju usługa to innowacja na skale globalną. W samej Polsce, jeśli byłaby wdrożona na skalę krajową, pozwoli na dostęp do lasów setkom tysięcy ludzi, którzy dotąd nie mieli takiej możliwości. Dzięki właściwościom terapeutycznym lasów, wpłynie to korzystnie na ich zdrowie, a w konsekwencji zmniejszy koszty opieki zdrowotnej. To rozwiązanie dla 99% niepełnosprawnych, których nie stać jest na kupienie sobie prywatnie takiego wózka. Przykładowy terenowy wózek elektryczny W praktyce zacznie się od dowożenia wózka do lasu na życzenie klienta, ale docelowo będą to stacje w których wózki będę po prostu czekały na użytkownika. Wraz z systemem, który umożliwi łatwe przesiadanie się z samochodu/taksówki/autobusu, na wózek. Nazwa projektu wywodzi się oczywiście od słynnego fizyka, specjalisty od czarnych dziur, który też poruszał się na wózku inwalidzkim. Pomysł to ekonomiczna odpowiedź na fakt, że będzie bardzo ciężko o dostosowanie lasów rekreacyjnych do niepełnosprawnych, przy pomocy budowy utwardzonych ścieżek. Chodzi oczywiście o koszty ich budowy, na co finanse mogą się nie znaleźć. Wózki terenowe wydają się być rozwiązaniem znaczne tańszym. Istnieją już punkty w których można wypożyczyć wózek terenowy ale nie znam miejsc gdzie punkty te rozstawiane są systemowo przy lasach. Czy znajdą się na to fundusze? Nie wiem. Jeden z urzędów, który szukał pomysłów na innowacje dla niepełnosprawnych, więc się do nich zwróciłem, wstępnie był zainteresowany projektem. Po trzech miesiącach jednak zaczeli sugerować, że to wcale nie jest innowacja, a poza tym skojarzyli że nie mogą dawać grantów na takie projekty bo coś tam w mają w przepisach. No więc poszukam innych opcji. Jeżeli chodzi o dodatkowe szczegóły to: - oczywiście zapewniamy bezpieczny trening z obsługi wózka, - wózek będzie miał GPS w celu lokalizacji, - utrzymywany będzie ciągły kontakt z użytkownikiem, za pomocą krótkofalówki, - w razie potrzeby błyskawicznie zostanie zapewniona pomoc. PS.Co go finansów to np. tu mamy piękny program dostosowywania szlaków dla potrzeb seniorów i osób niepełnosprawnych: https://www.gov.pl/web/sport/ogloszenie-otwartego-rzadowego-konkursu-ofert-na-dofinansowanie-realizacji-zadan-publicznych-z-zakresu-czesci-40-budzetu-panstwa---turystyki-w-2022-roku . Tyle że, przechodząc do szczegółów, można w ramach tego programu wziąć kubełek farby, odmalować szlak, zrobić do tego materiały informacyjne, apkę i kogoś przeszkolić. O tym że na leśne szlaki niepełnosprawni obecnie nie wejdą, to nikt nie pomyślał. W związku z tym wysłałem maila do Ministerstwa Sportu i Turystyki, Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej i Ministerstwa Klimatu i Środowiska, żeby się może tym zajęli.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2022/01/sciezki-hawkinga-dajmy-wszystkim-dostep.html
Inicjatywa na rzecz wprowadzenia BIOLOGII SYNTETYCZNEJ DO KRAJOWYCH INTELIGENTNYCH SPECJALIZACJI.
Wiemy, że nauka w Polsce utrzymywana jest na niskim poziomie. Pominiemy analizę przyczyn. Działania wyglądające na próbę zmiany tego stanu rzeczy, lub pozorowanie chęci do zmiany, robione są w sposób standardowy, ścieżką urzędniczą, więc nie zmieniają rzeczywistości ani stopnia zacofania.* Weźmy choćby inicjatywę Funduszy Venture Capital, które są praktycznie urzędami finansowanymi przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Instytucje te nie są skłonne do zainteresowania się projektami wychodzącymi poza schematy dopuszczane w dokumentach urzędowych. W rzeczywistych funduszach Venture Capital, które na świecie powstawały pod wpływem sił rynkowych, zakładane przez osoby z żyłką przedsiębiorczości, podobną barierą mogą być aktualne trendy za którymi podążają inwestorzy. Ale to już jest ich problem bo grają kapitałem prywatnym, nie publicznym. Natomiast w organizacjach wydających pieniądze publiczne, mamy prawo, jako obywatele interweniować. Polepszy to szansę na wspomaganie przez te instytucje pomysłów wykraczających poza ograniczone schematami widzenie. W związku z tym proponujemy kreślenie śmielszych wizji i odważniejsze podejście do problemu. Na poziomie rozporządzeń, możemy tylko skłonić czynniki rządowe do zwiększenia pola możliwości zainteresowania urzędników z Funduszy Venture Capital. Bez tego nie będą nawet mieli odwagi się wychylić w stronę, choćby właśnie, biologii syntetycznej. Proponujemy wpisanie do KRAJOWYCH INTELIGENTNYCH SPECJALIZACJI (KIS), BIOLOGII SYNTETYCZNEJ (SYNBIO), szczególnie wspomaganej sztuczną inteligencją (SI). W KIS, SYNBIO widnieje tylko w akapicie przy lekach i nie jest ujęta systemowo. Na równi z ofertą do istniejących uczelni i naukowców, proponujemy danie możliwości rozwoju ludziom, którzy nie wybrali kariery w strukturach urzędniczych państwa, w pionie nauki, a są zainteresowani prowadzeniem badań. Wystarczy tutaj danie dostępu do podstawowego sprzętu znajdującego się na wyposażeniu jednostek dotowanych z kieszeni każdego obywatela. (szczegóły do opracowania). Podstawowa wiedza na temat biologii syntetycznej jest ogólnie dostępna, więc należy skupić się na umożliwieniu dostępu do sprzętu podstawowego. W dłuższym czasie może to być pomoc w finansowaniu sprzętu na poziomie dorównującym topowym laboratoriom. Wiemy że pieniądze w kraju są, bo zamiast dofinansowywać lokalny rozwój, więcej płacimy na naukę w UE niż wraca stamtąd, na ten cel, do nas. Aż tak bogaci jesteśmy żeby dopłacać do nauki Holendrom, Niemcom czy Francuzom? Na poziomie ogólnym należy dążyć do skrócenia czasu spędzanego przez młodych ludzi w szkołach, tak aby młodzież mogła skupić się na rozwoju i nauce. Niestety szkoły nie są zainteresowane prowadzeniem atrakcyjnych i rozwijających kół naukowych i zainteresowań, więc trzeba to zorganizować poza tym systemem. Lecz ten projekt to materia skomplikowana, która rozwijana będzie później. * Sztandarowe przykłady to choćby informatyzacja, która dotarła do szkół i uczelni o ćwierć wieku za późno. Mówiłem o tym choćby tutaj: https://youtu.be/JTYb2zEiPco . Taka sama sytuacja jest ze sztuczną inteligencją. Sam miałem okazję pracować przy projektach dotyczącej sztucznej inteligencji już 8 lat temu. W 2016 próbowałem nawet zainteresować urzędników pomocą przy moim projekcie, wykorzystującym SI. Ale nie było to ani modne, ani obecne w urzędowych programach. Dopiero kilka lat po tym jak zajął się tym cały świat, w Polsce planuje się utworzenie hubów SI na uczelniach i wszyscy chcą robić projekty oparte o SI. A co się działo od momentu gdy prof. Tadeusiewicz napisał „Sieci neuronowe” (1993) i można było zacząć rozwijać ta dziedzinę technologii w Polsce? Długo, długo nic. Aż do roku 2019, gdy prezydent Andrzej Duda opowiedział o profesorze dowcip. „Jest ogólnoświatowa konferencja rektorów w Afryce. Z Europy leci samolot pełen rektorów, nastąpiła awaria i samolot gdzieś w okolicach Afryki Równikowej spadł do dżungli. Niestety wszyscy rektorzy zostali zjedzeni poza jednym. Poza panem prof. Ryszardem Tadeusiewiczem, rektorem AGH. Dlaczego? Bo wódz plemienia był jego kolegą na elektrycznym, na AGH” . A potem znowu nic. Więc może w końcu pomyślimy o przyszłości? Oczywiście, tak jak w biznesie, w nauce czy technologii warto być tym drugim i wprowadzać już sprawdzone rozwiązania. Ale trzymanie się kurczowo jedynie tej strategii, oznacza że nigdy nie zgarniemy większej puli w światowej grze o odkrycie i pierwszeństwo. Więc warto, czasem, trochę zaryzykować. Dlatego też, jeszcze przed covidem, chciałem stworzyć klub nauki gdzie młodzież mogłaby się pobawić interfejsem, mózg-komputer, CRISPRem (edycja genów). Udało nam się skorzystać z komputera kwantowego i mocy obliczeniowej do sztucznej inteligencji – i to tylko dlatego że za darmo udostępniały to prywatne, zagraniczne podmioty (online). U nas ministerstwo sponsoruje szkołom klocki-roboty, mikroskopy (oczywiście tylko optyczne) i pasywny VR. To ma być przygotowanie do życia w skansenie czy co? Robotykę którą teraz ministerstwo edukacji chce wprowadzać do, szkół już kilkanaście lat temu przerabiali edukatorzy prywatni. A dobrym momentem na jej wpowadzenie był rok 1971 ( 50 lat temu!) , gdy wyszła jedna z moich ulubionych książek przeglądanych w dzieciństwie: "Nowoczesne zabawki": Powyższy apel zostanie wysłany, po dopracowaniu, w nowym roku do odpowiednich urzędów i wybranych posłów. Dla zainteresowanychtematyką: informacje o synbio wrzucam czasem tutaj https://m.facebook.com/synbiopl Aktualizacja 20.02.2022. Jeszcze jeden dowód na to jak zacofane są polskie elity. Zamiast rozwijać własną technologię, to chcą kupować. Pomimo tego że w Polsce już jest firma, która produkuje komponenty do takich komputerów, a i fizyków kwantowych też mamy. Zawsze kilkanaście, kilkadziesiąt lat za rozwiniętym światem...
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/12/inicjatywa-na-rzecz-wprowadzenia.html
Wesołych Świąt!
Do życzeń dołączam filmik o tematyce światecznej, który nagrałem. Miało być o podłaźniczce - staropolskiej, słowiańskiej choince, a dodały się do tego Saturnalia, Saturn, Rzymianie, Zaratustrianizm i inne dziwa. Z tego wszystkiego opowiedziałem, po staropolsku, legendę o choince, nidźwidziu i Dzicionteczku. https://youtu.be/ulmqjO7JMlY I przy okazji. Technologia skanowania 3D tak bardzo zeszła pod strzechy że zrobiłem skan swojej twarzy, o całkiem przyzwoitej jakości, budżetową komórką. I to "w ciemno" bo apka nie ma trybu selfie. Model małej czy dużej rzeźby robi bez problemu. To od razu można wydrukować, obrobić w Blenderze czy wrzucić do wirtualnej rzeczywistości. Nic, tylko kupić drona skanującego i wkleić obiekty z Iławy do metawersów. I tak za kilka lat wpadnie tu rój dronów Google czy Facebooka i zeskanuje wszystko dla siebie. A co do pozyskania funduszy na nowoczesną edukację w Iławie, zakup sprzętu, utworzenie laboratoriów, zatrudnienie otwartych na rozwój nauczycieli, to zaczyna się rysować ciekawa możliwość. Ogólnie powiem że związana jest z funduszami Venture Capital. Z tego można finansować startupy, ale następnie, z zysków, można już finansować edukację i rozwój. O ile zwykłe urzędy są zacofane, to te fundusze (mimo że w Polsce, w większości też są po prostu urzędy rozdzielające pieniądze z budżetu) mają pozwolenie na bardziej przyszłościowe myślenie. Patrząc na startupy finansowane przez polskie fundusze VR, też widać że większość to jacyś znajomi królika, których jedynym pomysłem jest skopiowanie czegoś z Zachodu, ale są tu i rzeczy dość nowatorskie. No zobaczymy :-) I jeszcze o animacji i nowoczesnej edukacji (oglądać z dźwiękiem)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/12/wesoych-swiat.html
Głowa w piasek. I nie śmierdzi.
Władze znowu mają problem z wzięciem pod uwagę opinii mieszkańców. Czy dlatego, że mogą być zagrożone interesy osób ustosunkowanych, nikt nie odważy się ruszyć palcem? Nawet nie sprawdzono czy z Ziemniaczanki śmierdzi dwutlenek siarki czy coś innego. Bo w Iławie, od czasu do czasu, śmierdzi jak diabli. Koło dworca czy w lesie obok cegielni, śmierdzi często. Do tego, że przejeżdżając koło ziemniaczanki rowerem muszę się przygotować na uczucie duszenia w płucach, to już się przyzwyczaiłem. Na spacery też trzeba wybierać trasy omijające tamte rejony. I co na to władza? Jedynie pozoruje próby rozwiązania problemu smrodu. Mieszkańcy mocno skarżyli się już rok temu. Skutki? WIOŚ zrobił „kontrolę” i stwierdził że działania Ziemniaczanki „mogą stanowić źródło powstawania nieprzyjemnych zapachów” i że WIOŚ nie może nic w tej sprawie zrobić. Prezes tego biznesu sobie publicznie zakpił z mieszkańców stwierdzając "Nie czuję się kompetentny, aby oceniać subiektywne wrażenia zapachowe okolicznych mieszkańców". I po roku śmierdzi dalej. Co trzeba zrobić? Ten smród może być toksyczny. Może niszczyć układ oddechowy, serce i odporność mieszkańców. Należy to zbadać i o wynikach powiadomić mieszkańców. W zależności od wyników pomiarów substancji w powietrzu zadecydować o kształcie bezpośredniej akcji społecznej. Jeżeli nie znajdzie się rozwiązanie, rolnicy powinni zostać poinformowani o tym, że będą musieli znaleźć sobie nowego odbiorcę. Nikt nie podjął się nawet diagnozy problemu. Nie przeanalizowano nawet tego co tak śmierdzi. Które związki chemiczne. Nie próbowano dowiedzieć się czy są szkodliwe, toksyczne, rakotwórcze. Praktycznie pominięty został zarówno problem uciążliwości zapachowej, jak i zdrowotnej. Mieszkańców Iławy, jak to jest w zwyczaju, zlekceważono. Biorąc pod uwagę to że w przetwórstwie ziemniaczanym używa się kwasu solnego, a przy procesach emitowany jest np. dwutlenek siarki, należy podjąć systematyczne badania powietrza wokół zakładu i w miejscach do których dochodzi odór, czyli do, co najmniej, połowy Iławy. Musimy znać skład tych emisji. Czy jest w nich dwutlenek siarki czy także inne niebezpieczne substancje? Choć na początku roku prezes tłumaczył iławskiej delegacji że to wody transportowe, nie możemy wszystkiego przyjmować na wiarę. W maju dowiedzieliśmy się że zbiorniki są lepiej czyszczone, a parametry zredukowane o setki procent. I dalej śmierdzi. Byś może mniej, ale znowu pytanie. Czy ktoś prowadzi pomiary i statystyki? „Kontakt z tym dwutlenkiem siarki powoduje podrażnienie górnych dróg oddechowych i może przyczyniać się do rozwoju stanów zapalnych i chorób, takich jak zapalenie oskrzeli, płuc czy rozedmy płuc. Szczególnie wrażliwi na działanie dwutlenku siarki są astmatycy oraz osoby cierpiące na schorzenia układu sercowo-naczyniowego. U tych pierwszych objawia się ono zaostrzeniem problemów z oddychaniem, u tych drugich – arytmią, kołataniem, dusznościami, a w skrajnych przypadkach zawałem. Długotrwałe wdychanie tlenków siarki skutkuje uszkodzeniem dróg oddechowych i zwiększoną podatnością na infekcje. Oddziaływanie tego gazu na organizm może jednak mieć poważniejsze konsekwencje. SO2 za pośrednictwem krwiobiegu przenika bowiem do tkanek i ulega kumulacji w organach wewnętrznych. Poza ściankami tchawicy i oskrzeli odkłada się również w węzłach chłonnych, mózgu, śledzionie i wątrobie. Duże stężenie tlenków siarki w powietrzu może przyczynić się także do zmian patologicznych w rogówce oka. Deponowanie się toksycznych związków w narządach ustroju może przyczynić się do powstawania ognisk zapalnych, które z kolei mogą inicjować zmiany nowotworowe.” * W związku z tym należy wykonać badania np. którąś z metod chromatografii gazowej. Mieszkańcy mają prawo wiedzieć czym oddychają. Należy także, metodą statystyczną porównać zapadalność mieszkańców Iławy na choroby górnych dróg oddechowych i choroby serca, w zależności od odległości miejsca zamieszkania/pracy od Ziemniaczanki. Do ewentualnego postępowania na drodze prawnej, można wykonać badania metodą olfaktometrii dynamicznej i sporządzić „mapę smrodu”. Jeżeli urzędy nie zaczną działać natychmiast, i po gospodarsku – po pierwsze zlecając wymienione badania powietrza niezależnym ekspertom, to należy zorganizować zbiórkę wśród mieszkańców na takie badania. Jeżeli, po ekspertyzach, okaże się że w powietrzu nie ma substancji szkodliwych, smród nie ma wpływu na zdrowie, a problemem jest tylko zapach, można odstąpić od natychmiastowej akcji bezpośredniej, podejmując działania długookresowe. Działania te powinny mieć na celu przywrócenie wyczuwalnych imisji do stanu sprzed kilku lat, gdy było to akceptowalne. Na dworcu chyba śmierdzi codziennie. Jeżeli tak się nie stanie trzeba po prostu przekierować rolników do innych odbiorców. Mamy węzeł kolejowy i cały świat do dyspozycji więc nie jest to jakiś problem. A pracownikom, którzy stracą zajęcie, powinny pomóc odpowiednie urzędy. Jest tych instytucji sporo. Kto to wszystko ma zrobić? Jest w Iławie, co najmniej, kilkuset ludzi, którzy biorą pieniądze z budżetu państwa. Może ktoś z nich? A może rozwiązanie jest proste? Kilka dni temu kontaktowałem się z Instytutem Mikrobiologi Uniwersytetu Warszawskiego w sprawie niszczenia toksyczności pewnych produktów za pomocą bakterii. Może i na ten smród znajdzie się tego podobna technologia? * https://smoglab.pl/dwutlenek-siarki-w-polsce-zle-na-balkanach-gorzej-czym-truje-nas-smog-4
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/12/gowa-w-piasek-i-nie-smierdzi.html
Cała wstecz!
Właściwie to miałem napisać o tym dlaczego w Iławie nie ma środków na nowoczesną edukację, a za to realizuje się projekty opóźnione o ćwierć wieku. Ale skoro ludzie wolą tutaj historię to cofnijmy się o 75-100 lat. W naszych lasach pełno jest pamiątek po wojnie. Zaczynając od kompleksu przedwojennych strzelnic, na których pozostałościach widziałbym ciekawy lasek miejski (o projekcie tutaj: https://www.klip.ilawa.pl/las-miejski ) po niewybuchy. Pamiętam jak za młodu bawiliśmy się w rozminowywanie i jechałem przez środek Iławy z pociskiem przeciwlotniczym na bagażniku roweru Wigry. A starszy ekspert z podwórka wydłubywał z nich trotyl. No ale były to lata osiemdziesiąte. Wczoraj przeszedłem się wzdłuż zygzakowatych okopów – transzei, które ciągną się przez około 10 km od Iławy. Normalnie gdy się to mija jest to po prostu coś znajomego. Ale dłuższy spacer wzdłuż tego wykopu działa na wyobraźnię. To pamiątka z czasów pierwszej wojny światowej. Więcej o tych zygzakach w postach: https://www.facebook.com/Ilawski/posts/28860906993875 https://www.facebook.com/Ilawski/posts/289748693158124 Poniżej zdjęcia miejsc po działach przeciwlotniczych (przy drodze wylotowej z Iławy na Radomno), transzei- zygzaków (jez. Katarzynki), okopów właściwych (za os. Lubawskim) i kompleksu strzelnic, magazynów (za os. Podleśnym). I rzutnia granatów opisana w poście: https://www.facebook.com/Ilawski/posts/291934279606232 To wszystko, wraz z laskiem miejskim przy strzelnicach w Iławie (tu propozycja stworzenia tego lasku: https://www.klip.ilawa.pl/las-miejski ) może zmienić się w ciekawy szlak historyczno-przyrodniczy. Szkoda że nie ma już przejścia przez tory na wysokości jeziora Czystego (koło Smolnik), bo byłaby to prosta trasa do okopów i rzutni granatów przy os. Lubawskim. Tak jak na to patrzę to dziwię się że nie zostało to jeszcze zrobione. Bo czego, jak czego ale historyków to mamy w Iławie urodzaj. A ja jestem robotnikiem do spraw przyszłości więc to nie moja działka. Ale historia przyciąga. Z tym że jeżeli przyciąga fundusze, które powinny być wykorzystane do tworzenia naszej przyszłości to zaczyna być problem. I tak jak teraz widzę reklamy, które mówią o tworzeniu pracowni robotyki (poszła na to kasa od PiS w ramach programu Laboratoria Przyszłości) to trzeba powiedzieć – stop, spóźniliście się o 40 lat. Ta książka poniżej, wydana w latach siedemdziesiątych była jedną z moich ulubionych „lektur” w dzieciństwie. W tym czasie szkoły, na lekcjach techniki proponowały naukę zbijania karmników z patyków - dla ptaków. Gdy teraz chcą uczyć programowania, teraz gdy każdy może się tego nauczyć sam z tutoriali, to mówmy głośno – szkoda pieniędzy, spóźniliście się, co najmniej, 30 lat. Trzeba to było zrobić gdy dzieciaki kupowały w kiosku Bajtki, a wokół nie było żadnego komputera na którym można by zacząć naukę. Gdy wydają miliony na sale do nauki oprogramowania, które powstało ponad 20 lat temu, trzeba jasno stwierdzić – teraz to kosztowna bzdura, znowu się spóźniliście. O psychologii tego zapóźnienia może kiedyś indziej. Teraz powtórzę tylko – za nowoczesną edukację musimy wziąć się sami, za własne pieniądze. Młodzi ludzie powinni dostać szansę na rozwój. Taki system. I zmienić możemy go tylko na małą skalę. Wokół siebie. A w myśleniu o przyrodzie nasze władze też nie chcą wybiegać w przód. I także zadowalają się podążaniem za wytycznymi przesyłanymi z centrali. Np. rok temu, publicznie na radzie miasta, proponowałem objęcie tego terenu Bagienka na Gdańskiej ochroną jako użytek ekologiczny. Ale ani myśleli o rezygnacji z wstawienia tam wybiegu dla psów. Oprócz hałasu w dzień, nastawiali tam lamp, które świecą całą noc, psując zwierzętom rytm biologiczny. Natomiast teraz, w swoim planie piszą że takie oczka wodne właśnie trzeba obejmować ochroną jako użytek. Ale o miejskim planie klimatycznym dla Iławy nagrałem poniższy filmik. Z nowych rzeczy jest tutaj o propozycji utworzenia Rezerwatu Biosfery wokół Iławy. I dość dobrze się to zgra ze szlakiem historyczno-przyrodniczym i lasami rekreacyjnymi.:
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/10/caa-wstecz.html
In Memoriam J.D.J.T.
Zmarł Józef Darski (Jerzy Targalski). Pozwalam sobie zamieścić kilka słów o nim, bo pisałem teksty dla jego portalu (ABCnet) i miałem okazję poznać go osobiście. Ogółowi najbardziej znany był chyba z książek z serii „Resortowe Dzieci”. Wspaniała analiza o tym jak się w Polsce robi karierę. Poparta tonami dokumentów. Popularne były też jego filmiki z analizami geopolitycznymi. Od kiedy pamiętam zawsze gdzieś tam skłaniał się w stronę PiS, choć stojąc z boku i często chłoszcząc ich niemiłosiernie, nawet w ich flagowych mediach. Zresztą z powodu tego PiS odszedłem od współpracy z nim. Z moim wolnościowym podejściem, nie było nam razem po drodze. Mimo tego zachowałem do Targalskiego sympatię i zwyczaj odwiedzania czasem jego mediów. Ostatnim razem, gdy z nim rozmawiałem, u niego w domu na obiedzie, dyskutowaliśmy również o skuteczności propagandy PiS. Było to kilkanaście lat temu, gdy PiS był w opozycji. Główna grafika, którą miał na stronie (autorstwa A.Gacparskiego), pochodziła właśnie z tego okresu. Wyszła pierwszy raz w ABCnet. Bardzo mu się spodobała. I jak widać przywiązał się do niej. To był okres kiedy pozywał go Michnik. Za proste stwierdzenie faktu, że ten usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści. Nawet pisałem o tym na jego portalu: https://jozefdarski.pl/1313-w-obronie-prawdy-i-wolnosci-mysli * U Targalskiego, obok bieżących analiz politycznych, szczególnie na kierunku wschodnim - od czego był ekspertem, często przewijał się problem elit. Być może dzięki temu, po współpracy z nim, już nigdy potem nie przyszło mi do głowy, żeby aspirować do jakichkolwiek z nich. Choć po części było to na pewno powodowane doświadczeniem z poznaniem rzeczywistości elit lokalnych w jednej z iławskich partii politycznych. I to od wewnątrz. To było przerażające doświadczenie. Obserwacja ludzi tępych, a nawet wtórnych analfabetów, którzy są lokalnymi liderami, a często ich jedyną umiejętnością jest przepychanie się przy korycie, budowanie koalicji brudnych interesów i korumpowanie popleczników za pieniądze z budżetu lub za stanowiska. Zresztą, widzimy to nie tylko lokalnie, prawda? Jego ostatni felieton też dotyczy elit. To smutny wniosek, o tym że prawdziwych elit narodu już nie da się wyłonić. Nawet gdy Polska będzie upadać. https://jozefdarski.pl/13870-jak-wylaniaja-sie-elity Cóż mogę dodać? Z Polski niewiele już zostało. I elit narodowych rzeczywiście już nie będzie. Ale w zglobalizowanym świecie będą potrzebne elity ludzkie. Na Ziemi rządzonej przez kilkadziesiąt osób, przy pomocy mediów opartych na sztucznej inteligencji i manipulacji pieniądzem, czy punktami w systemie zaufania społecznego. Na Ziemi pędzącej w kierunku idiokracji, potrzebujemy niezależnych ludzi – wykształconych, myślących i aktywnych. I takie elity powstaną. Spoczywaj w pokoju. ___ Aktualizacja. 21.09.2021 A tak na marginesie, jeśli już jesteśmy przy sprawach ostatecznych. Miliarderzy mocno inwestują w nieśmiertelność biologiczną. https://www.cnbc.com/2021/09/21/silicon-valleys-quest-to-live-forever-could-benefit-the-rest-of-us.html . Nic w tym dziwnego. Ale to im się nie uda, o czym mówię od kilku lat: https://youtu.be/_WicM79z3TQ . Nie ma w nas cudownego przełącznika, którego znalezienie uchroni nas przed śmiercią. Musielibyśmy przeprogramować cały organizm, a najlepiej całą rasę. Dlatego też jedynym rozwiązaniem jest przeniesienie się w przyszłość za pomocą nieśmiertelności cyfrowej, w oparciu o zdeterminowaną społeczność, która przez wieki dbać będzie o zabezpieczenie naszych danych. I to nad tym musimy popracować. No ale bogaci wolą próbować przepchać się na osłach, objuczonych workami złota, ucho igielne. Chyba ktoś z MEN czyta mojego bloga, bo wczoraj Czarnek powiedział w TVP, że dadzą szkołom miliard żeby w szkołach uczniowie mogli zacząć uczyć się podczas przeprowadzania eksperymentów. Przedstawiałem ten problem w poprzednim wpisie. Próżny trud Panie Ministrze. Nie będzie żadnych eksperymentów, chyba że przyjedzie telewizja lub kurator. Nauczyciele pozamykają gadżety naukowe w szafkach, wpiszą jakieś sztampowe zwroty do swoich raportów i będzie tak jak zwykle. Oni nie mają żadnej motywacji żeby ruszyć palcem. * Update 10.12.2021 - w nawiązaniu: W TVP poszły kawałki filmu z nawalonym Michnikiem u Jaruzelskiego. Ten film powinien być puszczony publiczności już kilkanaście lat temu. Mówił o nim wcześniej Braun ( https://youtu.be/XxvlYSAjcJ8?t=2981 ). No ale tak to jest że elity traktują ludzi jak barany. Na pewno pomaga w tym to że trzy główne telewizje jak wywodzą się ze służb. I w życiu nie będą działać w interesie Polaków. Zresztą opowiadanie że komunistyczne służby zostały w pełni rozwiazane w 2007 to też bajki dla mas. Rodziny służbistów świetnie radzą sobie z dymaniem podatników na hajs, nie dając nic w zamian. Miliardy z budżetu zasilają stare, komunistyczne rodziny, wszystko legalnie, w imię sprawiedliwości społecznej, wyrównywania szans, rozwoju narodowego biznesu i wielu innych. Co prawda nie można nic z tym zrobić, ale warto o tym wiedzieć :-)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/09/in-memoriam-jdjt.html
Warto wiedzieć. O przyszłości edukacji w Iławie.
Aktualizacja 27.08: Info z mojego udziału w "leśnym" Hackathonie, na Wizji Rozwoju - Gdynia 21, i z rozmowy z premierem, na dole strony. Jeszcze przed pojawieniem się covid-19 wspominałem kilka razy o potrzebie wprowadzenia w Iławie praktycznej edukacji w zakresie edycji genów CRISPR-Cas9. Ten mechanizm o dziwnej nazwie to nic innego jak sposób obrony bakterii przed wirusami. Chronią się one wszczepiając wycięty kawałek kodu genetycznego wirusa do własnego kodu. W ten sposób zapewniają sobie odporność. Brzmi znajomo? Gdyby były środki i chęci mielibyśmy kilkunastu, może kilkudziesięciu ludzi którzy poznali te mechanizmy, mogliby, przy okazji, zrozumieć szczepionkę mRNA, samodzielnie powielać DNA za pomocą PCR, przeanalizować ewentualne skutki eksperymentu zaszczepiania większości populacji. Wiedza o tym dostępna jest na kliknięcie. Brakuje nam tylko laboratoriów i wytłumaczenia chętnym kilku kwestii, na które, być może sami nie będą w stanie znaleźć odpowiedzi. Oczywiście początki byłyby skromne – planowałem jakieś proste zestawy do samodzielnej edycji genów w organizmach. Można je kupić. Na szczęście to nic straconego. Na nowoczesną edukację publicznych środków nie będzie ale jest inna droga. Urzędnicy dalej uważają że uczenie się to zakuwanie pamięciowe. Skądinąd wiem że w szkołach podstawowych jest, mniej więcej, tyle samo eksperymentów, co w czasach gdy ja się uczyłem. Reszta to teoria. A gdy ja się uczyłem, podczas ośmiu lat, eksperymenty były dwa – machanie skakanką aby pokazać fale i polewanie alkoholem białka jajka, żeby pokazać że picie szkodzi. W ten sposób nigdzie nie dojdziemy i zrazimy młodych ludzi do nauki. Nowoczesna edukacja wygląda inaczej i nie potrzebuje zapamiętywania wiedzy, która jest wszędzie, ale umiejętności szukania, weryfikacji możliwości eksperymentowania, pomocy w rozumieniu mechanizmów. No i i sprzętu. Skoro nie ma na to pieniędzy publicznych, to skąd je wziąć? Zarobi się. Skończyłem właśnie badania rynkowe produktów w ramach projektu „Leśny Przewodnik”. Oprócz informacji pojawiły się też na horyzoncie obiecujące kierunki rozwoju. Docelowo będą to właśnie produkty oparte na modyfikacji genów w odmianach organizmów występujących lokalnie. Oczywiście środki bezpieczeństwa będą podwyższone w stosunku do produktów modyfikacji genetycznych oferowanych przez globalne korporacje. Do pojawienia się naszych produktów tego typu, na rynku , miną lata. Jednak, mam nadzieję że szybko pojawią się środki na laboratoria i zaplecze informatyczne/sztuczną inteligencję, - dzięki sprzedaży mniej zaawansowanych ale innowacyjnych i skutecznych produktów. I właśnie te laboratoria będą pełnić także ważną rolę edukacyjną w Iławie. Niech ludzie mają szansę wyrobić sobie własną opinię na podstawie własnej wiedzy i doświadczeń. Nie będą musieli wtedy wpadać w dysonanse poznawcze, obijając się między propagandami różnych grup interesów. A co do nowoczesnej edukacji. Wczoraj usłyszałem że chłopak z Iławy dostał się do najlepszego liceum w Polsce. Choć ostatecznie wybrał inną szkołę. Wiem doskonale że uczył się głównie sam, z tutoriali z YouTube. Bywał też u mnie na zajęciach ze sztucznej inteligencji, ale nie zdołał się tu raczej niczego nauczyć bo covid zamknął tą możliwość. Z YouTube nauczył się teorii bo akurat w matematyce nie potrzeba wiele sprzętu. Ale w innych dziedzinach już nie ma tak lekko i do eksperymentów potrzebujemy urządzeń. Więc talenty nie matematyczne nie mają dużych szans rozwoju w Iławie. Zmienimy to. A na razie proponuję popatrzeć na poniższy filmik. Czyż to co widzimy, dzięki temu że dzięki nauce możemy lepiej rozumieć świat, nie jest piękne? Tu akurat od momentu gdy miliardy maszyn molekularnych kopiują DNA ale warto obejrzeć cały. Link: https://youtu.be/7Hk9jct2ozY?t=157 Potrzeba nam także innych kierunków atrakcyjnych dla młodzieży. Mija era programistów, klepaczy-koderów. Kod będą tworzyć maszyny do których będziemy mówić naszym językiem. Trochę potrwa czekanie na takie rozwiązania przyjazne dla zwykłych użytkowników ale to nastąpi. Ale AI/software deweloperzy będą jak najbardziej przydatni. Moglibyśmy kształcić takich w Iławie. Potrzeba tylko wizji i chęci u władz. Podsumowując, kilka kierunków, które by nam się przydały i które można zrobić. - kognitywistyka, - rozwój oprogramowania i sztucznej inteligencji, gry, przygotowanie do życia w wirtualnej rzeczywistości, - biznes w praktyce, - genetyka stosowana i biologia syntetyczna, - fizyka i komputery kwantowe, - bioróżnorodność, zdrowie, relaks w turystyce i życiu mieszkańców, - psychologia, badania opinii i propaganda. Jasne że nie możemy próbować robić tego w tradycyjny sposób. Czyli żadnego otwierania szkół z tradycyjną kadrą pedagogiczną. To droga donikąd. Ostatnio mignęło mi jakieś ogłoszenie rekrutujący nauczycieli do jakiejś "nowoczesnej szkoły w chmurach" nowoczesne w niej było tylko wynajęcie jakiejś agencji reklamowej żeby im napisała nowoczesne teksty i wkleiła wciągającą grafikę. Za tą fasadą kryła się tradycyjna, nieefektywna szkoła finansowana ze środków publicznych i objęta wymogami kuratoriów. Czyli stary, pruski model w którym uczeń jest pustym dzbanem do którego kadra nauczycielska powoli przelewa teoretyczną wiedzę z ksiąg. Co do covida, który nam nieodmiennie towarzyszy, to mamy już twarde z krajów które wyszczepiły już większość populacji. Wniosek jest taki że szczepienie nie zatrzymuje transmisji wirusa i że w ten sposób nie da się uzyskać odporności zbiorowej ( https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/najnowsze-fakty/news-brytyjscy-naukowcy-w-przypadku-wariantu-delta-odpornosc-zbio,nId,5413727#crp_state=1 ). Wiemy też, że więcej ludzi wykończyła polityka rządu niż covid ( https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/koronawirus-czy-sluzba-zdrowia-na-dwie-trzecie-mocy-co-gorsze-zgonow-poza-szpitalem/sq80hzw.amp ) choć do mainstreamu nie przebija się jeszcze psychoneuroimmunologia czyli związek psychiki z układem odpornościowym, o czym pisałem tutaj: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/psychoneuroimmunologia.html Nawiązując do wyszczepień populacji to warto pomyśleć o tym dlaczego bakteriom pomaga precyzyjny mechanizm CRISPR-Cas9 i ewentualnie pomyśleć o odwzorowaniu go w naszej skali, przez np. szybko reagujące lokalne punkty analizy kodu genetycznego i produkcji szczepionek robiące błyskawicznie produkt zapewniający odporność na dany szczep, który zaczyna przeważać przed sezonem infekcji. W ten sposób będziemy mogli lepiej chronić osoby z zagrożonych grup. Trzeba działać, precyzyjnie, jak laserem, a nie polować z młotem na komary, jak ma to miejsce przy realizacji pomysłu „zaszczepmy cały świat tym samym”. I – tak, będziemy mogli robić te szczepionki w naszych laboratoriach. Tak jak mamy w waszych kieszeniach komputery potężniejsze od tych służących do obliczeń podczas projektowania bomby atomowej. Tak działa postęp.v A mała maszyna do PCR kosztuje tylko 650$ https://news.mit.edu/2021/minipcr-dna-education-0817 *** Aktualizacja 27.08.2021 Jak już jesteśmy przy nauce to wybrałem się na Hackathon na Forum Wizja Rozwoju - Gdynia 2021. A to dlatego że wyzwanie dotyczyło jednocześnie lasu, jak i technologii. Do naszego zespołu dosiadł się premier, więc trochę z nim pogadaliśmy o lesie, bushcraftcie, sztucznej inteligencji i upraszczaniu interfejsu użytkownika w oparciu o voice/chat boty. Bo taki był projekt naszej aplikacji, w odpowiedzi na zapotrzebowanie rządu i leśników. Było sporo rozmów na wydarzeniu, dowiedziałem się o projekcie nowej ustawy dot. udziału społeczeństwa w polityce leśnej. Podobno procedowany ma być dopiero w następnym roku. Jego elementem ma być to że lasy wokół miast mają , w większym stopniu niż dziś, pełnić funkcje społeczne - wypoczynkowe. Niestety powracają obawy że tak będzie wokół większych miast, gdzie będzie nacisk wielu ludzi i organizacji. Skończyć się może tym że wycinać będą więcej w rejonach położonych na prowincji. A na forum, poza tym, było dużo o wodorze i Koła Gospodyń Wiejskich. Poniżej fotka naszego zespołu, z portalu rządowego "Otwarte Dane" gdzie jest też wspomniany projekt naszej apki. https://dane.gov.pl/pl/article/1291,otwarte-dane-na-hackathonie-wizja-rozwoju-21 Pani chciała nasze zdjęcie na ściance z ich logiem, bo zakładaliśmy użycie danych z tego serwisu. I w ten sposób hasło projektu ubezpieczeń wzajemnych podczas podróży międzygalaktycznych "YOU'LL BE BACK. AFTER A SHORT BREAK." ( Welcome Back After A Short Break - Welcomeback.space - Polski - Strona Główna ) znalazło się na stronie rządowej zajmującej się udostępnianiem ogromnej ilości danych. :-)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/08/warto-wiedziec-o-przyszosci-edukacji-w.html
Różne, varia, to i owo
Bagienko, czyli ten nieszczęsny wybieg ( https://www.swuj.pl/bagienko ) - Mamy już wyniki inwentaryzacji ornitologicznej na Bagienku. W tej iławskiej enklawie przyrodniczej występuje 27 gatunków ptaków. Większość ściśle chronionych . O krzyżówkach, kokoszkach i kwiczołach mieszkańcy dobrze wiedzieli. Ale są też i niespodzianki. Dokładny spis gatunków ujawnimy za rok, po inwentaryzacji porównawczej. Informację tą otrzymała także Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Ministerstwo Klimatu. Ministerstwo Klimatu uprzejmie odpowiedziało że oni nic tu nie mogą i żebym sam się z tym bujał po sądach. Po sądach również mogę się bujać w sprawie odebrania mi prawa do petycji. Mimo, że w petycji odniosłem się do wyroku NSA, żeby ograniczyć urzędnikom próby udawania idiotów, to jednak podjęli decyzję żeby to robić. Pomimo tego, że jest inny wyrok NSA, mówiący o tym że nie można sobie zmieniać i dowolnie interpretować petycji: "W doktrynie prawa administracyjnej przyjmuje się, że organ administracji publicznej nie jest uprawniony do precyzowania treści żądania, ponieważ mogłoby to prowadzić do niedopuszczalnej zmiany kwalifikacji prawnej żądania, wbrew intencjom osoby wnoszącej podanie" Więcej, w aktualizowanym wpisie tutaj: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/03/tajemniczy-chochlik-w-radzie-miasta.html ). Ale praktyka w Polsce jest taka że urząd może sobie wymyślić prostackiego fikołka prawnego, a obywatel może się z tym 10 lat obijać po sądach. Aż ostatni człowiek zapomni zapomni o co w tym chodziło. Kiedyś pisałem interpretacje prawnicze pod pozycjonowanie (SEO) i jak widzę że ktoś mnie odpędza prawnym bełkotem, o takiej jakości jak miejscowi, to trochę boli. Ale co zrobisz, życie. Z lepszych wiadomości. Z projektem "Leśny Przewodnik" (LP) byłem w telewizji regionalnej (TVP Olsztyn) i w ogólnopolskiej. Opowiadałem trochę o lasach. Jeśli ktoś mnie czyta to wie że LP to pod-projekt konceptu podróży międzygalaktycznych (a przy okazji nieśmiertelności - https://www.welcomeback.space/polski-strona-główna ), który rozwijam. Docelowo LP ma zapewnić finansowanie nowoczesnej edukacji w Iławie i dać początek strefie ochronnej przeznaczonej dla ludzi (z dala od cyborgizacji). Dodatkowo we wrześniu robię Mały Kongres Transhumanistyczny, właśnie w lesie. Straszą kolejną falą, więc kongres odbędzie się w wersji rozproszonej. :-) https://www.facebook.com/events/730714064139779
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/06/rozne-varia-to-i-owo.html
Wilki, a Iława i okolice Jezioraka
Po ostatnim spotkaniu z wilkiem, który rzucił się nagle w moją stronę, siadłem na chwilę do informacji, na temat tego zwierzęcia, ze świata, żeby zobaczyć co może się stać w przyszłości. Chodzi głównie o przypadkowe spotkania wilków ze zwykłymi użytkownikami lasów wokół Jezioraka. Od kilku lat wiemy, często z mediów że wilki są w naszej okolicy. Spotykane są już nie tylko przez ludzi pracujących w lesie czy myśliwych ale i przez spacerowiczów czy biegaczy. I z moich informacji wynika, że nie są to spotkania rzadkie. Wilki stały się częścią naszego otoczenia. W Polsce szacuje się ich populację na 2000. Po przeliczeniu, na powierzchnię lasów nadleśnictw Iława i Susz (łącznie), przypada statystycznie około 10 wilków*. Choć ilość tych stworzeń na dany obszar lasu jest raczej stała, to w pewnych okresach będzie się zwiększać, a co za tym idzie, nasze spotkania z nimi będą coraz częstsze. Czy może być to dla nas zagrożeniem i co robić w razie spotkania? Odpowiedź krótka – nie, nie jesteśmy zagrożeni, a w razie spotkania wilki po prostu się oddalą. Odpowiedź dłuższa – choć statystycznie to mało prawdopodobne, warto być przygotowanym na to że może być trochę inaczej. W przypadku mojego ostatniego spotkania z wilkiem było tak ( tutaj opis: https://www.facebook.com/Ilawski/posts/288626166328896 ) że wilk usłyszał hałas lub wyczuł mój zapach i rzucił się do ucieczki. Tyle że w moją stronę, oślepiony światłem słońca. Dopiero po chwili mnie dostrzegł i czmychnął w tył. W przypadku wilków które podeszły do pilarzy z Brzozowa i szczerzyły kły, były to osobniki bardzo młode i zachowały się niezbyt racjonalnie. Przy ataku na dzieci w Przysłupie, ludzie wskazują, na podstawie zdjęć i sposobu ataku, że był to raczej wilczak czechosłowacki, czyli mieszanka hodowlana. Wilk, który straszył spacerowiczów w Lublinie, również okazał się wilczakiem, który oddalił się od właściciela na kilkaset kilometrów. W mediach, oprócz głosów wyważonych, mamy też przekazy stronnicze. Z jednej strony zdarzają się obrońcy wilków, posuwający się do stwierdzenia że wilk jeszcze nikogo nie zabił i nie odnotowano ataków na ludzi, co nie jest prawdą. Z drugiej strony mamy widoczny wpływ środowiska myśliwskiego, które zainteresowane jest naciskiem na regulację wilków za pomocą odstrzałów. Dla tego środowiska wilk jest naturalną konkurencją ponieważ zmniejsza ilość potencjalnych trofeów myśliwskich. W związku z tym zainteresowani są oni demonizowaniem wilków. Opierając się na analizie badań i doniesień z całego świata ( https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_wolf_attacks ), można stwierdzić że ataki na osoby dorosłe są bardzo rzadkie. Takich ataków w których wilk traktuje nas jak pożywienie, jest kilka w roku, przeważnie w Azji. Atakowane są zwykle kobiety i małe dzieci. To znamy z lokalnych historii o pastuszkach. Rzeczywiście samotne dzieci mogą byś postrzegane jako ofiara do zjedzenia. Dorosły mężczyzna bardzo rzadko. Inny rodzaj ataku zachodzi w przypadku gdy człowiekowi towarzyszy pies. Dla wilka pies jest postrzegany jako konkurent do terytorium, więc to normalne że go atakuje, przy okazji może oberwać się człowiekowi, który broni psa. No i trzeci rodzaj agresji, na którą warto zwrócić uwagę jest wścieklizna. Tutaj mamy przypadki na Białorusi czy na Ukrainie. Więc całkiem blisko. U nas profilaktyka przeciwko wściekliźnie jest dość zaawansowana, zwłaszcza dotyczy to wykładania szczepionek dla lisów, więc są to przypadki rzadkie, jak wilk atakujący ludzi w Ustrzykach w 2004. Wilk może też zaatakować gdy zbliżymy się do jego młodych. Co do tego jak się zachować gdy spotkamy wilka, można poczytać na stronach lasów czy stowarzyszenia Wilk: https://www.polskiwilk.org.pl/jak-chronic/postepowanie-z-nieplochliwymi-wilkami https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/aktualnosci/co-zrobic-gdy-spotkasz-wilka Streszczając – wilk najczęściej sam odejdzie. Gdy jednak się zbliży i jest zuchwały, udajemy wielkiego, unosząc ramiona i krzyczymy. Jeśli nie zadziała, następnym etapem jest rzucanie przedmiotami, np. gałęziami, grudami. I tutaj moja uwaga. Nie zawsze w lesie jest tak że pod ręką jest coś pokaźnego do płoszenia wilka. Nie wszędzie leżą grube gałęzie. Dlatego osobom przezornym, udającym się samotnie w odludne miejsca polecam znalezienie, po wejściu do lasu, jakiegoś grubszego kija. Do płoszenia czy obrony zapewne nigdy nam się nie przyda ale pomocny jest przy badaniu czy mokradła na które wchodzimy są głębokie w miejscu gdzie chcemy przejść, do strząsania kleszczy z krzaków przez które chcemy się przedrzeć, czy po prostu do jednoczesnego treningu mięśni ramion w czasie spaceru. Okoliczne lasy nie są puszczami, są poorane drogami, wokół dużo osiedli ludzkich, więc siłą rzeczy wilki do człowieka się przyzwyczajają. Gdy mieszkałem w Gdańsku, pod dom podchodziły dziki, tak samo jak pod największą galerię handlową w Gdyni. Ostatnio wilk odwiedził także trójmiejskie osiedle, przez które przechodził codziennie mój syn chodząc do szkoły (w tym część drogi pokonując przez lasek). Mieszkając blisko lasu będziemy widywać zwierzęta, które na chwilę z niego wyjrzą. Czasem tym zwierzęciem będzie wilk. I nic w tym dziwnego. Wilka wściekłego praktycznie nie mamy szansy praktycznie u nas spotkać. W 2019 był jeden lis przy granicy z Białorusią i kilka nietoperzy. W tym roku wściekłych lisów było już kilkanaście w Polsce ale za tym poszła akcja wykładania szczepionek w lasach. Tak więc chory neurologicznie wilk ma małą szansę do nas dotrzeć. A jak już dotrze, to i tak pierwszy zauważy go ktoś z samochodu, jak to miało miejsce w tym przypadku, z kojotem: https://youtu.be/N_STtp3q7t8 , tak więc tym scenariuszem nie bardzo bym się przejmował. Zapraszam do lasów: www.przewodnik.ilawa.pl * W Bieszczadach mamy 9 wilków na 100km2, w pobliskich Borach Tucholskich 1,6 wilka na 100km2. Na podstawie danych z inwentaryzacji w innych lasach, możemy przyjąć że w naszym regionie jest około 2 wilków na 100km2. Co też odpowiada liczbie około 10 szt. na lasy wokół Iławy i Jezioraka. Na podstawie zasłyszanych informacji o spotkaniach z nimi w naszej okolicy, szacowałbym tutejszą populację na więcej, ale być może to tylko wrażenie. W naszych okolicach nie była prowadzona inwentaryzacja wilków więc nie mamy lepszych danych.. Dane z innych lasów tutaj: RAPORT_KONCOWY.pdf (gios.gov.pl) Zdjęcie - Federico di Dio - Unsplash
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/06/wilki-iawa-i-okolice-jezioraka.html
Mediom znudziło się straszenie covidem. Straszą chrząszczami.
W mediach przetoczyła się fala ostrzeżeń przed chrząszczem - oleicą krówką. Tak jak np. na załączonym obrazku. Tekst mrożący krew w żyłach: "Już jedna jej kropla niesie śmiertelne niebezpieczeństwo". Ale żaden dziennikarz nie pofatygował się obliczyć kiedy to niebezpieczeństwo wystąpi. No więc z grubsza policzyłem. Przeciętny człowiek umrze gdy przyswoi kantarydynę z półtora oleicy krówki. Dane co do zawartości kantarydyny w oleicach ( Berberomeloe majalis, Physomeloe corallifer ) wziąłem stąd: https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0111057 Dawkę śmiertelną z Wikipedii: https://en.wikipedia.org/wiki/Cantharidin LD50 (median dose) 0.03–0.5 mg/kg (human) Do obliczeń wziąłem 0.2 mg/kg. Suszony owad 1 szt. waży średnio 0,5g Koncentracja kantarydyny w owadzie to 20mg/g (w Physomeloe corallifer, która bardziej przypomina naszą oleicę). Czyli mamy 10mg kantarydyny na owada. Tyle zabija człowieka o masie 50kg. Więc człowiek o wadze 75kg musi przyswoić truciznę z półtora oleicy żeby umrzeć. Egzemplarz którego ostatnio widziałem miał około 4cm, (zwykle są mniejsze) więc te wszystkie wartości powyżej są szacunkowe. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę że nie wchłonie takiej ilości substancji przez skórę. Ze zjedzeniem też będzie problem, a ile tej trucizny przedostanie się do krwiobiegu trzeba zapytać toksykologa. W Wikipedii piszą że już połknięte 10mg może być zabójcze. Generalnie, straszenie oleicą ma taki sam sens jak straszenie, właśnie kwitnącą, konwalią majową. Która oczywiście też jest śmiertelną trucizną. No ale tu pechowo można przypadkiem napić się wody ze szklanki w której stały konwalie. A kto by jadł nieznane chrząszcze? fot: Krzysztof Kurpiecki A tak przy okazji, jeżeli chcecie wiedzieć jak odstraszać strzyżaki jelenie (latające kleszcze) czy zamówić repelent/odstraszacz - "Idź Stąd" zapraszam na stronę Leśnego Przewodnika (Iława i okolice Jezioraka): Leśny Przewodnik - Iława - Strzyżak jeleni - jak odstraszyć. Update 25.05: Ciekawostka. Na ten mój wpis powołał się portal fakenews.pl ( https://fakenews.pl/zdrowie/nie-ten-owad-nie-moze-zabic-czlowieka/ ) wytykając takim mediom jak Onet, TVP Info, Wirtualna Polska, Gazeta.pl Podróże, O2.pl, Dziennik Bałtycki, TokFM.pl czy wMeritum.pl, taką sobie rzetelność ich publikacji.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/05/mediom-znudzio-sie-straszenie-covidem.html
Zaczęli budować wybieg dla psów. Przepłoszenie stąd np. 3 gatunków ptaków to strata korzyści dla mieszkańców o równowartości 1 000 000 złotych.
Kończymy powoli inwentaryzację na Bagienku. Koszt utraty 3 gatunków ptaków to strata korzyści dla mieszkańców, o równowartości około 1 000 000 złotych. A właśnie zaczęli płoszyć ptaki budową wybiegu. Biorąc pod uwagę dane z profesjonalnej inwentaryzacji ornitologicznej, na podstawie badań naukowych obliczyłem jakie będą straty mieszkańców okolic w przypadku wypłoszenia ptaków przez postawienie tutaj wybiegu dla psów. To równowartość około 1 000 000 złotych rocznie (przy założeniu utraty trzech gatunków). Więc nie jest to żadne "ojtam, ojtam, jakieś ptaszki, kogo to obchodzi" tylko strata, którą łatwo zmierzyć pieniądzem. To ważne w przypadku budowy, która jest nielegalna i powstaje wbrew opinii 95% mieszkańców. Psy, z uwagi na naturalne predyspozycje, używane są do płoszenia ptaków na lotniskach, więc można założyć, że schodzenie się tutaj psów z całego miasta będzie miało ten sam efekt. W konsekwencji liczba obecnych tu gatunków będzie się zmniejszać, co automatycznie obniży dobrostan mieszkańców. Jak dowiodły badania*, zwiększenie ilości gatunków ptaków o 10%,, w miejscu uczęszczanego przez badanych, to wzrost satysfakcji z życia, na poziomie otrzymania dodatkowej sumy 865 zł (190EUR) miesięcznie. Jak wiemy z psychologii społecznej, strata jest odczuwalna bardziej od zysku, w związku z tym silniej oddziałuje na satysfakcję życiową ale nie będę mnożył tego przez dodatkowy współczynnik. Więc dla straty 10% w liczbie gatunków, przyjmiemy również sumę 865zł miesięcznie. Przy 30 gatunkach, wychodzi 288zł za potencjalnie utracony gatunek. Suma ta oczywiście jest stratą dla każdego kto korzysta z dobrodziejstw natury na Bagienku. Przy mniejszej liczbie gatunków straty będą proporcjonalnie większe, a my mamy na razie 20 gatunków zaobserwowanych na Bagienku. Zakładam liczbę okolicznych mieszkańców na 600 osób. W tym, zachowawczo założę że miłośników natury mamy tu 1/3. Czyli 200 osób. Z uwagi na to że większość gatunków pojawia się tu wiosną, a znika jesienią, do wyliczenia bierzemy 6 miesięcy. W przypadku utraty jednego gatunku, koszt straty dla okolicznych mieszkańców, to 345 tysięcy. W przypadku utraty 10 gatunków to prawie 3 miliony złotych. Ilość gatunków na Bagienku będziemy mierzyć co roku. Oczywiście nie jest to jedyna strata psychologiczna. Np. nie możemy zmierzyć kosztu utraty obiecanej tu publicznie przez Urząd Burmistrza i opisanej w mediach strefy seniora. Pomijając to, że jak nowa osoba obejmuje urząd to mogłaby skonsultować z mieszkańcami to czy nowe pomysły na zagospodarowanie ich sąsiedztwa im odpowiadają. Niestety władze wolały podjąć decyzję bez żadnej konsultacji z najbardziej zainteresowanymi, i to w taki sposób że mieszkańcy nie mieli żadnych możliwości się przed tą decyzją obronić. *Link do badań: https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0921800920322084?via%3Dihub Badania oparte są na analizie danych dotyczących satysfakcji z życia i informacji socjo-ekonomicznych ponad 26 tysięcy Europejczyków. Więc jest to solidna próba. W badaniach była brana pod uwagę mediana przychodu na poziomie europejskim (1237 euro). Jest to trochę więcej niż polska średnia krajowa (5411zł). Wyniki pełnej inwentaryzacji przedstawimy w tym miesiącu, choć wyniki mogą być zakłócone z uwagi na rozpoczęcie procesu płoszenia ptaków przez Urząd Miasta Iława. Więcej o sprawie Bagienka na: SWUJ.PL - Bagienko
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/05/zaczeli-budowac-wybieg-dla-psow-koszt.html
Lobbing i posttranshumanizm. O tym po co zapraszano mnie pod Biały Dom. I o nowym ruchu społecznym w Iławie.
Ruszamy dalej ze staraniami o lepsze lasy wokół Iławy i Jezioraka. Tym razem chodzi o konsultacje i certyfikaty. Wszystko jest pod adresem nowo powstałego ruchu społecznego, który ma zająć się sprawami lasów, od strony społecznej. Spytamy mieszkańców okolic Iławy o ich opinie i potrzeby. Link pod tekstem. Mój felieton na temat lasów opublikował Tygodnik Spraw Obywatelskich ( https://instytutsprawobywatelskich.pl/lesne-wojny/ ) To jedno z ważniejszych pism społecznikowskich w Polsce, więc polecam. Szefa tygodnika, Rafała Górskiego, kojarzę z czasów gdy zdarzało mi się pisać o TTIP, handlowej umowie UE-USA, która była negocjowana kilka lat temu. I oprócz posłów z sejmowej komisji ds. TTIP – Winnickiego i Tarczyńskiego, którzy gdzieś tam subskrybowali moje treści na ten temat, zauważyłem że właśnie on zainteresował się tematem. Jak wieloma niszowymi, nie nagłaśnianymi ale bardzo, bardzo ważnymi sprawami. Jak na przykład modyfikacje genetyczne. Właśnie przy okazji modyfikacji CRISPR, w związku z którą pisał na twitterze, wymieniliśmy kilka słów. Kilka miesięcy temu linkowałem na moim profilu FB, do Forum Geopolitcznego, organizowanego przez ten instytut, na której miałem okazję zadać pytanie prof. Leszkowi Sykulskiemu i innym uczestnikom debaty, dotyczące sztucznej inteligencji. Sykulski porusza, od czasu do czasu, zagadnienie transhumanizmu. A jak może wiecie, pracuję nad tym ,żeby po erze cyborgizacji, pozostała też jakaś enklawa dla ludzi biologicznych, takich jak my. Można to nazwać posttranshumanizmem. Przy okazji pisania o TTIP uczestniczyłem również w konsultacjach dotyczących tej umowy. Ale co ciekawe, od strony amerykańskiej. Jako członek Business Coalition for Transatlantic Trade. Zawsze lepiej mi się współpracowało z amerykańską kulturą biznesową niż z europejską. Stąd może i mój wybór aby negocjacje obserwować od tamtej strony. Wiązało się to z częstymi zaproszeniami do budynku Amerykańskiej Izby Handlowej. To naprzeciwko Białego Domu, po drugiej stronie ulicy. Czy nawet na spotkanie z kongresmenami w budynku Rayburna przy Kapitolu, czy w Brukseli. Przez jakiś czas czułem się prawie jak przedstawiciel wielkiej rodziny lobbystów. Oczywiście mój wpływ na kształt umowy byłby żaden, a Morawiecki i Emilewicz zapowiedzieli że podpiszą wszystko w ciemno, więc nawet rola społecznego reportera nie miała sensu. No ale gdyby Trump nie zablokował tego dealu, i praca nad tym byłaby kontynuowana, pojechałbym sobie turystycznie do USA. Ciekawe czy dostałbym wtedy wizę jako lobbysta? A jeżeli chodzi o lasy wokół nas to właśnie ruszamy z ruchem społecznym "Kocham Las i Planetę" - KLIP, dzięki czemu łatwiej będzie nam czuwać nad tym aby nasza przyroda była coraz lepsza. Pytamy mieszkańców, które miejsca warto ochronić przed wycinką. Które lasy mają być rekreacyjne, a które powinny być nienaruszaną ostoją bioróżnorodności. Nasze propozycje są na mapie, czekamy na inne. To plan na kilka lat bo bierze pod uwagę plany urządzania lasu i kalendarz wyborczy. Zapraszam na stronę: www.klip.ilawa.pl A jeżeli chcecie być na bieżąco to polubcie profil ruchu na FB: https://www.facebook.com/klip.ilawa Edytowane.04.05.2021
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/04/lobbing-i-posttranshumanizm-o-tym-po-co.html
Wycinki, koronawirus, zbiorowe złudzenie i histeria.
Z wycinkami lasów jest jak z covidem. Ludzie nagle zaczęli je dostrzegać i wydaje im się że to coś niezwykłego. Stąd w portalach społecznościowych mnóstwo takich obrazków jak niżej. Dla okolic Iławy 3 miesiące temu porównywałem zdjęcia satelitarne z okresu 10 lat i nie widzę różnic w ilości większych rębni. Ale będę to sprawdzał też. innymi metodami. Choć na razie moja teza jest taka że ilość wycinek nie zwiększyła się znacznie w ubiegłym roku. Po prostu ludzie chętniej chodzą do lasu i je zauważają. To psychologiczny klasyk wybiórczego postrzegania rzeczywistości. Dokładnie to co w przypadku epidemii dziur w szybach samochodów w Seattle ( Seattle windshield pitting – tłumaczenie zamieszczam poniżej). Tak jak w przypadku koronawirusa, nagle zaczęto zwracać uwagę na coś normalnego, co istniało od zawsze. Przy wirusie wchodzą w grę jeszcze elementy biznesu i wojny informacyjnej ale mechanizm psychologiczny jest taki sam. Nawet jeśli, tak jak wirus grypy, mutuje. Okazało się że to co pisałem rok temu ( https://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/psychoneuroimmunologia.html ) nadal jest aktualne. Szwedzkie podejście do problemu sprawdziło się. Polskie rozwiązania doprowadziły do tragedii – tzw. nadwyżkowych śmierci. Niestety znowu wchodzi tu psychologia powiązana z kalkulacją polityczną i władze nie mogą przyznać się do błędów, by nie stracić twarzy. Najprostszym wyjściem z tego bałaganu jest ogłoszenie, gdy minie sezon grypowy, że szczepienia działają, a rząd osiągną sukces. Tyle że jeśli nie zmienią strategii to problem jesienią wróci. Tak więc zamiast straszyć ludzi, obniżając ich odporność, zamiast doprowadzać ich do otyłości poprzez blokowanie możliwości aktywności fizycznej*, zamiast zamykać służbę zdrowia i blokować dostęp słońca do skóry maseczkami, trzeba robić coś przeciwnego. I mówię to jako człowiek, który od wielu lat stosuje dystans społeczny w sezonie grypowym i jak jest chory to nie kaszle przy ludziach. A to że trzeba zacząć inaczej gospodarować w lesie to druga sprawa. Pisywałem o tym już z 10 lat temu. Już niedługo coś z tym, lokalnie zrobimy ( https://www.swuj.pl/lasy - na dole strony, od " Ważnym motywem do stworzenia LKP jest to aby w perspektywie 100-200 lat przywrócić w naszych okolicach las zbliżony kształtem do lasu pierwotnego. "). * J uż są wyniki badań na temat wpływu braku aktywności fizycznej na śmiertelność przy covidzie. Na 50000 osób. 2,5 razy większa szansa na zgon dla tych co się nie ruszają. https://bjsm.bmj.com/content/early/2021/04/07/bjsports-2021-104080 Promienie słońca uwalniają tlenek azotu ze skóry. Pomaga to organizmowi w walce z koronawirusem i innymi chorobami. Efekt jest niezależny od wpływu syntetyzowanej witaminy D. Badania wskazujące na mniejszą ilość zgonów w bardziej nasłonecznionych rejonach: https://www.ed.ac.uk/news/2021/sunlight-linked-with-lower-covid-19-deaths Namawianie ludzi do zachowań hamujących aktywność fizyczną i blokujących dostęp światła słonecznego do skóry jest działaniem powodującym zwiększoną liczbę zgonów. Badania dotyczące przenoszenia wirusa na świeżym powietrzu i te nad skutecznością masek noszonych przez zwykłych ludzi, nie oferują żadnego uzasadnienia, na podstawie którego można by sądzić że korzyści z nakazu zasłaniania ust i nosa, są większe niż tego negatywne konsekwencje. Aktualizacja 29.04: Okazało się że artykuł w Nature, o wzmożonych wycinkach w Europe, też opierał się na złudzeniu, w tym przypadku spowodowanym częściowo przez przez technologię, a częściowo przez niszczenie drzew przez susze czy wiatry. Wycinki, po 2015 wzrosły ale o 6% nie o 69%: https://efi.int/articles/nature _ _ _ Incydenty z dziurkami w przedniej szybie, w Waszyngtonie. Przykład histerii społecznej wynikającej ze skupienia uwagi społeczności, poprzez media, na jednym zjawisku. 15 kwietnia 1954 r. Bellingham, Seattle i inne społeczności Waszyngtonu zauważyli dziwne zjawiska - małe dziury, wgłębienia i wgłębienia pojawiły się na przednich szybach samochodów w bezprecedensowym tempie. Początkowo uważano, że jest to dzieło wandali, ilość dziurek rośnie tak szybko, że spanikowani mieszkańcy wkrótce podejrzewają wszystko, od promieni kosmicznych po jaja pcheł piaskowych i opadu z testów bomby wodorowej. Następnego dnia do urzędników państwowych wysyłane są prośby o pomoc w rozwiązaniu problemu, który stałby się znany jako Epidemia dziurek w szybach samochodowych w Seattle. Zaczyna się w Bellingham Małe dziury w przedniej szybie zostały po raz pierwszy zauważone w społeczności Bellingham w północno-zachodnim Waszyngtonie pod koniec marca 1954 roku. Niewielki rozmiar dziurek skłonił funkcjonariuszy policji w Bellingham do myślenia, że uszkodzenie było dziełem wandali używających śrutu lub kulek. W ciągu tygodnia kilku mieszkańców Sedro Woolley i Mount Vernon, 25 mil na południe od Bellingham, również zaczęło zgłaszać uszkodzenia przednich szyb. W drugim tygodniu kwietnia „wandale” zaatakowali dalej na południe, w mieście Anacortes na wyspie Fidalgo. Epidemia w Anacortes rozpoczęła się wczesnym rankiem 13 kwietnia 1954 r., Wtedy właściciele samochodów zauważyli nieznane dotąd wgłębienia w przednich szybach. Nie tracąc czasu, wszyscy dostępni funkcjonariusze organów ścigania w okolicy pomknęli do miasta z nadzieją na ujęcie sprawców. Blokady drogowe zostały ustawione na południe od miasta, na moście Deception Pass Bridge, a wszystkie samochody wyjeżdżające i wjeżdżające do miasta zostały dokładnie sprawdzone, podobnie jak ich kierowcy i pasażerowie. Bez skutku. Dalej na południe odkryto, że samochody ze stacji lotniczej Whidbey Island Naval Air Station w Oak Harbor mają te same tajemnicze ślady. Prawie 75 marines przeprowadziło intensywne pięciogodzinne przeszukanie stacji. Wyszli z pustymi rękami. Pod koniec dnia zgłoszono uszkodzenie ponad 2000 samochodów z Bellingham do Oak Harbor. Dwie rzeczy stały się jasne: to nie mogło być dziełem wędrownych chuliganów; a cokolwiek powodowało dziurki i wżery w przedniej szybie, szybko zbliżało się do Seattle. Seattle w stanie oblężenia Wiadomość o tym zjawisku do Seattle. Rankiem 14 kwietnia 1954 roku prenumeratorzy gazety Seattle przeczytali na pierwszej stronie doniesienia o wydarzeniach, które miały miejsce na północy. W popołudniowych gazetach pojawiły się podobne historie. O 6 wieczorem. policja w Seattle otrzymała raport, że na parkingu przy 6th Avenue i John Street zostały uszkodzone trzy samochody. O godzinie 21:00 kierowca zgłosił, że jego przednia szyba została uszkodzona na N 82. Street i Greenwood Avenue. Potem worek z doniesieniami się rozerwał. Kierowcy zaczęli zatrzymywać samochody policyjne na ulicy, aby zgłosić uszkodzenie przedniej szyby. Uszkodzone zostały auta na parkingach i w punktach punkty sprzedaży samochodów na północ od centrum miasta, a także samochody zaparkowane daleko na zachód, aż do Ballard. Uszkodzone zostały nawet samochody policyjne zaparkowane przed komisariatami. Na stacje wprowadzono dodatkowych urzędników, którzy odpowiadali na wezwania rozzłoszczonych i zakłopotanych właścicieli samochodów. Następnego ranka wżery w przedniej szybie osiągnęły poziom epidemii. Szklana menażeria Sama liczba uszkodzonych szyb przednich wykluczyła chuliganów, a eksperci nie mieli pojęcia, dlaczego te dziwne wgłębienia i dziury pojawiły się znikąd. Na wyspie Whidbey szeryf Tom Clark postulował, że radioaktywność uwolniona podczas ostatnich testów bomby wodorowej na południowym Pacyfiku niszczy szyby. Liczniki Geigera zostały użyte w celu badań szyb i osób, które dotknęły śladów, ale wszystkie były wolne od radioaktywności. Mimo to szeryf stanowczo utrzymywał, że „żadna ludzka siła” nie mogłaby stworzyć blizn pozostawionych na szkle. Inne teorie były liczne Niektórzy sądzili, że nowy nadajnik radiowy Marynarki Wojennej o milionach watów w Jim Creek niedaleko Arlington konwertuje oscylacje elektroniczne na fizyczne drgania szkła. Dowódca marynarki wojennej George Warren, odpowiedzialny za Jim Creek, nazwał tę teorię „całkowicie absurdalną”. Wskazał, że przednia szyba musiałaby mieć kilka mil szerokości, aby pasowała do częstotliwości nadajnika, a poza tym w Jim Creek, miejscu ustawienia nadajnika, nie znaleziono żadnych wżerów. Za przyczynę uznano promienie kosmiczne bombardujące Ziemię ze Słońca, ale ponieważ tak niewiele wiedziano o promieniowaniu kosmicznym, tej teorii nie można było łatwo udowodnić ani obalić. Wysunięto teorię o tajemniczym zdarzeniu atmosferycznym, ale zwolennicy tej teorii nie potrafili wyjaśnić, jaki mógł być jego przebieg. Ponieważ kilka osób doniosło, że widziało szklane bańki, niektórzy postulowali, że jaja pcheł piaskowych zostały w jakiś sposób złożone w szkle i teraz się wykluwają. Jak to się mogło stać i dlaczego wyklułyby się wszystkie naraz, nie było jasne. Inni sugerowali naddźwiękowe fale dźwiękowe, nieradioaktywne szczątki koralowców z testów bomb atomowych lub zmianę pola magnetycznego Ziemi. Inni ludzie po prostu obwiniali za całe wydarzenie gremliny. Dr D. M. Ritter, chemik z University of Washington, został wyznaczony do współpracy z władzami w tej sprawie. Po sprawdzeniu przednich szyb i pozostałości znalezionych na niektórych samochodach, powiedział: Nie ma nic, o czym wiem, co mogłoby powodować nietypowe pęknięcia przednich szyb. Ci ludzie muszą śnić ”. Dr Ritter był bliżej prawdy niż ktokolwiek inny. Uratuj nas, Ike! 15 kwietnia 1954 roku policja została zasypana telefonami. Zgłoszono, że prawie 3000 szyb przednich zostało uszkodzonych i nikt nie wiedział, co robić. Poszukując pomocy z zewnątrz, aby rozwiązać zagadkę, burmistrz Seattle Allan Pomeroy (ok. 1907-1966) skontaktował się z gubernatorem Arthurem Langlie w stolicy stanu Olimpia i prezydentem Dwightem D. Eisenhowerem (zwanym Ike) w Waszyngtonie: To, co wydawało się być lokalnym wybuchem wandalizmu skutkującego uszkodzeniami okien samochodowych w północnej części stanu Waszyngton, rozprzestrzeniło się teraz w całym regionie Puget Sound. Analiza chemiczna tajemniczego proszku przylegającego do uszkodzonych szyb przednich i szyb wskazuje, że materiał może być po prostu rozrzucony przez wiatr, a nie że jest to sprawa dla policji. Nalegano, aby odpowiednie agencje federalne (i stanowe) zostały poinstruowane, aby w nagłych przypadkach współpracowały z władzami lokalnymi. Gubernator Langlie skontaktował się z Uniwersytetem Waszyngtońskim i poprosił o powołanie komitetu naukowców w celu zbadania tego zjawiska. Eksperci (z laboratorium badań środowiskowych, laboratorium fizyki stosowanej oraz wydziałów chemii, fizyki i meteorologii) dokonali szybkiego przeglądu 84 samochodów na terenie kampusu. Stwierdzili, że uszkodzenie jest najprawdopodobniej „wynikiem normalnych warunków jazdy, w których małe przedmioty uderzają w szyby samochodów”. Fakt, że większość samochodów znajdowała się z przodu, a nie z tyłu, potwierdzał ich teorię. Harlan S. Callahan, szeryf hrabstwa King, nie zgodził się z tym. Jego zastępcy zbadali ponad 15 000 samochodów w całym hrabstwie i stwierdzili uszkodzenia ponad 3 000 z nich. Szeryf i jego zastępcy uważali, że takiego poziomu szkód nie da się wytłumaczyć zwykłym użytkowaniem aut. Funkcjonariusze organów ścigania znaleźli również w pobliżu niektórych samochodów dziwne małe kulki. Korzystając z metod naukowych odkryli, że kulki reagowały „gwałtownie”, gdy obok nich umieszczono ołówek, ale nie długopis. Nikt jednak nie wiedział, co to oznacza. Dalsze dochodzenie przeprowadzone przez Departament Policji Miasta Seattle wykazało, że większość dziur było w szybach starszych samochodów. W przypadku partii samochodowych zupełnie nowe samochody były „czyste”, podczas gdy używane starsze samochody wykazywały oznaki wżerów. Policja znalazła rzadkie przypadki wandalizmu „naśladowczego”, ale większość przypadków miała proste wyjaśnienie: dziurki były tam przez cały czas, ale nikt ich nie zauważył do tej pory. To samo rozumowanie odnosi się do pyłu znajdującego się na szybie przedniej i w pobliżu samochodów. Okazało się, że był to pył węglowy, drobne cząstki powstałe w wyniku niepełnego spalania węgla bitumicznego. Cząsteczki te unosiły się w powietrzu Seattle od lat, ale nikt wcześniej nie przyglądał się im z bliska. Chociaż cząsteczki pyłu węglowego nie miały nic wspólnego z wżerami, ogół społeczeństwa w końcu je zauważył, tak jak po raz pierwszy zauważyli dziurki w szybach aut. Sierżant Max Allison z policyjnego laboratorium kryminalnego w Seattle oświadczył, że wszystkie raporty o szkodach składały się z „5% chuliganów i 95% publicznej histerii” . Mieszkańcy Puget Sound nieświadomie stali się uczestnikami podręcznikowego przykładu zbiorowego złudzenia. Do 17 kwietnia 1954 r. incydenty wżerowe nagle ustały. Podręcznikowy przykład Epidemia wżerów w przedniej szybie w Seattle z 1954 roku rzeczywiście stała się podręcznikowym przykładem zbiorowego złudzenia, czasami mylnie nazywanego „masową histerią”. Do dziś socjologowie i psychologowie w swoich kursach i pismach odnoszą się do tego incydentu obok innych podobnych wydarzeń, takich jak panika inwazji marsjańskiej Orsona Wellesa w 1938 r. I przypuszczalne obserwacje „Jersey Devil” na wschodnim wybrzeżu w 1909 r. Incydent dziurek w Seattle zawiera wiele kluczowych czynników, które odgrywają rolę w zbiorowych urojeniach. Obejmują one dwuznaczność, rozpowszechnianie plotek i fałszywych, ale wiarygodnych przekonań, wpływ środków masowego przekazu, niedawne wydarzenia geopolityczne oraz wzmacnianie fałszywych przekonań przez autorytety (w tym przypadku policję, wojsko i polityków). Ta kombinacja czynników, dodana do prostego faktu, że po raz pierwszy ludzie faktycznie „patrzyli” na swoje szyby zamiast „przez nie” , spowodowała panikę. Ale nie było żadnych wandali. Żadnego opadu atomowego. Żadnych pcheł piaskowych. Żadnych promieni kosmicznych. Brak oscylacji elektronicznych. Tylko kilka dziurek w oknach, które były tam od samego początku. Prawdopodobnie masz je teraz w swoim samochodzie. Źródło: https://www.historylink.org/File/5136
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/04/wycinki-koronawirus-zbiorowe-zudzenie-i.html
Tajemniczy chochlik w Radzie Miasta. Czyli o tym dlaczego radni nie głosowali nad moją petycją.
Na poniedziałkowej sesji Rady Miasta miała być głosowana moja petycja dotycząca wybiegu dla psów. Niestety tajemniczy chochlik sprawił, że radni głosowali nad czymś napisanym przez kogoś innego. A było to napisane w ten sposób, że nie mieli wyjścia i mogli zagłosować jedynie przeciw. Zamiast głosować nad uchwaleniem sugestii skierowanej do Burmistrza, o to żeby zmienił lokalizację wybiegu ( a tego dotyczyła moja petycja), radni głosowali nad możliwością zmiany lokalizacji wybiegu przez Radę Miasta (w mojej petycji nie ma mowy o takim głosowaniu). A że jasne jest, że Rada nie może zmienić lokalizacji, no to radni głosowali przeciwko temu co ktoś sobie napisał. Bo jak mogli głosować inaczej nad wnioskiem, który nie ma żadnego sensu? O co tu chodzi? Po co Rada zrobiła takie czary-mary? Prosta sprawa, gdyby dopuszczono moją petycję do głosowania przez Radę, każdy radny głosowałby nad tym czy chce zasugerować Burmistrzowi, żeby zmienił lokalizację wybiegu czy nie. Dzięki temu każdy radny mógłby się na ten temat oficjalnie wypowiedzieć, a każdy mieszkaniec mógłby poznać zdanie radnych. Do tego, między innymi, służy uchwała kierunkowa, o której uchwalenie prosiłem w petycji. Dzięki takiej uchwale organ, który nie ma w danej sprawie kompetencji do rozstrzygania, sugeruje podjęcie określonych działań, organowi który takie kompetencje ma. W tym przypadku Rada sugerowałaby Burmistrzowi zmianę lokalizacji wybiegu. Obrazowo ujmę to tak. To sytuacja taka, jakbym poprosił babcię, żeby wniosła prośbę o ułaskawienie dziadka do Prezydenta RP, a ona przysłałby mi obszerną analizę prawną dowodzącą tego, że babcie nie udzielają ułaskawień, bo nie są głowami państwa. Głupie? No głupie. Skuteczne? A i owszem. Technicznie trik polegał na tym że zamiast wniosku z mojej petycji ( jest w BIP: https://bip.umilawa.pl/10088/4467/Petycja_ws__wybiegu_dla_psow/ ) ktoś podłożył pod procedowanie "petycję w sprawie podjęcia działań przez Radę Miejską w Iławie w formie uchwały dotyczącej rozpatrzenia możliwości zmiany lokalizacji zwycięskiego projektu" ( http://ilawa.esesja.pl/zalaczniki/124267/projekt-rozstrzygniecie-petycji-wybieg-dla-psow_1161863.pdf ). O czym nie ma mowy w mojej petycji i co nie było moją intencją. To, że Rada Miejska nie może zmienić lokalizacji było jasne od początku i dlatego wnioskowałem w petycji dokładnie o to o co wnioskowałem. Wyjaśniając nawet co to jest uchwała kierunkowa i że umocowana jest w naszym systemie prawnym, choćby wyrokiem NSA. Niestety tajemniczy chochlik... No to mam taką nieśmiałą prośbę. Może jednak Rada zachciałaby zająć się moją petycją zgodnie z prawem i procedurami? Tą petycją która jest w BIP, a nie tym co wyprodukował tajemniczy chochlik. Może radni jednak chcieli by odnieść się do mojej petycji? Co, niestety zostało im skutecznie uniemożliwione. Jeszcze rzuciłem okiem na to uzasadnienie do wniosku złożonego przez chochlika . Tak mi się przypomniało że gdy obecny Burmistrz był w opozycji to i władza rozmawiała z mieszkańcami, którym nie podobała się realizacja budżetu obywatelskiego. I lokalizację zwycięskiego projektu można było zmienić. Bo władza takowe zaproponowała. Ale wtedy, obecny Burmistrz opowiadał przed kamerami TVP „ że zabrakło konsultacji społecznych”. O czy mogą Państwo poczytać sobie tutaj: https://www.infoilawa.pl/aktualnosci/item/52613-ilawa-budowa-skateparku-na-ostatniej-prostej-a-spor-trwa-w-najlepsze-zdjecia Poniżej tekst chochlika i wniosek do tekstu chochlika. A na dole moja petycja (całość pod linkiem na BIP) Nie znających sprawy sporu o wybieg na Bagienku, po informacje, zapraszam tutaj: https://www.swuj.pl/bagienko Aktualizacja 8.04.2021 W Kurierze pojawiła się odpowiedź. Nie wyjaśnia ona dlaczego Rada nie głosowała nad moją petycją tylko nad uchwałą, którą ktoś sobie napisał. Nie mamy w tej odpowiedzi niczego nowego. Konstrukcja wypowiedzi oparta jest na rzekomej niezgodności z prawem zmiany lokalizacji wybiegu. Uzasadnienie opiera się na opinii prawnej. Opinia prawna nie jest źródłem prawa, a jedynie pomocniczym materiał analitycznym. Opinia prawna opłacona przez instytucję, która jest stroną w sporze nie może być niepodważalnym rozstrzygnięciem spornej sprawy. Zwłaszcza w przypadku gdy jednoznacznie, jako strona społeczna, udowodniliśmy że urząd złamał prawo, poprzez planowanie sprzeczne z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Dodatkowo, od początku działał wbrew przepisom środowiskowym, twierdząc, że nie obowiązują takowe w przypadku Bagienka. Dopiero RDOŚ wyprowadził władze z tej beztroski prawnej. Czynniki powiązane z urzędnikami nie mogą uzurpować sobie prawa do jednoznacznego wyrokowania w sprawie w której ci są stroną. Do tego przyjmowane w opinii założenia, zwłaszcza to że mieszkańcy w IBO głosowali za lokalizacją wybiegu na Bagienku, jest mocno naciągane. Lokalizacji nie było na karcie głosowania, a na oficjalnej stronie UM, pierwszą lokalizacją na jaką natyka się czytelnik jest plaża na Lipowym Dworze. Z uwagi na to zmiana lokalizacji nie jest znaczną zmianą, zwłaszcza że sami projektodawcy twierdzili publicznie w mediach, że lokalizacja jest im obojętna. A poza tym, nadrzędna jest tu opinia mieszkańców okolicy, z którymi nie przeprowadzono konsultacji. Z czym zgodziło się kilku posłów RP podpisując się pod interpelacją do Prezesa Rady Ministrów w tej sprawie. Tak więc sprawa jest co najmniej niejednoznaczna i opieranie odbierania mi prawa do instytucji petycji, na podstawie opinii opłaconej przez stronę przeciwną uważam za nadużycie. Komisja może rekomendować pozytywne lub negatywne głosowanie nad petycją ale nie jest instytucją rozstrzygającą. Oczywiście, podczas głosowania mojej petycji radni mogą wziąć pod uwagę tą opinię prawną, jak również rekomendację Komisji. Również burmistrz może się na nią powoływać. Ale nie może ona zostać ona użyta do blokowania praw obywatelskich. --------------- Na uproszczonym przykładzie petycja i sposób rozpatrzenia (według przepisów), wygląda tak: Bob (lat 14) do Alicji (lat 14): "Alicjo, potrzebuję pół litra wódki do eksperymentów chemicznych. Nie mogę jej kupić bo jestem niepełnoletni. Ty też jesteś niepełnoletnia i nie możesz jej kupić ale składam do Ciebie petycję abyś poprosiła wujka Charlesa (lat 50 ) żeby kupił dla mnie tą butelkę wódki." Alicja może poprosić Charlesa lub nie (rozpatruje petycję pozytywnie lub negatywnie). Praktyczna procedura rozpatrywania petycji jednak jest taka, że trafiła ona najpierw do Pana Fikołka Prawnego, pośrednika między Bobem i Alicją. Pan Fikołek Prawny zmienia treść petycji Boba na " Alicjo, idź kup mi butelkę wódki". Czyli petycja pierwotna znika. Alicja odpowiada na petycję spreparowaną przez Pana Fikołka Prawnego, w jedyny, możliwy sposób: " Nie mogę kupić Ci wódki, ponieważ jestem niepełnoletnia". Koniec. Kurtyna. Organy administracji nie mogą sobie dowolnie zmieniać treści petycji. Jeśli uznały że obywatel jest analfabetą i nie wie co pisze, mają obowiązek obywatela zapytać o co chodzi. W podobnej sprawie był wyrok NSA: "W doktrynie prawa administracyjnej przyjmuje się, że organ administracji publicznej nie jest uprawniony do precyzowania treści żądania, ponieważ mogłoby to prowadzić do niedopuszczalnej zmiany kwalifikacji prawnej żądania, wbrew intencjom osoby wnoszącej podanie (żądanie, wyjaśnienie, odwołanie, zażalenie, etc.). Natomiast konsekwentnie powtarza się, że adresat niejasnego żądania powinien udzielić wnoszącemu podanie niezbędnych wskazówek i wyjaśnień w tym zakresie" A. Wróbel, Teza nr 5 w komentarzu do art. 63 k.p.a., [w:] M. Jaśkowska, A. Wróbel, op. cit. z powołaniem na wyrok NSA w Krakowie z dnia 23 kwietnia 1993 r., SA/Kr 2342/92: „O tym, jaki charakter ma mieć pismo wniesione przez stronę w postępowaniu administracyjnym decyduje ostatecznie strona, a nie organ administracyjny, do którego strona pismo to skierowała. W razie wątpliwości, organ administracyjny mając na względzie postanowienia art. 7–9 k.p.a., winien zapytać stronę o wyrażenie swego stanowiska”. ( https://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/73286/32_Michal_Bernaczyk.pdf)
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/03/tajemniczy-chochlik-w-radzie-miasta.html
Leśne Wojny
Dawno, dawno temu w naszej galaktyce... Na Małej Niebieskiej Kulce rosły lasy i żyły zwierzęta, bez pomocy planów urządzania lasów. Warto do tego wrócić. Przynajmniej częściowo. Dlatego trzeba certyfikować lasy. Naszymi certyfikatami. Wojny o zasoby związane z lasem toczą się cały czas. Nie są może zbyt głośne ale są tu na pewno wielcy zwycięzcy i cisi przegrani. Jednym z największych wygranych jest firma szwedzkiego faszysty, która 60 lat temu weszła układ z miejscowymi komunistami. Komitywa z władzami dała jej dostęp do taniego drewna i siły roboczej. Dzięki temu, po kilkudziesięciu latach stała się koncernem znanym na całym świecie. Podobnym wygranym był największy koncern meblowy w Europie. Zarabiał na drewnianych meblach krocie, a pracownikom płacili grosze. Wiem, bo u nich pracowałem. Nie wnosili nic do lokalnej społeczności, żerując na tanich zasobach. Ta firma akurat upadła, a zarząd w Niemczech pozamykali za jakieś przekręty. Z lasu dobrze żyją też pomniejsi gracze. A kto jest najbardziej poszkodowany? Sam las i okoliczna ludność. Las wykorzystywany jest jako obuch w polityce. 21 marca gazeta Kurskiego i Michnika namawiała do spacerowania po lesie. Przeciwko wycinkom. Leśniczówka drugiego Kurskiego brała dwa razy udział w burzach medialnych. Za poprzedniej władzy, wśród umownej „prawej strony”, szeroko rozpowszechniana była informacja, że PO sprzedaje lasy Żydom. Potyczki związane z kornikiem w puszczy chyba wszyscy zauważyli. Podziały w tym konflikcie przebiegają według linii sympatii politycznych. Teraz jest taki nacisk na walkę z wycinkami że nawet idol fanów piłki kopanej, znany komentator, zamieścił twitta z wyciętymi sosnami w lesie gospodarczym twierdząc, że to rzeź rezerwatu przyrody w Magdalence. Trochę w tym wszystkim walki opozycji z rządem, trochę mody i aktywizmu polegającego na biciu piany. Problemem nie są wycinki upraw sosny. Rozwiązaniem nie jest, popularny wśród polityków, trik propagandowy polegający na sadzeniu drzew. To bardziej złożona sprawa. A tematowi przyglądam się za każdej władzy, dając czasem temu wyraz publicznie. Las to nie tylko drzewa i duże zwierzaki Z perspektywy leśników las to uprawa drewna. Wystarczy spojrzeć w kilkusetstronicowe plany urządzania lasu. To dokumenty księgowe dotyczące plantacji. Jest tam też i o ekologii, ale te wzmianki są wyraźnie dosztukowywane do całości, bez większej logiki. Widać, że stanowią treść obcą, wymuszoną, nie zintegrowaną z księgowym duchem tego dokumentu. Z perspektywy myśliwych las to teren do uprawiania hobby. Najpierw przekarmiają zwierzaki, a potem do nich strzelają. I nie żebym miał z tym duży problem, obok mnie jest chińska fabryka w której codziennie zabija się tysiące ptaków. I nikt nie protestuje. Więc statystycznie myślistwo to niezbyt znaczące zagadnienie etyczne. Ale zakłóca naturalną równowagę w lesie. To oraz ciągłe wycinanie starego lasu i sadzenie nowych drzewek. To bardzo przyjemne uczucie, gdy w lesie natykamy się na orły, jelenie, łosie czy sowy, ale duże zwierzęta to tutaj niewielka część organizmów. Leśna biomasa to, nie wspominając o roślinach, także mrówki, chrząszcze, inne owady, skorupiaki, pajęczaki, wije. I to je, milionami niszczymy wycinkami i środkami ochrony drzew. Nie dbając o bioróżnorodność pozbawiamy się części naszego dziedzictwa. Te małe fragmenty lasu, które nam pozostały, nie mają dużej szansy na stworzenie nowych gatunków. Ale przynajmniej dajmy im taką możliwość. A jeśli nie powstanie tam, w procesie ewolucji, już nic nowego – bardziej rozwiniętego od bakterii, to choć zachowajmy stare gatunki jako część skansenu. Dla przyszłych pokoleń. Możemy to zrobić jedynie zostawiając część lasów w całkowitym spokoju. Bez planowej ingerencji człowieka. Przy okazji większe kręgowce same będą tam regulować swoją liczebność. Problemem jest tu fragmentaryzacja lasów więc z biegiem czasu będzie trzeba starać się poszczególne kompleksy lepiej łączyć żeby nie zostawiać gett, które nie mogą być samowystarczalne. Są w Polsce rezerwaty ale ich łączna powierzchnia to 0,5% kraju i często są to bardzo małe, oddzielne skrawki lasu. Jeśli założymy sobie perspektywę stuletnią to da się coś z tym zrobić. Las nie tylko dla tych, którzy na nim zarabiają Druga grupa, oprócz roślin i zwierząt, której ogranicza się prawa do lasu to lokalne społeczności. O ile koncerny, leśnicy i myśliwi mają czas i pieniądze na lobbowanie za swoimi interesami, to zwykli ludzie nie mogą tego robić. Z powodu braku środków i nikłej szansy na sukces. Nie mają wpływu na swoje najbliższe otoczenie. Skutkiem tego, w mieście w którym mieszkam, las który jest najbliższy dużym osiedlom, zamiast być terenem wypoczynku dla ludzi, wygląda jak szachownica zarządzana przez ekonoma bez krzty poczucia estetyki. Monokultury i wycięte polany. A niedługo chcą w środku tego lasu zrobić drogę ekspresową. Po drugiej stronie miasta niewiele lepiej. Mamy tu jedyną leśną ścieżkę edukacyjną w okolicy, a tną drzewa bez ogródek. Podobnie jest w innych okolicach chętnie odwiedzanych przez mieszkańców. Przy ładnych jeziorach krajobraz psuty jest bez skrępowania. I to w okolicy, która uchodzi za turystyczną. Ostatnio na szlaku, leśnicy zastąpili stare urocze, drewniane mostki, rurami zalanymi betonem. Oni nawet nie zdają sobie sprawy jaką niszczą wartość. Ta estetyczna demolka nie jest kosztem w planie urządzania lasu. Gdybyśmy mogli wycenić ją na milion złotych rocznie, inaczej by to kalkulowali. I trzeba będzie to zacząć robić. Brak doznań estetycznych to ewidentnie utracone korzyści. A mostki to tutaj pikuś. Idąc przez las ciężko jest przejść 500 metrów nie natykając się na rozjeżdżone drogi, ambony myśliwskie, wycinki, rachityczne monokultury, utwardzenia dróg gruzem budowlanym czy, przebój ostatnich lat, płoty wokół upraw leśnych. A najciekawsze jest to że chyba wszystkie państwowe lasy w Polsce mają zagraniczne certyfikaty. Najchętniej wziąłbym tych klientów, którzy kupują drewno z takim certyfikatem i poprowadziłbym ich przez te „sustainable forests”. Może by zauważyli, że coś tutaj nie gra? Pracowałem w zaopatrzeniu, dla jednego z największych kupców drewna na świecie, więc wiem jak bardzo znany, zachodni, certyfikat na drewno jest ważny w marketingu. Ale niestety niewiele daje, jeśli chodzi o ochronę bioróżnorodności, rozwój naturalnych lasów i zapobieganie ich dewastacji w miejscach w których wypoczywają członkowie lokalnych społeczności. Mam nadzieję, że uda się to zmienić. Właśnie za pomocą naszego, własnego certyfikatu. Ale nie stanie się to z dnia na dzień. Piszę tu o bliskich mi okolicach gdzie są trzy nadleśnictwa bo tu najczęściej bywam ale jest to problem całej Polski. I do lokalnych leśników nie mam nawet większych pretensji. Gdyby była taka prawna możliwość jakoś byśmy się z nimi lokalnie dogadali. Niestety Lasy Państwowe to organizacja zarządzana centralnie. Ekologia medialna a ekologia lokalna Dużym zagrożeniem dla lasów wokół małych miejscowości, jest działalność dużych organizacji ekologicznych i reakcja polityczna na nie. Załóżmy, że uda się spełnić ostatnio popularny postulat pozostawienia 20% lasów naturalnych. Propozycja niby niezła, ale jeżeli uda się ją zrealizować to będą nią objęte miejsca, które mają mocną siłę przebicia politycznego i medialnego. I jeśli tam będzie się mniej ciąć i ingerować w las, to gdzie zacznie się ciąć więcej? No właśnie, na prowincji, gdzie nikt nie będzie protestował. A jeśli nawet zacznie, to się go zarzuci czapkami i po kłopocie. Problemem małych społeczności jest to, że nie da się negocjować z lokalnymi Lasami Państwowymi nawet prostych, nieznaczących spraw. W tamtym roku próbowałem zdobyć legalne pozwolenie na nocowanie w lesie z synami pod namiotem. W dwóch okolicznych nadleśnictwach. Gotów byłem nawet podpisać umowę na krótkookresową dzierżawę terenu na 2 dni. Nie dało się. Skończyło się na tym, że zbieram podpisy pod petycją o utworzenie w mojej okolicy Leśnych Kompleksów Promocyjnych (LKP). Problem z nocowaniem został już rozwiązany, na szczeblu ogólnopolskim, ale LKP to coś więcej. To teoretyczna możliwość wpływu lokalnych społeczności na to, co się w lasach dzieje. Przy LKP powoływane są rady naukowo-społeczne i choć leśnicy sami wybierają członków tych rad, to jest minimalna szansa, że da się w nich umieścić kogoś, kto będzie miał jakiś wpływ na decyzje. I wtedy będzie można zacząć ratować krajobraz, bioróżnorodność, zrobić coś dla okolicznych mieszkańców. Na pewno nie za dużo, bo tu jest podobnie jak z polityką, można coś zmienić, ale trzeba najpierw założyć sobie partię polityczną, potem wygrać wybory i wtedy dopiero coś reformować. Lasy Państwowe to organizacja w wysokim stopniu scentralizowana, więc nawet jeśli udałoby się przekonać do czegoś lokalnych leśników, to Ci i tak nie będą się wychylać ze wspieraniem głębszych zmian. Więc chcąc mieć lasy bardziej naturalne dla zwierząt, a także bardziej dostępne dla mieszkańców, trzeba będzie zorganizować nacisk na władze centralne. Część lasów dla dzikiej natury, część dla społeczności lokalnych i turystów, część dla biznesów (jak dotąd). Ważnym motywem do stworzenia LKP jest to, aby w perspektywie 100-200 lat przywrócić w naszych okolicach las zbliżony kształtem do lasu pierwotnego. Takiego, w który człowiek nie ingeruje. To pozwoli na rozwój bioróżnorodności i zachowanie zasobów Ziemi dla przyszłych pokoleń. A w krótszej perspektywie chodzi o to, aby nie traktować całego obszaru lasu jako plantacji - lasu gospodarczego. Czyli zostawić większe części nieruszanego lasu, aby spokojnie mogły tam rozwijać się rośliny i zwierzęta. Należy także brać pod uwagę potrzeby okolicznych mieszkańców i turystów. Czyli po prostu nie niszczyć najczęściej odwiedzanych miejsc. Takie lokalizacje to najczęściej okolice zbiorników wodnych. Dlatego proponuję zaprzestanie wycinki w okolicy kilkuset metrów od jezior i w rozsądnej odległości od cieków. Również w rozsądnej odległości od szlaków (oznaczonych i nieoznaczonych) i miejsc spacerów (np., przy osiedlach ludzkich). Tak, aby ludzie w końcu mogli mieć kontakt z lasem, a nie z plantacją drzew. Dopuszczalne wyjątki to wycinka wśród monokultur, poprawiająca krajobraz. Warto także, aby środki pochodzące z wycinki lasów przysłużyły się bardziej lokalnej społeczności. Zaczynając od stworzenia infrastruktury dzięki której z lasu będą mogli korzystać także ludzie starsi i niepełnosprawni. Jak to jest np. w Japonii gdzie lasy przystosowuje się do pełnienia funkcji rekreacyjnych. Wypadałoby także zacząć ograniczać dokarmianie zwierząt pod polowania, a dla ochrony otaczających pól wprowadzić nowoczesny system odstraszania, oparty na dronach i sztucznej inteligencji. Z tym, że trzeba zostawić pas łąk dla zwierzaków. W zmianach pomoże wprowadzenie własnego certyfikatu, przyznawanego tym nadleśnictwom, które uznają prymat potrzeb natury i lokalnych społeczności nad interesami stron trzecich. Promocja takiego certyfikatu to przedsięwzięcie trudne, wymagające pomocy i koordynacji na szczeblu międzynarodowym. Włącznie z naciskiem na setki działów zakupów i miliony klientów detalicznych. Ciężka sprawa, ale możliwa do wykonania. Jeżeli nie spróbujemy czegoś zmienić, to lasy niedługo będą stracone dla przyrody. Zostaną drzewa, można je odżywiać i nawadniać - nawet sztucznie; zostaną duże ssaki i ptaki - można je dokarmiać. Ale będzie to tylko wydmuszka zachwycająca jedynie niewybrednych turystów. Las jako ekosystem zniknie. Nawet wiedząc, że za kilkaset lat normą będzie życie głównie w wirtualnej rzeczywistości, a nasz gatunek powoli będzie się cyborgizował, to tracąc las, zgubimy gdzieś naszego dziedzictwa. A sam, być może naiwnie, wierzę, że część z nas będzie dalej chciała żyć jako zwykli ludzie, bez zmian genetycznych i udoskonalających implantów. Dla takich osób, rodzin i społeczności las będzie wspaniałym uzupełnieniem miejskich rezerwatów. A przy okazji zapraszam do podpisania petycji o LKP i kontaktu, wszystkich tych, którzy chcieliby wprowadzić podobne certyfikaty w lasach blisko siebie. https://www.swuj.pl/lasy
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/03/lesne-wojny.html
Zaprojektujemy nowe owady, które zdadzą test Turinga? I o Bagienku.
Wyobraźcie sobie że będziemy mogli zaprojektować i wyprodukować nie tylko żywe stworzenia - całkowicie nowe organizmy złożone z klocków DNA ale i całe społeczności. I to że, w tych społecznościach, będziemy mogli genetycznie, od podstaw, zaprojektować to w jaki sposób jednostki komunikują się ze sobą, jak współpracują, jak tworzą kasty, jak walczą, itp. Brzmi jak science-fiction ale prace nad tym powoli zaczynają wchodzić do laboratoriów. Ostatnie dwa posty jakie wrzuciłem na https://www.facebook.com/synbiopl dotyczyły właśnie prac nad nowymi społecznościami. O ile wiadomość o projektowaniu syntetycznych społeczności drobnoustrojów przy pomocy sztucznej inteligencji jest ciekawa, to artykuł o tym że laboratorium ma nadzieję na zastosowanie swoich odkryć zmieniając zachowania owadów społecznych (mrówki, pszczoły, termity, itp.) brzmi przełomowo. Na razie to początki więc badania ograniczają się do wykorzystania teorii wzorców Turinga do modyfikacji bakterii E-coli tak aby produkowała przestrzenne, symetryczne kształty. Tak, chodzi o tego Alana Turinga od matematyki, informatyki i od testu Turinga. Test Turinga bada to czy maszyna nauczyła się ludzkiego sposobu myślenia. I maszyna wcale nie mysi być zrobiona z metalu czy plastiku. Równie dobrze może być organizmem zaprojektowanym przez biologię syntetyczną. Kiedy organizmy z zaprojektowanych przez nas społeczności zaczną zdawać test Turinga? Tego nie wiemy, nikt nawet tego na poważnie nie rozważa ale takie czasy też kiedyś nadejdą. Na początku zaprojektowane przez nas społeczności owadów mogą przydać się do terraformacji obcych planet. Długa droga do tego ale to że w ramach biologii syntetycznej zaczynamy zajmować się socjobiologią jest odważnym krokiem w tę stronę. Całe społeczności będą w stanie przeprowadzać większe i inteligentniejsze projekty niż jednostki. Łatwiej też się będą adaptować do nowych warunków. Od razu uspokoję że nie będzie warto projektować genetycznie społeczności ludzi. Tutaj raczej pozostaniemy przy indywidualnych zmianach w genomach. Do zarządzenia społecznościami istot z tak rozwiniętymi mózgami jak nasze, z powodzeniem wystarczą systemy oparte na sieciach komputerowych, sztucznej inteligencji i ściśle ukierunkowanej propagandzie. Ciekawy jest news o tym że sztuczna inteligencja tworzy twarze, które podobają się ludziom. Czytając ich fale mózgowe. Wygląda na to, że już nie tak daleko od momentu w którym będziemy widzieć tylko to co chcemy i co nam się podoba. W wirtualnej rzeczywistości. https://www.facebook.com/sztucznainteligencja2029/posts/2864837470434405 Nasz gatunek raczej będzie się zmieniał w kierunku cyborgizacji, integracji ze światem wirtualnym, nie wchodząc już w większe zmiany socjobiologiczne. Choć, oczywiście, przez jakiś czas będziemy jeszcze drobne modyfikacje genetyczne/epigenetyczne w sobie wprowadzać – w celu przezwyciężenia chorób i śmierci. Pisałem o tym w poprzednim wpisie o Homo Syntheticusie ( https://kurpiecki.blogspot.com/2020/12/homo-syntheticus-tak-ale-zbuduje-go.html ) Ciekawy jest ten świat. Przy okazji tych informacji chyba pierwszy raz w życiu żałowałem że nie jestem milionerem. Gdybym był, zatrudniłbym zespół z tego laboratorium. A co do Bagienka. Urząd cały czas upiera się przy tym aby odebrać radość życia seniorom, którzy w tej unikalnej lokalizacji mogą nacieszyć się śpiewem ptaków, obserwacją motyli, zielenią i ciszą. No to mam kilka nowych informacji. Rozwinięcie tematów na swuj.pl/bagienko Urząd w swojej propagandzie zawarł takie stwierdzenie „ w porozumieniu z RDOŚ iławski magistrat zlecił wykonanie inwentaryzacji przyrodniczej terenu”. No to zapytaliśmy RDOŚ. I okazało się że nie było żadnego porozumienia, a sytuacja jest dokładnie taka sama jak przed rokiem. Czyli urząd ma wykonać wszystkie wymagane prawem inwentaryzacje. W tym ornitologiczną. A nie wykonał. Co ciekawe. Urząd sam sobie wpisał do planu zagospodarowania zakaz, który obecnie chce złamać. Zakaz niszczenia bioróżnorodności, na określonych w planie terenach, mają jednoznacznie wpisany w swoich własnych dokumentach. Brzmi tak: „ustala się zakaz niszczenia oraz przekształcania i ingerencji w istniejącą faunę i florę w liniach rozgraniczających terenów ws jako ostoi bioróżnorodności.” A oni plan wybiegu wykreślili sobie jednoznacznie przecinając linie na planie. Nie mówiąc o tym że nie mają prawa wybudować tu czegoś co do planu wpisane nie było. A na pewno nie było tu możliwości postawienia zagrody dla zwierząt. Wiem bo obserwuję tu plany od kilku lat. Zgłosiłem do Miasta o zmianę klasyfikacji terenu między ulicą Gdańską, Nowomiejską a Kętrzyńską (oznaczonego jako B-ZP5 w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Iławy), z terenu zieleni urządzonej (ZP) na teren zieleni naturalnej (ZN). Wraz ze zmniejszeniem maksymalnego wskaźnika powierzchni zabudowy w stosunku do powierzchni terenu z 0,10 (10%) do 0,05 (5%). Dodatkowo wnioskuję o zwiększenie powierzchni terenu B-WS10 o 20%, proporcjonalnie, we wszystkich możliwych kierunkach. Motywuję to potrzebą objęcia tego miejsca jedną z form ochrony przyrody, jaką jest użytek ekologiczny. Mówiłem o tym rok temu na Radzie Miasta. Co do petycji w której proszę iławskich radnych o zasugerowanie burmistrzowi przeniesienie lokalizacji wybiegu dla psów, to uchwałą Rady, petycję przekazano do Komisji, w celu wydania opinii. Więc Rada będzie głosować ją w marcu/kwietniu. Interpelacja do Prezesa Rady Ministrów nr 20575, w sprawie funkcjonowania budżetu obywatelskiego już jest zarejestrowana w Sejmie. Podpisało się pod nią 6 posłów. Za kilka dni jej tekst powinien pojawić się pod linkiem. https://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/interpelacja.xsp?documentId=A6876DF2536474F9C125868D0051C74B A na zdjęciu poniżej uroki zimowej, leśnej przyrody.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/03/zaprojektujemy-nowe-owady-ktore-zdadza.html
Bagienko i lasy. Chronimy przyrodę i ludzi przed konfliktami - w całej Polsce.
Niestety Urząd Miasta jest niezwykle uparty więc wróciła sprawa Bagienka. No to działamy dalej. Druga sprawa to rozpoczęcie prac nad wyznaczeniem miejsc w okolicach Jezioraka, które powinny służyć jedynie zwierzętom i rozwojowi bioróżnorodności w naturalnych lasach. A z drugiej strony określenie miejsc w których mogli by się relaksować członkowie lokalnych społeczności i turyści. Końcowym etapem ma być stworzenie naszego, własnego certyfikatu i przyznawanie go lasom w których dba się o przyrodę i relaks dla ludzi. No to po kolei. Pomimo tego że wskazaliśmy wiele alternatywnych lokalizacji miejskich, a także oferowaliśmy wyszukanie terenów prywatnych i przeprowadzenie negocjacji z ich właścicielami, nie została podjęta żadna próba zmiany umiejscowienia wybiegu. Zorganizowanie przetargu przez Urząd Miasta uważam za ostateczne potwierdzenie niechęci do znalezienia rozwiązań kompromisowych. Szkoda że nie udało się rozwiązać sprawy na drodze współpracy. Oczywiście dalej działamy żeby zmienili lokalizację. Przez petycję do radnych, angażowanie ogólnopolskich organizacji chroniących przyrodę i inne działania. Pomożemy także ludziom w całej Polsce unikać w przyszłości takich sytuacji, dając im narzędzia do skutecznego przeciwstawienia się niechcianym projektom w budżecie obywatelskim. Rozmawiałem z posłem Arturem Dziamborem o wniesieniu poprawki w ustawie o samorządach. Na początek zostanie wniesiona interpelacja do odpowiedniego ministerstwa. O efektach będę informował. Rozsyłam też do wszystkich samorządów w Polsce analizę: „Jak przeprowadzić Budżet Obywatelski wbrew obywatelom. Szkodząc przyrodzie. Przykład z Iławy.” Być może uwzględnią proponowane działania prospołeczne w swoich praktykach dotyczących budżetów obywatelskich. Dzięki temu, mam nadzieję, małe społeczności będą mogły skutecznie opierać się agresywnym działaniom aktywnych grup interesów. Więcej szczegółów na stronie https://www.swuj.pl/bagienko . Na zdjęciu ja z posłem Arturem Dziamborem, po rozmowach w jego biurze poselskim w Iławie. Przy okazji kilka słów o tym co dzieje się z petycją o utworzenie u nas Leśnych Kompleksów Promocyjnych (LKP, www.swuj.pl/lasy ). A także o tym co warto zrobić w naszych lasach. Wyjściem do petycji było stworzenie możliwości do nocowania w naszych lasach z namiotem, tak jak to się odbywało kilkanaście lat temu. Lasy Państwowe przeprowadzały pilotaż programu umożliwiającego nocowanie. Jednak nie w naszych okolicach. Termin pilotażu kończy się właśnie dziś. Potem mają zostać ogłoszone wnioski. Jak na razie doświadczenia są pozytywne ( https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/aktualnosci/pozytywne-oceny-dla-pilotazowego-programu) Więc być może ten problem zostanie załatwiony i miejsca w których nocowanie będzie możliwe, zostaną wyznaczone w całej Polsce, także w okolicach Jezioraka. Jeśli tak, to będziemy mogli skupić się na głównym celu powołania w naszych okolicach Leśnych Kompleksów Promocyjnych czyli na większej ochronie przyrody i dążenia do wstrzymania demolowania krajobrazu leśnego w miejscach chętnie odwiedzanych przez mieszkańców i turystów. Czyli, z jednej strony chcemy wyłączenia części lasów z użytkowania przemysłowego dlatego aby mogły tam zacząć rosnąć naturalne lasy i zaczęła rozwijać się tam bioróżnorodność, bez typowej gospodarki leśnej. Z drugiej strony podobne wyłączenie powinno dotyczyć popularnych miejsc dla ludzi, głównie okolic jezior i mniejszych oczek wodnych. Pozwoli to społeczeństwu na dostęp do natury. Obecnie ciężko jest przejść pół kilometra bez natknięcie się miejsca upraw leśnych. A to naprawdę niezbyt przyjemny widok. Również tego rodzaju działania jak niedawne zastąpienie uroczego, drewnianego mostku przy jez. Brzozy, rurą zalaną betonem nie powinny mieć miejsca. Na pewno nie na szlakach turystycznych. Zwłaszcza że nie służy to nikomu oprócz Lasów Państwowych, bo nie jest to droga dojazdowa do żadnej osady. Przy jeziorach nie powinno być ani wycinek ani składów wyciętego drewna, jak np. ostatnio między jez. Szymbarskim a jez. Kamionka (Slim). Ludzie powinni mieć dostęp do krajobrazów nie zepsutych widokami przypominającymi o produkcji przemysłowej. Pierwszym krokiem do zmian, po LKP, będzie utworzenie i promocja naszego certyfikatu, który będzie zaświadczać o tym, że polityka lasów, w danej okolicy, jest przyjazna dla środowiska i społeczności lokalnych. Obecnie lasy mają certyfikaty FSC. Pracowałem dla największej w Europie firmy meblarskiej, także w zaopatrzeniu, dla jednego z największych kupców drewna na świecie, więc wiem jak certyfikat FSC jest ważny w marketingu. Ale niestety niewiele daje jeśli chodzi o ochronę bioróżnorodności, rozwój naturalnych lasów i zapobieganie ich dewastacji w miejscach w których wypoczywają członkowie lokalnych społeczności. Mam nadzieję że uda się to zmienić. Właśnie za pomocą naszego, własnego certyfikatu. Wkrótce zaczniemy pracę nad szczegółami. Trochę więcej informacji znajduje się na dole strony z petycją o LKP: https://www.swuj.pl/lasy
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2021/02/bagienko-i-lasy-chronimy-przyrode-i.html
Teleportujemy Iławę krok ku przyszłości. I rozszyfrowujemy teleportację kwantową.
Wpadłem na pomysł żeby zrobić popularny wykład na temat jednego z ostatnich newsów naukowych ( https://journals.aps.org/prxquantum/abstract/10.1103/PRXQuantum.1.020317 ) ale po chwili namysłu stwierdziłem że zabawa kwantową teleportacją przed północą w Sylwestra może nie być atrakcyjną propozycją. A z drugiej strony wymagałoby ode mnie kilkudniowego przygotowania, żeby w miarę prosto przybliżyć słuchaczom twierdzenia Bella. Coś podobnego (stany GHZ) robiłem w ramach klubu nauki ( https://sites.google.com/view/klubnauki/strona-główna/edycja1 ) wraz z eksperymentem na prawdziwym komputerze kwantowym, więc wiem że w jeden dzień tego niestety nie ogarnę. W skrócie chodzi w tej teleportacji o to żeby stworzyć sieć niemożliwą do zhakowania. Tak żeby użytkownicy mieli zapewnione bezpieczeństwo wymiany informacji na poziomie szyfru z kluczem jednorazowym ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Szyfr_z_kluczem_jednorazowym ) który wykorzystywany jest np. do bardzo ważnej komunikacji jak rozmowy prezydentów Rosji i USA. Uzyskujemy to poprzez wysłanie, do dwóch odległych od siebie miejsc, cząsteczki w stanie splątanym, dzięki czemu obie strony komunikacji mogą upewnić się że mają ten sam klucz i że nikt po drodze go nie przejął. Kwantowa teleportację każdy może poćwiczyć sobie na komputerach IBM, choć bez fizycznego przesyłu stanów kwantowych po sieciach. ( https://qiskit.org/textbook/ch-algorithms/teleportation.html ) Co ciekawe, mamy odpowiedź na to ze strony polskich naukowców. Chcą oni zabezpieczać światłowody za pomocą "Narodowego mechanizmu wymiany kwantowego klucza kodowego". https://www.dobreprogramy.pl/Polscy-naukowcy-czas-na-nowe-zabezpieczenie-swiatlowodow.-Powod-to-komputery-kwantowe,News,112401.html Po co komu, poza specjalistami, taka wiedza? Gdyby udało mi się, tak jak chciałem rok temu, ściągnąć kilka zestawów do edycji genów CRISPR, to dzieciaki w Iławie byłyby w stanie tłumaczyć rodzicom jak działa szczepionka mRNA. Gdy ludzie nauczą się prawdopodobieństwa na poziomie twierdzeń Bella, nie będą mieli trudności z interpretacją danych statystycznych, np., dotyczących wirusów. A tego też będę uczył w Iławie gdy tylko uda mi się zorganizować finansowanie szkoły. Gdy młodzi ogarną zasady działania sztucznej inteligencji, będą wiedzieli jak działają masowe metody wpływu społecznego. Edukacja to nasza broń przed politykami i telewizyjnymi specjalistami. A przy okazji restartuję program SWOJA KARTA. To darmowe pieniądze dla mieszkańców Iławy ale nie z ich kieszeni. Wydawać podatki, tak jak robią to politycy to każdy potrafi. SWOJA KARTA to negocjacje z prywatnymi dostawcami w ramach nowoczesnej spółdzielczości. Zapraszam do zapisywania się na kartę. Więcej na www.swuj.pl EDIT 07.01.2021 - Chińczycy stworzyli zintegrowaną sieć komunikacji kwantowej. Sieć złożona jest z ponad 700 kabli (4600km łącznie). Są też dwa połączenia satelitarne. Szybko to idzie. https://phys.org/news/2021-01-world-quantum-network.html Gra miejska (SZLAK POSZLAK 2), zahaczająca o ten temat, jest już gotowa. Start w niedzielę. 😁 Link do gry: https://www.swuj.pl/gra2
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/12/teleportujemy-iawe-krok-ku-przyszosci-i.html
Homo Syntheticus? Tak. Ale zbuduje go dopiero bożyszcze sztucznej inteligencji.
Syntetyczna biologia (SynBio) dopiero raczkuje. Rok temu, w MRC Laboratory of Molecular Biology - UK , wyprodukowano w pełni syntetyczny genom bakterii E. coli. Po raz pierwszy stworzono żywy organizm z kodem genetycznym, który został wytworzony w laboratorium, i to od podstaw.* To same laboratorium hoduje organoidy mózgowe – małe, uproszczone wersje ludzkich mózgów.** W tym tygodniu dowiedzieliśmy się że sztuczna inteligencja DeepMind potrafi przewidzieć kształt protein na podstawie sekwencji ich aminokwasów. Co jak dotąd było nie do zrobienia, pomimo pół wieku prób*** I teraz wyobraźcie sobie że niedługo możemy pójść dalej w dziedzinie SynBio. Weźmy chociaż klasyczną Escherichia coli i jej silnik protonowy. Wydajna maszyna, ale może będziemy w stanie ją jeszcze poddać tuningowi i dzięki temu ulepszyć? Tu jest tego opis silnika, z filmem, ale pomińcie treści filozoficzne bo to dysputa między kreacjonistami, a ewolucjonistami: http://naszsalon24.org/2017/04/02/informacja-instrukcja-projekt-biologia-wic-bakteryjna . A potem pójdziemy dalej. Jakie maszyny biologiczne będziemy w stanie wyprodukować? Czy kiedyś stworzymy syntetycznego człowieka? A raczej kiedy zostanie stworzony i kto zdoła to zrobić? Nasze, ludzkie, zdolności pojmowania zaczynają być niewystarczające w obliczu złożoności poznawanego świata. Nadchodzą czasy gdy nie tylko powtarzalne czynności zostaną złożone w ręce maszyn. Przejmą one od nas proces twórczy i odkrywanie świata. My będziemy najwyżej wskazywać automatom kierunek badań i nadzorować rezultaty. Nie będziemy w stanie już o wiele bardziej rozumieć świata ale będziemy mogli korzystać z owoców pracy maszyn, które zaczną nas wyprzedzać nie tylko w magazynowaniu wiedzy i informacji ale także w jej inteligentnym przetwarzaniu. Obecna sztuczna inteligencja to programy wyspecjalizowane w rozwiązywaniu określonej klasy problemów ale na horyzoncie już czuć powiew generalnej SI (AGI), która tak jak ludzki mózg, będzie w stanie, z sukcesem, podejść do różnych zagadnień. I to dopiero ona będzie w stanie podejść do opracowywania stworzeń o stopniu skomplikowania na poziomie ssaków. Jeśli ktoś nie miał do czynienia z biologią molekularną to polecam przyjrzenie się wizualizacjom maszyn komórkowych. Nie tylko silnik E. Coli zadziwia. Wystarczy wpisać w Youtube " molecular machines ". Mnie urzekła syntaza katalizująca reakcję wytwarzania ATP z ADP i fosforanu nieorganicznego ( https://youtu.be/kXpzp4RDGJI ). Budowa dużych, sprawnych organizmów z takich klocków, wymaga zdolności analizy znacznie przewyższające możliwości nawet największych i najbardziej genialnych zespołów naukowych. Łatwo możemy zmieniać kod DNA organizmów za pomocą CRISPR/Cas tak jak robimy to np. przy leczeniu raka**** ale produkcja całkowicie nowych, dużych, stworzeń w sposób sztuczny, od podstaw, to trudniejsze wyzwanie. Sprosta mu dopiero super sztuczna inteligencja. I tu dochodzimy do ważnego pytania. Kto będzie dysponował tą super SI czy potem możliwością tworzenia np. biologicznych robotów, być może humanoidalnych? Kolejną ciekawą wiadomością z tego tygodnia jest odkrycie substancji która w ciągu kilku dni może zlikwidować związane z wiekiem pogorszenie funkcji poznawczych. To odkrycie firmy Calico, której właścicielem jest Google. Tak jak i wspomnianej wcześniej DeepMind. To korporacje, nie rządy, mają obecnie wiedzę i środki aby być na czele wyścigu w przyszłość. Takie państwa jak Polska nie potrafią już nawet wytworzyć szczepionki na grypę, otwarcie deklarując że ich bezpieczeństwo zależy od zewnętrznych, obcych, firm. Oznacza to że jeśli sami o siebie nie zadbamy nasi potomkowie będą zdani na łaskę biznesów. Bo to one będą dysponować aparatem kontroli, wpływem na nasze umysły i najnowocześniejszymi wynalazkami, których nie będziemy w stanie nawet pojąć. Dlatego musimy zacząć pracować nad naszą własną super sztuczną inteligencją. Nad naszym „Bogiem SI”, tu w Iławie , bo rząd tego nie zrobi. Pisałem o tym*****, mamy jeszcze trochę czasu. To samo z rozwojem SynBio, stąd wspominałem kilka razy o potrzebie rozpoczęcia przez naszą młodzież przygody z prostymi zestawami CRISPR/Cas. Innej drogi nie mamy jeśli nie chcemy ciągnąć się w ogonie świata, jak dotąd. Na szczęście większość wiedzy jest obecnie w internecie, musimy tylko zmotywować ludzi aby zechcieli po nią sięgnąć i pokazać że mogą zrobić to bez kompleksów. Świat pędzi do przyszłości, a my możemy zająć w nim wygodne i twórcze miejsce. Jakiś czas temu natknąłem się na kilka zdań, które przypominają mi o sobie co jakiś czas. To proste i prawdziwe: Gdy ludzie myślą o podróżach w czasie, obawiają się, że będąc w przeszłości mogą zmienić radykalnie przyszłość robiąc coś nawet niezbyt znaczącego. Natomiast prawie nikt nie myśli o tym że właśnie teraz, może radykalnie zmienić przyszłość. Małym, pozornie nieistotnym działaniem. Możemy zacząć tą przyszłość zmieniać zaczynając od lepszej i ciekawszej edukacji w Iławie. O czyym jeszcze powiem za kilka dni. ---- Przy okazji. Zapraszam do obserwowania mojej strony FB z wiadomościami z branży biologii syntetycznej i bioinformatyki. Na początek podaję przepis na zrobienie syntetycznego mRNA w laboratorium. Syntetyczne mRNA, jak zapewne wiecie, jest składnikiem szczepionek na covida, o które jest ostatnio tyle hałasu. Tak jak w przypadku strony o sztucznej inteligencji, którą zrobiłem rok wcześniej niż czynniki rządowe swój serwis, będziecie mieć najszybciej w Polsce informacje o najciekawszych wydarzeniach i badaniach. A po jakimś czasie poczytacie rozwinięcia tematu u konkurencji i w portalach popularnych. https://www.facebook.com/Biologia-Syntetyczna-104829421506006 ------ * https://cyfrowa.rp.pl/technologie/41374-powstala-syntetyczna-bakteria-e-coli-czemu-ma-to-sluzyc ** https://sci-hub.se/10.1016/j.semcdb.2020.10.011 *** https://www.newscientist.com/article/2261156-deepminds-ai-biologist-can-decipher-secrets-of-the-machinery-of-life/ **** https://medicalxpress.com/news/2020-11-revolutionary-crispr-based-genome-treatment-cancer.html ***** https://lh3.googleusercontent.com/0neQHStmt64SMK_lmoMQlEqRMjaEBH1xertwVKolDB3L2QjNmj1X8_97939F9XrfL3s1g2z5XaB2iig3QWkGy-tbJFRZiJjycy4pUyGBhdSM5cu4DQ=w1280
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/12/homo-syntheticus-tak-ale-zbuduje-go.html
Grzyby dziwne, lecznicze, z zawartością paliwa rakietowego i kiszone. Czyli post dla leśnych maniaków. Świeci słońce więc idźcie do lasu produkować witaminę D i wdychać fitoncydy. Zdrowie najważniejsze. A jak już wróciliście to zapraszam do lektury. Wysyp popularniejszych grzybów już minął więc mogą zwracać naszą uwagę inne osobniki. Kto bywał na forach grzybiarskich ten wie że nawet najdziwniejsze "psiuny" znajdą swoich smakoszy. Ale warto się trochę znać żeby przetrwać różne przygody kulinarne. Poniżej fotki z ostatnich dni. Z nazwami - ale uwaga, mogę się mylić bo tych grzybów nie jadam. Pierwszy to purchawka miękka. Jak wszystkie gatunki purchawek jest jadalna póki jej owocniki są białe w środku. Następnie mamy uroczego, zielonego Pierścieniaka grynszpanowego. Bez skórki jadalny ale niezbyt dobry. Co ciekawe, pomocny jest w walce z rakiem. Pisałem już wcześniej o wrośniaku róznobarwnym, który ma podobne właściwości. Polisacharydy z tego pierścieniaka znacznie hamują wzrost mięsaka czy raka Ehrlicha. Jest sromotnik smrodliwy z jadalnymi "czarcimi jajami". Wyciąg z tego grzyba może być pomocny w leczeniu zakrzepicy. Ten biały to mleczaj biel. Jadalny ale z uwagi na ostry smak, trzeba kilka razy obgotować. Ten podwójny to chyba mleczaj chrząstka. Też kulinarnie podobny. Nikt tego nie zbiera bo są jak żołędzie - jadalne ale po co się męczyć z gotowaniem tego kilka godzin? Pod podwójnym mleczajem lakówka ametystowa. Jadalna ale dodaje się raczej do marynat, dla kolorku. Kolejne zdjęcia to piestrzyca zatokowata (ta czarna) i piestrzyca kędzierzawa. Też podobno jadalne. Ale niektóre źródła mówią że są kancerogenne i że zawierają metylohydrazyny, czyli tą samą substancję która jest w paliwie rakietowym. W tym roku, pierwszy raz w życiu, zakisiłem sobie grzyby. Pomysł podsuneła mi książka dla zbieraczy (Grzyby leśne. Andrzej Grzywacz. 1988). Przepis na zdjęciu. Dodam że kisiłem podgrzybki brunatne, nie dolewałem wody, a po dwóch tygodniach mają smak zbliżony do ogórków małosolnych. Przyjemnie pachną. Wygląd jak na fotografii.
Link: No Link
Ekspresówka S5 w okolicach Iławy. Jakie zyski, jakie straty?
To część dłuższego posta o lasach i LKP. Ale że już o tym pisałem więc poniżej tylko o proponowanych korytarzach dróg w okolicach Iławy. Tak, tylko sygnalizująco bo jestem ciekawy opinii mieszkańców i konsultacji społecznych w tej sprawie, które są zapowiadane przez Generalną Dyrekcję Dróg. Zwłasza że ten projekt akurat ogłoszono kilkanaście dni po tym jak postulowałem tutaj zrobienie w lesie za Osiedlem Podleśne, miejsca do odpoczynku dla mieszkańców. ( https://kurpiecki.blogspot.com/2020/09/podanie-o-kode-awke-dla-seniorow-w.html ) . No więc raczej tam będzie ekspresówka, a nie ławeczki dla seniorów. A cały post jest na stronie FB Leśnego Przewodnika: https://www.facebook.com/Ilawski/posts/133832658474915 Jak wyglądają planowane drogi? Korytarz różowy to zaoranie pasa lasu od Dziarn do Wikielca. Mapa nie jest dokładna ale z tego co widzę droga zostanie też zbudowana w miejscu gdzie mieszkańcy osiedla Podleśnego i Iławy chodzą spacerować. Zbierają też tam grzyby. Więc niedługo doświadczą kolejnego wycinania lasu w tamtych rejonach. W gratisie dostaną permanentny hałas. A a na grzybach i roślinach w tej okolicy codziennie osiądą wydzieliny z rur wydechowych ponad 20 000 samochodów które będą tamtędy codziennie przejeżdżać. Sam może nie do końca mam tu wyrobione zdanie dlatego chętnie widział bym dyskusję z argumentami - jakie korzyści przyniesie to mieszkańcom, a jeśli będą przeważać straty, to co mieszkańcy dostaną w zamian? Z budowania tej drogi 30 lat temu zysk byłby oczywisty. Teraz, na pierwszy rzut oka wygląda na to że profity z tego w większości miałyby zagraniczne korporacje i ich miejscowi podwykonawcy, czy też firmy kurierskie. Jeśli zaś chodzi o lokalne firmy i ludzi to korzyści byłyby niewspółmierne do kosztów społecznych (narażenie ludzi na szkodliwe emisje) i przyrodniczych. A dodatkowo korporacje w przeciągu kilkunastu lat zastąpią miejscowych pracowników robotyką, automatyką i sztuczną inteligencją* więc nawet nie będzie można powiedzieć że tu "dają pracę". Będzie to już tylko czysta eksploatacja zasobów. W naszym przypadku, głównie drewna, bo tak zakłada plan władz naszego województwa. Mamy też mięso i płody rolne. W każdym razie jest tu pole do dyskusji i chętnie zobaczę kalkulację strat i korzyści dla mieszkańców i lokalnych firm. No i przydała by się mapa z dokładnym oznaczeniem miejsca przebiegu tej drogi. Według informacji na stronie GDDKIA, mają być organizowane spotkania informacyjne i konsultacje społeczne. Na nich może dowiemy się więcej ( https://www.gddkia.gov.pl/frontend/web/userfiles/articles/p/pierwszy-krok-do-polaczenia-ostr_39513/Wytyczne_RID/Reaktywnosc%20kruszyw/S5_Ostroda-NoweMarzy_SK_2020.09.28.pdf ) Mieszkańcy faktycznie będą mogli kilka minut szybciej dojechać do Ostródy. Ale z tego co widzę to do Grudziądza już niekoniecznie. Bo mamy już dość dobrą drogę do Sampławy gdzie może przebiegać korytarz Zielony, który jest mniej kręty na odcinku do Świecia nad Osą. A może mieszkańcom Iławy wystarczą tylko tunele pod przejazdami kolejowymi? To też sprawa do dyskusji. Ale korytarz niebieski to dopiero kuriozum. Kreślarz lekką ręką zniszczył spokój i urok bliskiej nam części Jezioraka i przeciął las w Parku Krajobrazowym w obszarze Natura 2000. Żeby tak ciąć hałasem i betonem, już i tak niewielkie, spójne, kawałki lasu to trzeba być mentalnie baaaardzo oddalonym od natury. Co więcej, takie rozwiązanie, stworzy łunę świetlną w środku lasu który dotąd był dość spokojnym i ciemnym miejscem. Widać stamtąd Drogę Mleczną czego nie uświadczysz już w bliższych okolicach Iławy. Co na to wszystko powiedzą mieszkańcy i jak sam proces pytania mieszkańców Iławy będzie wyglądał, tego jeszcze nie wiadomo. * Z powodu rozwoju sztucznej inteligencji, na świecie zniknie blisko 100 mln miejsc pracy. Pojawi się nawet więcej nowych ale nasz system nie jest przygotowany aby pomóc ludziom w uzyskaniu nowych kompetencji. Kierujący polskim systemem edukacji nawet nie zdają sobie sprawy z wagi problemu. Nie mówiąc o samorządach. W świeżym raporcie Światowego Forum Ekonomicznego lista zawodów, które będą potrzebne: https://www.cnbc.com/2020/10/20/wef-says-machines-will-create-jobs-but-warns-of-pandemic-disruption.html
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/10/ekspresowka-s5-w-okolicach-iawy-jakie.html
Polowanie na jesienne liście
U nas mamy babie lato, złotą polską jesień, a w Japonii ten okres nazywany jest Momijigari - polowaniem na jesienne liście. Ludzie tam nawet biorą urlopy by je fotografować czy po prostu cieszyć się widokiem jesieni. W lasach przygotowanych dla ludzi przez urzędników. Okolice jeziora Brzozy/Zielone/Ląka Wyrażenie "polowanie/zaginanie ręką", wzięło się z japońskiego zwyczaju zginania gałęzi i umieszczania liści klonu na dłoni, w celu ich obserwacji (spoglądanie na kwiaty). U nas też jest trochę klonów ale żywe kolory kolory liści dopiero się przebijają. Więc na razie można szukać mocniejszych barw, np. wśród grzybów. Gdzieś przy piaskowni. Japońskie Stowarzyszenie Turystyczne ma na swojej liście około 500 miejsc świetnych do obserwowania jesiennych kolorów. Część z nich jest w japońskich lasach rekreacyjnych. Mają takich lasów ponad 700, tak, po prostu dla ludzi; a dla turystów wybrali 93, o szczególnym walorach. Średni obszar takiego lasu to około 1000 hektarów. Gdzieś przy Katarzynkach Lasy rekreacyjne to nie tylko zdroszsze i szczęśliwsze życie dla mieszkańców. To także czysta ekonomia. W małym, japońskim mieście Chizu, mieszkańcy zorganizowali sobie z leśnej turystyki zdrowotnej ważną gałąź miejscowego biznesu. W miejscowości o populacji 7000 osób, około 80 mieszkańców to leśni przewodnicy, przeprowadzający turystów po trasach kąpieli leśnych ( https://www.gov-online.go.jp/pdf/hlj/20190801/08-09.pdf ) Okolice jeziora Brzozy/Zielone/Ląka Może nie jesteśmy ani Japonią ani Białowieżą ale myślę że przy niewielkich inwestycjach i na takie usługi znaleźli by się chętni. Co zresztą sprawdzę osobiście. Okolice jeziora Brzozy/Zielone/Ląka Wśród tych lasów mają 64 dostosowane do Shirnin-yoku, czyli do naturalnej terapii leśnej – leśnej kąpieli. Te lasy odznaczają się tym że mają co najmniej dwie ścieżki do takiej terapii, toalety, ławeczki, miejsca do odpoczynku. Japońskie lasy rekreacyjne ( https://www.rinya.maff.go.jp/e/national_forest/recreation_forest/ ) W Iławie nie jest z tym tak źle bo mamy ławeczki i wiatę na Kamionce ale prosi się też coś przy Osiedlu Podleśnym. Jest tu w lesie popularny punkt widokowy, takie małe „Bieszczady” ale niestety to straszny śmietnik. I dorywcze akcje nie pomogą. Widok z popularnego miejsca na cegielni/piaskowni Można by podziałać tu systemowo ale do tego, my jako społeczeństwo lokalne, potrzebujemy jakiegoś wpływu na lasy. A te nie są pod nadzorem samorządów. Ale gdyby udało nam się stworzyć wokół Iławy i Jezioraka Leśne Kompleksy Promocyjne, dzięki stworzeniu rady naukowo-społecznej, zyskalibyśmy jakąś możliwość kształtowania naszego otoczenia leśnego żeby było także przyjazne dla ludzi. Tutaj naprawdę nie potrzeba wiele. Wyznaczenie szlaków, ławki z kłód, gdzieniegdzie monitoring. Nawet zwierzętom by to za bardzo nie przeszkadzało. A o ile zdrowiej i ciekawiej żyłoby się ludziom w Iławie i okolicach. Zapraszam do wsparcia koncepcji Leśnych Kompleksów Promocyjnych. Szczegóły pod linkiem: swuj.pl/lasy Grzyb w iławskim lesie Zielona kulka na zielonym Iława. Las. Grzyby w iławskim lesie
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/10/polowanie-na-jesienne-liscie.html
Podanie o kłodę - ławkę dla seniorów w lesie. Las Miejski przy osiedlu Podleśnym
Las Miejski przy osiedlu Podleśnym? Przed wojną był w Iławie lasek który pełnił funkcję lasu dla ludzi. Nawet coś podobnego ostatnio w tym miejscu odtworzono ale że jest to daleko od większych skupisk ludzkich w Iławie, to służy najczęściej uczniom pobliskiego liceum. Może warto zrobić też coś dla innych mieszkańców? Las za osiedlem Podleśnym jest lasem najchętniej odwiedzanym przez mieszkańców, z prostego powodu że jest najbliżej miejsc zamieszkania. Długi czas mieszkałem niedaleko więc znam te tereny dość dobrze. Łowiliśmy pod tym lasem ryby w oczku wodnym. Teraz ten teren ogrodziło dla siebie miasto i mają tam ładny teren relaksu dla pracowników spółki miejskiej. Bawiliśmy się na strzelnicy, oprócz muru były tam urządzenia do prostych ćwiczeń. Ogrodziła to sobie jakaś grupa interesu i teraz nie ma tam wstępu. A przcież postrzelać powinien móc sobie każdy. Z tego co badałem ustawy po tym fakcie wychodziło mi że ogrodzono ten teren nielegalnie. W każdym razie bez problemu potrafiono zrobić coś dla elit, a dla mieszkańców figa z makiem. Nie ma tam nawet zabejcowanej kłody żeby starsi ludzie mogli na chwilę usiąść i odetchnąć na dłuższym spacerze. Jeśli piszę o lesie miejskim, nie mam na myśli jakiejś drogiej inwestycji. Ot coś prostego. Zwalone kłody jako ławki. Miejsce pod ognisko. Jakieś drążki do ćwiczeń. Czy jak to podsunął mi kolega, leśna ścieżka zdrowia, popularna w skandynawskich lasach. Jeśli ktoś się boi zaśmiecenia i nie zna tego terenu to podpowiadam że i tak jest zaśmiecony. Nawet niedługo będzie akcja sprzątania. A przy obecnych cenach elektroniki nie ma problemu ze zrobieniem kreatywnego i taniego systemu monitoringu. Wystarczy pomyśleć i zamówić urządzenia bezpośrednio u producenta, nie u pośrednika. A tak w ogóle ceny zamówień to jest osobny, bardzo ciekawy, temat. Pisząc to myślę o starszych ludziach mieszkających w tamtej okolicy. Sam rzadko tam bywam. To miejsce niezbyt atrakcyjne krajobrazowo, przeorane zrębami, z drogą dla samochodów. Ale dla wielu ludzi to miejsce relaksu. Zwłaszcza że można sobie w ten las wejść głębiej. No i są tu jednak atrakcje w postaci starych strzelnic i cegielni. Są sarny dziki, ptaki, kwiaty. A nawet modliszki. Więc może zamiast wyrzucania pieniędzy na odtwarzanie krajobrazu Heimatu, warto zrobić coś dla obecnie żyjących ludzi? Może Lasy Państwowe które gospodarują na majątku społecznym, położyły by jakąś kłodę-ławkę dla seniorów? Tak, te lasy należą do wszystkich ludzi. Niedaleko sporo wycieli (zdjęcie poniżej) więc może stać ich na podzielenie się tym z mieszkańcami? A najlepiej to po prostu zapytać ludzi czego tam chcą. Jeżeli powstaną Leśne Kompleksy Promocyjne, o które zabiegam, będzie szansa że las zacznie przynosić większe korzyści zwykłym ludziom, a nie tylko elitom. Zachęcam do poczytania o LKP i podpisania ankiety: https://www.swuj.pl/lasy To akurat monokultura sosny, takie biedne lasy sadzone kiedyś rządkami, jak zboże, więc mi nawet tego nie żal. Lepiej to nawet ściąć i pozwolić żeby to samo zarosło naturalnym lasem. Potem można by zrobić coś prostego dla dzieciaków. Jak tutaj w Helsingborgu w Szwecji. Nazwali to "Las Marzeń" , a to są proste i tanie rzeczy, nie jakieś milionowe inwestycje. https://helsingborg.se/uppleva-och-gora/friluftsliv-och-motion/naturomrade/palsjo-skog/dromskogen/ Widok przy cegielni/piaskowni, prawie jak w górach. Stare strzelnice to niewątpliwie atrakcja tych terenów. Zapraszam 17.10.2020 na spacer po tych terenach : https://www.przewodnik.ilawa.pl/spacery/spacer-2020
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/09/podanie-o-kode-awke-dla-seniorow-w.html
Bagienko: Urząd Miasta w Iławie dostał pozytywną opinię od urzędu ds. odpadów. Nic to nie zmienia ale dalej chcą budować wybieg na Gdańskiej.
Na stronie Urzędu Miasta pojawiła się informacja że będą robić przetarg na wykonanie wybiegu dla psów (http://www.ilawa.pl/page/11,Aktualnosci.html?id=942) Czyli sytuacja prawna i praktyczna nie zmieniła się od lutego. Miasto chce wybudować wybieg na Bagienku. Nie zmieniło lokalizacji, nie przeprowadziło wszystkich wymaganych prawem ekspertyz ekologicznych. Urząd Miasta uzyskał tylko pozytywną opinię od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) i zrobił ekspertyzę botaniczną. Mówiąc prosto – dostał dokument od urzędu zajmującego się odpadami i ich wpływem na środowisko (WIOŚ) i opinię od naukowców zajmujących się roślinami. O ile wiadomo, UM w Iławie nie zlecił wszystkich ekspertyz na które wskazywał urząd zajmujący się ochroną przyrody – Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ). Czyli nie posiada, wymaganego prawem, raportu inwentaryzacji przeprowadzonej przez naukowców zajmujących się zwierzętami, między innymi przez ornitologów. Więc nie ma, w sumie, o czym mówić ale zwykłym ludziom WIOŚ może się pomylić z RDOŚ. Jednak są to całkowicie różne urzędy. WIOŚ zajmuje się śmieciami, RDOŚ przyrodą. Mirabelki na Bagienku.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/08/bagienko-urzad-miasta-w-iawie-dosta.html
Lasy, a przyszłe czasy.
Ostatnio zaprosiłem do Iławy ciekawą osobę. Zapraszałem tego Pana już wcześniej ale nie był zbytnio zainteresowany. Przypadkiem jednak zobaczyłem jak w internecie umieszcza informację, że jest w rezerwacie Jasne, koło Siemian. Chyba miał problemy z zasięgiem bo tego samego posta wysłał kilka razy. Nasza natura bardzo mu się spodobała. Więc zaczepiłem go raz jeszcze. Poprosiłem aby powiedział nam kilka słów o nowoczesnych technologiach i trendach na świecie, kiedyś, gdy znów zawita w nasze okolice. To były prezes państwowej agencji. Właściciel firmy zajmującej się technologiami kosmicznymi i produkcją elementów do komputerów kwantowych. Być może odezwie się przed przyszłym sezonem, przynajmniej tak obiecał. Może skusi się na przyrodę. Wtedy dowiecie się kto to. Dlaczego to robię? Wspominałem że za kilkanaście lat chciałbym aby w Iławie powstał uniwersytet, luźno oparty na idei Institute for Advanced Study w Princeton, USA . I najlepiej tak samo wpływowy. Stworzenie takiej placówki w oparciu jedynie o miejscowe tęgie głowy będzie niemożliwe. Musimy więc sięgnąć po pomoc z zewnątrz. Jak ściągnąć wybitnych ludzi aby zechcieli tu pracować? Pieniądze? Jasne ale to nie wszystko. Potrzebujemy czegoś więcej. I mamy to. Genialną przyrodę, o którą trzeba tylko trochę zadbać. Odejść trochę od koncepcji lasów gospodarczych i postawić na bioróżnorodność i naturalną estetykę, która robi się praktycznie sama. Wtedy będą chcieli nas odwiedzać i zostawać tu na dłużej. Świetnie temu celowi przysłuży się stworzenie w naszych okolicach Leśnych Kompleksów Promocyjnych (LKP) . Dzięki temu, jako lokalna społeczność będziemy mieli większy wpływ na nasze lasy. Ta koncepcja sprawdza się w Polsce od lat. LKP okolicom Jezioraka się po prostu należą. Pomysł na wdrożenie tu LKP wziął się trochę z innej przyczyny (szczegóły i petycja tutaj: https://www.swuj.pl/lasy ) ale świetnie wpisuje się w projekt rozwoju Iławy jako miasta zorientowanego na przyszłość. Tylko mamy problem, że w ogólnym, globalnym, podziale pracy mamy służyć za zaplecze taniej siły roboczej i dostawcę materiałów, a nie myśli. To jest oficjalne – można oto wyczytać, między wierszami, np. w samorządowych planach rozwoju województwa. W związku z tym ciężko będzie wdrożyć jakikolwiek innowacyjny projekt stawiający na rozwój. Ale warto próbować. Choć na to nie będzie akurat żadnych środków. Bo grantami, dotacjami, jest jak z pieniędzmi w legendzie o złotej kaczce. W legendzie tej szewczyk mógł wydać ile chciał ale tylko dla siebie. Nie mógł z nikim nimi się podzielić. Z dotacjami jest podobnie. Nie ma większego problemu z ich otrzymaniem ale możesz wydać je tylko na działania zgodne z wytycznymi urzędników. Więc z oczywistych przyczyn postępu z tego nie będzie. Tylko ślamazarne podążanie za resztą świata. A przy okazji o innym marnotrawstwie, o którym już wspominałem. I wspominać będę. Bo to boli. Jak napisałem w poście na FB: ... więc o czymś przeciwko czemu żadna partia nie protestowała. O gigantycznym marnotrawstwie środków i czasu, na wdrażanie starego, zachodniego, pomysłu na recycling śmieci. Zamiast szukać rozwiązania na segregację przez wejście w sztuczną inteligencję i robotykę, to wydaje się miliardy na niepotrzebne wiaty. Za parę lat będziemy znowu kupować technologię z Zachodu, zamiast sprzedawać własne rozwiązania. Zacofanie mentalne to tragedia, tym większa że idzie za tym marnowanie ludzkiego wysiłku i szans rozwojowych. A można stawiać na rozwój podobnych firm jak AMP Robotics z USA, która jest wśród najbardziej obiecujących firm wdrażających sztuczną inteligencję ( https://www.facebook.com/sztucznainteligencja2029/posts/266724327686049 3 ) i pracuje nad automatyczną segregacją odpadów. W Europie też nad tym się myśli. Można by robić to w Iławie. To nie jest nic bardzo skomplikowanego. Wystarczy chcieć w to wejść. Koszty początkowe to nie więcej niż koszty budowy kilkudziesięciu niepotrzebnych wiat. Warto. A poniżej obrazek który łączy idee kosmosu, natury i Iławy. Centralnie - kometa Neowise. Zdjęcie jest w większej rozdzielczości więc można sobie otworzyć w nowym oknie i powiększyć. Aktualizacja 17.07.2020: O akcji napisały już czołowe media w regionie. Gazeta Kurier Iławski, Portal Infoiława, Gazeta Iławska i portal Gazety Olsztyńskiej. Więcej na swuj.pl/lasy Ankietę podpisało już ponad 100 osób. Dziękujemy. Myślę że petycję złożymy na początku jesieni, jak już zbierzemy dodatkowe poparcie. Dyrekcja Genralna będzie miała 3 miesiące na jej rozpatrzenie. Więc na początku przyszłego roku będziemy planować dalsze kroki w tej sprawie. Jakie? To już będzie uzależnione od tego jaki kształt będzie miała decyzja Lasów Państwowych.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/07/lasy-przysze-czasy.html
Petycja o ustanowienie Leśnych Kompleksów Promocyjnych Iława-Susz
Zapraszam do podpisania petycji: https://www.petycjeonline.com/petycja_o_ustanowienie_lenych_kompleksow_promocyjnych_woko_jezioraka_i_iawy . Zaczęło się od tego że chciałem pojechać z dziećmi na biwak do lasu. Gdzieś blisko. Tak jak to się robiło kilkadziesiąt lat temu. I nagle okazało się że nie mogę. A cała historia i szczegóły tej inicjatywy na https://www.swuj.pl/lasy Zapraszam także gorąco do przeczytania wniosków z prestiżowego czasopisma Science, na polskim, rządowym portalu "Nauka w Polsce". Także wypowiedzi polskich ekspertów. Polecam przeczytanie.vLink poniżej. "Jeśli chcemy chronić europejskie lasy, m.in. przed skutkami zmian klimatu – musimy wspierać również ich otoczenie i naturalne procesy regeneracji – postulują na łamach prestiżowego "Science" naukowcy, m.in. z Polski, podsumowując "leśny" wątek w nowej, unijnej strategii różnorodności biologicznej do 2030 r." http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C82824%2Cnaukowcy-chronmy-lasy-wspierajac-ich-otoczenie-i-naturalne-procesy
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/06/petycja-o-ustanowienie-lesnych.html
O tym dlaczego Polacy wystawiali goły tyłek w kierunku spadających meteorów.
O nocnym niebie w życiu dawnej ludności na Warmii i Mazurach. O Kłobuku. A nawet o masonach. Zjawiska na ciemnym niebie były ważne zarówno dla ludzi prostych jak i dla tutejszej szlachty. Ci pierwsi wypinali goły tyłek w kierunku przelatujących meteorów. A najważniejszy ród pruski z okolic Iławy wkleił sobie w herb trzy fazy księżyca. To herb rodziny Finckensteinów, zwany Ostoją Pruską. Gwiazda w środku to niekoniecznie musi być pełnia ale nie jest to wykluczone. Obecnie w ruchach neopogańskich modna jest tzw. potrójna bogini, gdzie ta pełnia jest zaznaczona wyraźniej. Księżyc to symbol równie popularny jak trójki. Np. greckie boginie przeznaczenia – Mojry, jedna przędąca nić żywota, druga jej strzegąca, a trzecia przecinająca. Więc możliwe jest że tego rodzaju symbolika była na świecie wszechobecna. Jeden z grobów Finckensteinów. W lesie koło Szymbarka. Symbol Potrójnej Bogini. No ale miało być o tutejszych mieszkańcach. Miejscowi dawniej na naszego satelitę mówili „Miesiąc”, a nie „Księżyc”. Dawniej dla ludzi Księżyc był ważny, zwłaszcza dlatego że nie było zbyt wielu innych atrakcji czy informacji. Do określania czasu posługiwano się tu na co dzień kalendarzem księżycowym. Więc dwa miesiące, czy księżyce, temu oznaczało dwie pełnie temu (od pełni do pełni mamy około 28 dni). Kwadry Księżyca i nów nazywano tak jak teraz ale po nowiu Księżyc był „na młodzie”, a przed nowiem „na starze” czy określało się go terminami skrajka, sierpek. Jeszcze pół wieku temu ludzie na wsiach kojarzyli że można jakoś na Księżyc orientować się w terenie ale nie potrafili wyjaśnić w jaki sposób to robić. Próbowali też przepowiadać pogodę na podstawie skierowania rogów Księżyca w górę lub w dół, ale to dlatego że jakoś nie kojarzyli że sposób jego oświetlenia to proces cykliczny. Tak więc rogi skierowane bardziej w górę wedle jednych powiedzeń oznaczały że będzie deszcz, a wedle drugich że nie. Ale tutejsi ludzie wiedzieli że aureola wokół Księżyca oznacza zmianę pogody na wilgotniejszą. Z nowiem związany był zwyczaj żeby po nim rozpoczynać prace gospodarskie, siewy, bo „będzie rosło razem z Miesiącem”. A jak chciało się żeby coś malało, np. choroba, to ta odpędzana była po pełni. Zombiaki i Kośniki Ciekawe jest to że znane z Hollywoodzkich filmów historie o zamienianiu się zmarłych w zombiaki, zjawy pod wpływem światła lunarnego w pełni, były popularne wśród tutejszej ludności jeszcze przed wynalezieniem filmu. Ludzie wierzyli że światło naszego satelity ma moc podnoszenia ludzi z grobu i zamieniania ich w duchy podróżujące po całym świecie. Myśleli też że jest bardzo szkodliwe dla niemowląt. Miało u tych wywoływać konwulsje. Na szczęście sposób obrony przed tym promieniowaniem jest bardzo prosty. Stawia się na oknie dzbanek z wodą do którego wpada nasza żółta kula i się unieszkodliwia. Przy pełni robiono też lekarstwa czy czyniono wróżby. Pełnia była swego rodzaju świętem. Kto w pełnię pracował, za karę szedł na zsyłkę na Księżyc aby robić tam to czym zgrzeszył w święto. I stąd ludzie widzą na Księżycu takie postaci jak chłop z pękiem chrustu, baba co chleb piecze, chłop z wołami, baba robiąca masło. Nazywamy to widziadłem lub pareidolią. W Europie ten motyw z pokutą jest dość powszechny. W kulturze azjatyckiej i amerykańskiej najbardziej popularnym kształtem widzianym na Księżycu jest królik. Żydzi widzą na nim postać Jakuba Izraela. Wenus też występuje w wierzeniach ludowych. Chłopi bardzo często myśleli że wieczorna Wenus i poranna to dwie różne „gwiazdy” . Poranna nazywała się jutrzenką lub zorniczką, a wieczorną - po prostu wieczorną lub zwierzą gwiazdą (bo wieczorem zwierzyna wychodzi szukać pożywienia, ale ta nazwa używana była na Suwalszczyźnie). Ładnie świecąca miała wywierać pozytywny wpływ na urodzaj. Kiedyś prawdopodobnie uważana była za bóstwo i w XVI wieku proszono ją o względy dla trzody, bydła i zboża. Ludzie zdawali sobie sprawę że „chodzi” wraz z Księżycem. (przy okazji film bardzo dobrze pokazujący trasy planet po nocnym niebie: https://vimeo.com/299329299 ) Wenus to być może jest ta gwiazda z herbu Finckensteinów. Dodam że na herbach Ostoi polskiej ta gwiazda była stylizowana na krzyż, potem na miecz. I tu dochodzimy do gwiazd, które miały zastosowanie praktyczne i potwierdzone. Jeszcze 50 lat temu służyły one rybakom czy leśnikom do orientacji w terenie. Do określania stron świata używali gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy, nazywanego tu po prostu Wozem. Tzw. Małego Wozu tutaj się nie znało. Również gwiazda polarna/północna nie służyła na tych terenach do orientowania się w terenie i pozostawała przez długi czas gwiazdą nieznaną ogółowi. Najbardziej rozpoznawalnym gwiazdozbiorem wśród mieszkańców Warmii i Mazur była konstelacja Oriona. A raczej jej część – tzw. pas Oriona i miecz. To najbardziej charakterystyczne gwiazdy nieba zimowego nie dziwi więc ich rozpoznawalność. Trzy gwiazdy w pasie Oriona nazywane są tutaj Kośnikami. W wyobrażeniu ludowym wygląda to tak że idzie trzech kosiarzy, kosi zboże, a za nimi idą odbieraczki (czy też grabarki, jak nazywali je w powiecie ostródzkim). Odbieraczki to gwiazdy w tzw. mieczu Oriona. Najczęściej mówi się o trzech gwiazdach. Czyli mamy tu porównanie do jednego z najważniejszych obrazków widzianych na dawnych wsiach. Mówiło się tutaj że gwiazdy „chodzą” czyli poruszają się ciągle. Stąd też dynamiczne porównanie do pracy na roli. Gwizadozbiór Oriona nazywano kiedyś Kośnikami i Odbieraczkami. Plejady - Babkami czy Gromadkami. Kośniki powszechnie wykorzystywano tu do pomiaru czasu. Jak np. w wypowiedzi mieszkańca: „ Kośniki stojo na chłopa, wisoko nad oboro Staśla (nazwisko) to będzie już trzecia, jak na chłopa to czwarta, a jak nisko nad ziemnio – psionta ”*. Można się domyśleć że można tu użyć dowolnej miary wysokości – na kopę siana, na średnią sosnę, itp. Znikanie Oriona na wiosnę i pojawianie się tego gwiazdozbioru na jesieni kojarzyło się dawnym mieszkańcom z pobliskimi Plejadami. To mała grupa w której wyróżnia się 7 do 11 gwiazd. Często dawni ludzie gwiazd nie liczyli, bo uważali że to niedobrze. Na Mazurach Plejady nazywało babkami, a na Warmii gromadkami. No i mówiono tutaj „kośniki za babkami zaraz ido”; „ ido precz z nieba kośniki i babki to wiosna” . Jak babki się chowały, znaczyło to że zaraz przejdą przymrozki i trzeba zaczynać sianie. Więc zniknięcie Plejad z obserwowalnego nieba służyło za ważne wydarzenie w kalendarzu ludowym. Ludzie też zaobserwowali i podawali sobie informację że babki chodzą tą samą drogą co Słońce. Droga Mleczna czyli Ptasia i mistyka gwiazd. Nasza galaktyka – Droga Mleczna, powszechnie nazywana była drogą ptasią czy ptaszą. Tak była określana bo prowadzi z północy na południe, tak jak często fruwają ptaki zmieniające sezonowo miejsca pobytu. Według intensywności świecenia Drogi Mlecznej próbowano przewidywać pogodę ale raczej nie było to zbyt skuteczne. Oprócz strony praktycznej, gwiazdy dostarczały miejscowym ludziom odrobiny mistyki. Wierzono że są bardzo związane z ludzkimi losami. Że każdy przy urodzeniu dostaje gwiazdę, która spada w chwili śmierci. Powszechne były rozważano czy dana gwiazda należy do człowieka chorego czy zdrowego, bogatego czy biednego. Najbardziej zakorzeniony przesąd związany z gwiazdami to to że nie można na nie pokazywać bo to przynosi nieszczęście, czy może komuś, kogo gwiazdę wskazano, szkodzić. Mawiano że wtedy gwiazda się zatrzęsie i może spaść. A jak wskaże się przypadkiem na swoją gwiazdę to można umrzeć. Kłobuk, komety, meteory i goły tyłek zamiast pomyślenia życzenia. Co do komet, to tak jak i w innych regionach świata, wróżyły one nieszczęście. Na przykład wojny. Komety nazywano tutaj gwiazdami z ogonem. Dodawano też że to ogon jak drapaka (dawny rodzaj miotły zrobionej z gałązek). Jeśli chodzi o meteory to brano je za spadające gwiazdy. Mówiono że gwiazdy się czyszczą i łączono to często ze śmiercią osób. Rój meteorów symbolizował wojny, podczas których ginie dużo ludzi. W stosunku do meteorów używano też gdzieniegdzie nazwy „żmija”, tak jak robi się to na Białorusi czy w Bułgarii. Wiąże się to z wierzeniem, że spadające gwiazdy to skrzaty, duchy czy inne istoty przynoszące ludziom pieniądze i zboże. Te latające demony z pióropuszem iskier za sobą mają u nas istotnie miejsce w mitologii. Właśnie tak wygląda popularny tu kłobuk – lataniec. Mówi się że przychodzi pod postacią czarnej, zmokłej kury. I nie wiem czy nie chodzi tu o ptaka podobnego np. do kurki wodnej. Czasami kłobuk występuje pod postacią innych czarnych ptaków. Jak kłobuk coś niesie to wygląda jak lecąca drapaka, tylko ogon mu płonie. Kłobuk najczęściej postrzegany jest jako dobry duch. Przynosi on złoto i inne dobra gospodarzowi, który go karmi i przechowuje. Kłobuk wlatuje przez komin. Mawiało się o ludziach bogatych „jemu chyba kłobuk nosi” . I tu zaczyna się cała zabawa bo takie przenoszone dary można odebrać. Nie jest to moralnie naganne bo kłobuk musi najpierw komuś ukraść żeby komuś dać. Wystarczy pokazać lecącemu i sypiącemu iskrami kłobukowi goły tyłek, wtedy on zrzuca niesiony ciężar. Niestety ten zabieg może się nie udać i kłobuk może pechowca obsypać wszami. A nawet jak się uda to często mściwy kłobuk zamienia skarb w sieczkę i nici z bogactwa. Tak więc mimo że wypinanie tyłka w kierunku lecącego meteorytu wygląda na poważniejszy zabieg magiczny niż nasze pomyślenie życzenia przy spadającej gwieździe, to efekty mogą być bardzo podobne. Goły tyłek pokazywano raczej tylko tym meteorom które dostały się już bliżej Ziemi i tworzyły bardziej spektakularne widowisko niż typowe spadające gwiazdy, które możemy zobaczyć, na ciemnym niebie, praktycznie każdej nocy. A że dziennie, średnio, dociera na Ziemię około 17 meteorów to szansa na zobaczenie meteoru-kłobuka nie jest wcale taka mała. (według oficjalnej definicji Międzynarodowej Unii Astronomicznej meteor to świecący ślad, ale bardziej ogólnie także obiekt, który jest związany z tym zjawiskiem.) Zdobywanie kłobuka to dość nieprzyjemna praktyka. Zakopuje się pod progiem płód lub dziecko które urodziło się martwe. Po 7 miesiącach (czy innych okresach) domaga się ono chrztu. Wtedy mówi mu się będziesz kłobukiem. I od tego czasu służy on gospodarzowi. Inne sposoby zdobywania kłobuka podobne są w formie do znanych sposobów zawierania paktów z diabłami. Kłobuki trzyma się w beczkach z piórami i karmi się najlepiej pieczonymi jajkami i kluskami. Przed kłobukiem chroni krzyż lub odwrócona szufla wbita w ziemię. Kłobuk wyrzucany przez gospodarza mści się podpalając obejście. W innych regionach nazywa się go sarańcem czy kołbukiem. Bliżej Lubawy i Iławy stworek zwany był często chobołdem (z niemiecka, kobold - określenie krasnoluda), latańcem czy srylem. Już pół wieku temu odnotowano spadek ilości kłobuków. Podobno związane miało to być ze zwiększonym ruchem lotniczym. Jak to ujął mieszkaniec Piecek: „Teraz to mnij ich fura, oni musi co teraz wymnierajo, to musi co im nie podoba się tyle samolotów co teraz fura”. Ale zapewne i w dzisiejszych czasach najlepszy dzień na spotkanie z tym kosmicznym stworkiem to czwartek. Bajka o Masonie A jako dodatek, ciekawostka warmińska bajka o masonie (frajmajer - Freimaurer , wolnomularz) co pakt z diabłem krwią podpisał. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie więc masonów w bajkach ludowych spodziewałem się na równi z możliwością poczytania w nich o hiszpańskiej inkwizycji. Kedaj po pierwszej wojnie światowej majątki Prejłowo, Pajtuny i Patryki to b’iłi rozparcelowane. To wtedy tak poziedywali, co o dwunasty w noc•i było słuchać, jak kareta jeździuła, do pół wsi zajechała i zginęła. W Prejłozie to był jeden pan, naz•iwał się Bałda. To jek robotnicy nie nieli drew suchych i poszli kraść do lasa, a pana nie było w domu, to jek zaczęli rznąć drzewo, to stojał pan kiele nich i chłopy się polękli i uciekli. To biła jego druga postać. Ludzie poziedujo, co jak taki pan frajmajer zaprzeda dusze diabłoziu, to niał sia krsio podpisać. To un dostał drugo postać i nic mu nie brakowało. Taki do kościoła nie chodziuł, ale nic nikomu złego nie zrobziuł. (z materiałów szkoły nr 3 w Barczewie) *Cytat, jak i większość informacji w tym artykule, pochodzi z książki „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków”. Anna Szyfer. 1975
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/06/o-tym-dlaczego-polacy-wystawiali-goy.html
Psychoneuroimmunologia
Tzw. dziennikarze w Polsce nadal straszą jak mogą. Pomimo tego że ilość zgonów w Szwecji, od początku roku, nie różni się od średniej z ostatnich lat, to straszą wzrostem z ostatniego miesiąca. Rozliczę ich przy podsumowaniu rocznym. Straszą tytułami „Szwedzi pokazali statystyki, Tak kończy się liberalne podejście” ,”Szwedzki eksperyment był błędem? Najwyższa umieralność od 2000 r.” https://portal.abczdrowie.pl/koronawirus-w-szwecji Statystyki w Szwecji: ( https://www.scb.se/en/About-us/news-and-press-releases/statistics-sweden-to-publish-preliminary-statistics-on-deaths-in-sweden ) Wczoraj spędziłem trochę czasu nad sprawdzaniem co łączy lokalizacje o najwyższej śmiertelności – Borlänge ze innymi o podobnym współczynniku Sztokholmem, Sundbyberg (też prawie Sztokholm). Wspólnym mianownikiem jest zagrożenie wykluczeniem społecznym. Czyli bieda w DPSach, bo to stamtąd mamy najwięcej ofiar. Biedni ludzie, którymi opiekuje się państwo. U starszych ludzi mieszkających w normalnych rodzinach nie ma takiego współczynnika zgonów. Wniosek aż bije po oczach. Umierają najsłabsi, którymi opiekują się urzędnicy. Stawiam że przyczyną jest po prostu strach i panika. W mediach i u urzędników. Wirus jest tylko w tle, choć nie bez wpływu. Już w 1991 (Cohen) opisywano rolę stresu przy zwiększaniu podatności zwierząt na negatywne skutki koronawirusa i innych wirusów (opisano na stronie 204 publikacji z 1994 : https://cmr.asm.org/content/cmr/7/2/200.full.pdf ) W Szwajcarii statystyki są podobne. Od 1 stycznia do teraz średnia zgonów, za cały okres, taka jak w poprzednich latach. https://www.bfs.admin.ch/bfs/fr/home/statistiques/population/naissances-deces.assetdetail.12667986.html Tam też korona w mediach to główny temat ale nie straszą tak jak nasi. (aktualizacja 01.05.2020 - pojawiły się dane dla Polski, na dole strony, nic specjalnego się nie dzieje) Polecam poniższą pozycję z psychoneuroimmunologii. A jeżeli chodzi o medialną stronę tego koronawirusowego wydarzenia to dobrze oddaje to ten fragment z "Pułapek myślenia" Kahnemana. O tym jak i dlaczego reagują lobbyści i politycy, długo by pisać ale każdy może się sam domyślić. I jeszcze słowo (04.05) Wystarczy jedna cząsteczka wirusa do wywołania zakażenia. Link do pracy na dole artykułu. https://www.sciencedaily.com/releases/2009/03/090313150254.htm Rozmiar koronawirusa to 70–90 nm , tu są ładnie pokazane skale https://scaleofuniverse.com . Jest tu świński cirkowirus (trochę mniejszy) Nie ma szansy żeby to nie krążyło swobodnie w powietrzu przez godziny, przy użyciu nieprofesjonalnych masek. Profesjonalna maska na sali chirurgicznej może zmniejszać szansę na zakażenie. I to najlepiej ze sprawnym wyciągiem powietrza.. Noszone przez pacjentów też ale w stopniu umiarkowanym ( https://journals.lww.com/epidem/fulltext/2011/01001/Influenza_Virus_Aerosols_in_Human_Exhaled_Breath_.126.aspx ,wirus grypy to 80–120 nm ). A dalej to już jest zgadywanie, z uwagi na problemy ze zbieraniem próbek, liczeniem, modelowanie rozchodzenia się i trwania wirusa w powietrzu. Wystarczy zerknąć na prace na temat rozchodzenia się aerozoli w kontekście wirusów grypy żeby dojść do wniosku że naukowość zmuszania całego kraju do zakrywania ust tanią maseczką, szmatką czy choćby maseczką z plastiku jest na poziomie intuicji wróżki. Jak już wspomniałem podsumuję to wszystko na koniec roku, mając dane z krajów stosujące różne strategie podejścia do tej medialnej pandemii. 23.05 I mały update. Prosta metoda na terapię. Stosowana w moskiewskich szpitalach. Gdy pacjent się dusi należy po prostu go uspokoić. To działa. Ludzie się boją https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/200529699-Moskwa-Lekarze-opisuja-meke-Miasto-przytloczone-epidemia.html I badania nad wpływem stresu na układ odpornościowy. Jest i koronawirus. Badania z 1994 https://cmr.asm.org/content/cmr/7/2/200.full.pdf
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/psychoneuroimmunologia.html
Szlak Szumowskiego
Nazwałem ten szlak, a właściwie szlaczek, szlakiem Szumowskiego. A to dlatego że była to pierwsza droga leśna, którą przejechałem po otwarciu lasów. Dzięki zamknięciu lasów, zwłaszcza 99% ich obszaru po których praktycznie nie pęta się nawet pies z kulawą nogą, Minister Łukasz Szumowski uratował naród od zagłady. Pomogły też maseczki które każdy ma nosić, a w Iławie nawet rozdają takie zrobione z plastiku, za darmo. Dzięki nim nic groźnego nie przedostanie się do płuc posłusznych obywateli. A zwłaszcza koronawirusowe cząsteczki o rozmiarze kilkudziesięciu nanometrów. Ktoś zapyta - a czemu nie szlak Marcina Szumowskiego? Panie Łukaszu pozdrów Pan brata. Jego firma medyczna dostała dofinansowanie (22mln zł) od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, gdy Pan był podsekretarzem stanu w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego, któremu to NCBR podlega. Tak tym szlakiem chciałbym uhonorować obu, dzięki którym kraj się rozwija, a ludziom żyje się lepiej. Co byśmy zrobili bez tak sprawnych elit? Szlak można przejechać zwykłym rowerem górskim. Droga nie jest najlepsza więc rower miejski bym odradzał. Z ul. Lubawskiej wjeżdżamy w ul Kolejową gdzie, na początku, mijamy ten piękny budynek ze zdjęcia tytułowego. Nazwałbym go Nowa Normalność ale, być może, ma już swoją nazwę. Dalej mijamy po prawej stronie, wieżę ciśnień gdzie zrobiłem sobie tego pamiątkowego selfika w obowiązkowym nakryciu twarzy. W środku wieży możemy podziwiać alegorię "Schody do Sukcesu w Betonie" po których ruszy w górę nasza odmrożona gospodarka. Jedziemy aż do końca Kolejowej i wjeżdżamy w las. Po chwili, po lewej i prawej stronie mijamy tereny bagienne. A także pień z okiem Gai, które patrzy z podziwem na dokonania rządu. Dalej jedziemy cały czas po głównej drodze, czyli tej najbardziej wyjeżdżonej. Pomylić się można chyba tylko raz na tym rozstaju, gdzieś w połowie drogi, więc trzeba jechać tam gdzie wskazuje cień mojej ręki. *(jeśli chcesz pojechać w lewo to patrz niżej) Niedługo mijamy Smolniki-Nadleśnictwo i wyjeżdżamy przy parkingu obok jeziora przy Zielonej Karczmie. Po drugiej stronie ulicy mamy drogę na Dziarnówko. A jak komuś nie spodobała się nazwa tego szlaczku, może nazywać go szlaczkiem studzienek, bo jest tam takich kilka po drodze. Głębokich do 4 metrów. Albo szlakiem dzbana. Ale to już domyślcie się dlaczego. Szlak zaznaczony mniej więcej, może niedokładnie, jedźcie po prostu główną drogą. Wrócić do Iławy możecie asfaltem albo jakoś przez Smolniki :-) *Jeśli pojedziesz w lewo (między pierwszą białą, a czerwoną linią, na mapce na dole), to jadąc cały czas, mniej więcej prosto, to wyjedziesz na drogę pożarową nr. 12. Stąd masz około 500 metrów do trasy rowerowej, którą dojedziesz do ulicy Lubawskiej. Jeśli wolisz wracać lasem to odwracasz się i jedziesz w prawo. To ścieżka prawie równoległa do drogi na Lubawę. (druga biała linia) No i po kilkuset metrach znów możesz wyjechać w prawo, koło płotu, na asfaltową trasę rowerową. Albo wprost przeciwnie, tam gdzie wskazuję palcem. Tutaj jedziesz jakoś po głównej ścieżce (druga czerwona linia, nie chce mi się dokumentować więc wpisuję - trasa dla zaawansowanych). Mijasz teren bagienny gdzie fotografujesz łosia. Jeśli nie ma akurat łosia, tak jak na powyższym zdjęciu, to np. zrywasz trochę młodej pokrzywy na zupę lub herbatę. A jeśli to lato lub jesień, ścinasz grzyba lub bierzesz pamiątkową szyszkę. Co kto woli. Potem pod górkę i wyjeżdżasz z lasu na drogę którą dojedziesz do styku ulic Warsztatowej i Lubawskiej. Po drodze mijasz zakłady które robią meble. Dzięki polityce premiera Morawieckiego, który kontynuuje swoją karierę od czasu bycia doradcą Donalda Tuska, takie prowincje jak Iława nie mają szans na samodzielny rozwój nowych technologii. A edukacja dalej opóźniona jest o lata w stosunku do tego co można zrobić za pieniądze wydawane na szkolnictwo w stylu PRL. Ludzie żyją z wycinania lasów i robienia mebli głównie pod obce marki. Dzięki temu mają kontakt z naturą, nie zawracają sobie głowy skomplikowanymi rzeczami i zarabiają tak mało że nie mogą sobie pozwolić na rozwój, który zakłócałby ich proste umysły. Jest to polityka słuszna, ponieważ jak sama nazwa wskazuje, duże pieniądze z pracy ludzi powinni zarabiać bankowcy, a nie jacyś robotnicy (Ci, jak nazwa wskazuje, są od roboty). Dlatego też ten cały szlak w kółko nazwałem Biało-Czerwonym szlakiem Morawieckiego-Szumowskiego. Na pamiątkę. A to zdjęcie poniżej zrobione jest kilkaset metrów od szlaku Szumowskiego (tego żółtego na górnej mapce). Jak ktoś nie wie gdzie i co to, no to pozostanie to zagadką. I zapraszam do krótkiego poradnika korzystania z lasów w czasach zarazy. I po. Tekst sprzed miesiąca: https://www.facebook.com/krzysztof.docon.3/posts/577903269601071 KRÓTKA INSTRUKCJA KORZYSTANIA Z LASU W CZASIE ZARAZY Jeśli obawiasz się wyjścia na spacer po mieście, gdzie możesz zostać prewencyjnie odstrzelony przez wzorowych obywateli jako kaszlak-zombiak, zawsze pozostaje las. Po ilości ludzi odwiedzających lasy można wywnioskować że jest to miejsce które unikane jest na równi z cmentarzami nocą, więc poniżej garść porad dzięki którym poczujesz się tam pewniej. Jeśli nie zostawiasz samochodu na parkingu, możesz zostawić go przy pierwszym lepszym wjeździe, jak grzybiarze. Nie wiem czy to legalne ale nie słyszałem żeby ktoś dostał za to mandat. Trzeba tylko pamiętać żeby zostawić miejsce do wjazdu dla dużego wozu strażackiego. W pobliskich lasach nie masz szansy zgubić się na dłużej. Nawet jak wysiądzie Ci smartfon z mapą, to praktycznie z każdego miejsca słychać przejeżdżające samochody lub pociągi. A jak przypadkiem jednak zajdziesz w totalną głuszę to i tak nocą widać łunę światła nad najbliższym miastem. Nie ma zmiłuj. Najbliższe miejsce w którym nie zauważysz cywilizacji to chyba lasy w górach izerskich. Usłyszane dźwięki zwierzęcego armageddonu, w tym rżenie zarzynanych koni, to głośniki ustawione obok torów w celu odstraszania zwierzyny. Kleszcze nie spadną na Ciebie z wysokich sosen jak ninja. Nie ocieraj się o krzaki to je ominiesz. Nie, żmije nie czają się na Ciebie żeby posmakować ludzkiego mięsa. Żmija zauważy Cię pierwsza i ostrzeże syczeniem. Jak będziesz w miarę cicho to usłyszysz. Tak, w lasach są wilki. Ominą Cię szerokim łukiem. Jeżeli przypadkiem Cię zeżrą to będziesz sławny na całą Polskę, bo zazwyczaj to się nie zdarza. Małe kulki w różnych kolorach to nie porzeczki. Nie wiesz co to, to nie zrywaj i nie jedz. Dziki z młodymi – nie będą jadły czipsów z ręki. Jak zobaczymy, a one nie uciekają pierwsze, to na wszelki wypadek się wycofujemy. Łoś idzie w naszą stronę – po jaką cholerę po cichu wchodziłeś na to bagno? Kwiatki – ładne, ale nie zrywaj, niektóre są pod ochroną. Miłego spaceru Oczywiście przed spacerem nie zapomnij skonsultować się z profesorem leśnictwa, ponieważ autor nie posiada żadnego tytułu naukowego w tym zakresie i nie odpowiada za skuteczność swoich porad. :-) ^^^ Acha, i słowo co do tego co się teraz dzieje bo stąd ten poradnik. A więc przyszła nowa grypa, która stwarza trochę więcej problemów. A że te problemy musimy obsłużyć sprzętem medycznym jaki mamy, to poprzez ograniczenie kontaktów między ludźmi zmniejszamy zapotrzebowanie na ten sprzęt. Czyli rozkładamy popyt na usługi medyczne w czasie. Z uwagi na to że za dużo trumien naraz źle wygląda w mediach, politycy prewencyjnie wytoczyli armaty na muchy i mamy duży przestój w ludzkiej aktywności. Ma to miejsce praktycznie wszędzie, niezależnie od deklarowanej opcji politycznej rządzących. Niedługo zorientują się że to nie ma sensu i powoli będziemy wracać do normy. A skuteczna polityka będzie wprowadzana po cichu. Jeśli się nie ogarną w miarę szybko i dalej będą dusić gospodarkę bez ładu i składu, to potem będą musieli zrobić to co zrobili np. w 1989, czyli poluzować ludziom cugli i pozwolić im działać. Wprowadzą standardowy, leninowski NEP ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Nowa_Polityka_Ekonomiczna ). I tyle
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/szlak-szumowskiego.html
Pakiet dla Iławy - Respiratory. Lokalna Waluta. Bank Czasu. Dowozy od lokalnych dostawców do klientów w Iławie.
Aktualizacja 13.04.2020 Po tygodniowym rozpoznaniu okazało się że pakiet nie cieszy się dużym zainteresowaniem wśród mieszkańców Iławy. Więc, zgodnie z deklaracją zawartą w tej ofercie, projekt ląduje w archiwum. <><><> Z uwagi na pandemię koronawirusa rzeczywistość trochę się zmieniła. W związku z tym plany Swuj.pl też uległy rewizji. Skupimy się na działaniu zapobiegawczym, tak aby mieszkańcy Iławy byli jak najmniej poszkodowani. Stąd też propozycja Pakietu dla Iławy. Tak abyśmy czuli się bezpiecznie jeśli chodzi o nasze życie i przyszłość ekonomiczną. Produkcja respiratorów na drukarce 3D Lokalna waluta - Iławska Korona (IKA) i Bank Czasu Program "Kupuj w Iławie". Bezpiecznie dostarczymy. Łączenie lokalnych dostawców z klientami. To także przy częściowym użyciu lokalnej waluty i możliwości związanych z Bankiem Czasu Zapraszam do współpracy. Szczegóły na stronie: https://www.swuj.pl/pakiet-dla-iławy <> Części respiratora poniżej, jakby ktoś myślał że to coś skomplikowanego. Wyzwaniem w tym wszystkim jest zaprojektowanie waluty tak aby jak najlepiej spełniała lokalne funkcje, dobór sposobu emisji pieniądza.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/pakiet-dla-iawy-respiratory-lokalna.html
Przechodzimy do działań rozwojowych na Bagienku. Inteligentny projekt, design thinking i udział mieszkańców w kształtowania własnego otoczenia.
Stan sprawy jest już chyba jasny. Jeśli Miasto zdecyduje się wybudować wybieg na Bagienku, naszą rolą będzie doprowadzenie do jego zamknięcia i rozbiórki tej budowli. A podejrzewam że może tak być. Widzimy to dość wyraźnie po ruchach Miasta i projektodawców wybiegu w ostatnich dniach. No i być może od strony ekonomicznej Miastu bardziej opłaca się zlekceważenie prawa, w tym przepisów w zakresie ochrony przyrody, i zapłacenie jakiejś grzywny niż obniżanie budową wybiegu wartości innych terenów na których planują inwestycje czy zmianę swoich planów. Niestety moje propozycje kierowane do Miasta i projektodawców żeby znaleźć kreatywne rozwiązanie, nie ograniczające się do terenów miejskich pozostały bez odzewu. Mimo że nie ma tu żadnych przeszkód prawnych. Więc istnieje duże prawdopodobieństwo że zamiast spróbować zrobić coś wspólnie, z sensem, wrócimy do przepychanki czyli do gry o sumie zerowej. Tylko po co?, skoro mogą istnieć lepsze alternatywy. Ale tu już nasze możliwości manewru się wyczerpały. Nikogo do działań pozytywnych nie jesteśmy w stanie zmusić. Tu trzeba woli, otwartości, myślenia o interesach i przyszłości Iławy w długim okresie. Więc sami przechodzimy do działań rozwojowych. Sytuacja jest taka że w ramach tzw. samorządności to Miasto może na Bagienku postawić jakieś ławki w następnej perspektywie budżetowej związanej z funduszami z Unii Europejskiej. To usłyszeliśmy na spotkaniu z władzami. Czyli teoretycznie UE może nawet się rozpaść zanim Bruksela da nam pieniądze na ławkę czy postawi śmietniki. Trochę dziwna ta samorządność. Biorąc pod uwagę jeszcze to Miastu nie chce im się nawet skutecznie sprzątać tego terenu musimy się za stan tego miejsca wziąć sami. I zrobić to wszystko inteligentnie. W związku z tym poszukujemy kompleksowego rozwiązania dla tego terenu. Każdego kto chciałby wziąć udział w sensownym zorganizowaniu okolic Bagienka zapraszamy do współpracy i zgłaszania projektów. Przykładowe założenia jakie projekt ma spełniać: ma to być miejsce relaksu dla ludzi w każdym wieku, dowolne urządzenia i infrastruktura, możliwe na użytku ekologicznym, miejsce ma pozostać w miarę ciche przez większość dnia, bez inwazyjnego oświetlenia, przyjazne dla dzikiej przyrody, projekt ma zawierać system zapobieganiu zanieczyszczaniu przez ludzi terenu i zbiornika wodnego (oparty czy to na nadzorze ludzkim, rozwiązaniach technologicznych czy na czymkolwiek innym) i sprzątania, miejsce to ma być postrzegane przez mieszkańców jako bardzo bezpieczne, zwłaszcza dla dzieci i seniorów, o każdej porze dnia i nocy, opcjonalnie – monitoring stanu chemicznego wody i założenia dla optymalnego poziomu wody w oczku wodnym traktowanym jako zbiornik retencyjny miasta Iławy, można wplatać w projekt rozwiązania społeczne, związane z ochroną zdrowia, spółdzielcze, itp. , zróbmy tu w okolicy jak najlepsze miejsce do życia, kosztów na razie nie określamy, niech nie hamują wyobraźni projektodawców. W projekcie można wykorzystywać najnowsze światowe technologie lub korzystać z rozwiązań tradycyjnych. Optymalnie byłoby gdyby proponowane rozwiązania były już gdzieś sprawdzone lub opierały się na wynikach badań. Zakładamy że rozwiązania mają służyć nieprzerwanie przez 20-50 lat. Ważne jest to żeby wszystko rozwiązać w całości. Żeby cały system był skomponowany inteligentnie i ekonomicznie w długim okresie. Można rozszerzać projekt na pobliskie osiedla jeśli dzięki temu zaproponowane zostaną mieszkańcom ciekawe, systemowe, inteligentne rozwiązania. Barierą jest tylko wyobraźnia. Zróbmy tutaj wizytówkę Iławy. Pokażmy że da się zrobić coś z sensem, społecznie, z użyciem najbardziej skutecznych rozwiązań czy nowoczesnych technologii. Oczywiście że problem będzie z finansami. Projekt ma być inteligentny czyli z założenia może zawierać niestandardowe rozwiązania. Będzie to z dużą korzyścią dla mieszkańców ale może być odbierane jako zagrożenie przez urzędników, i z uwagi na dużą innowacyjność nie będzie możliwa jego realizacja za pomocą środków które służą do realizacji standardowych projektów (czyli np. do stawiania sztampowej, małej architektury). Więc trzeba będzie poszukiwać alternatywnych źródeł finansowania. Np. wśród światowych firm technologicznych. Czy się uda, nie wiem. Ale warto spróbować. Poza tym Miasto będzie musiało zaakceptować ten projekt. Zapraszam do zgłaszania projektów. Mogą być w wersji szkicowej. Powiedzmy do końca czerwca. Następnie zrobimy wśród zainteresowanych sesję kreatywną w stylu Design Thinking (taki rodzaj burzy mózgów) żeby wspólnie dopracować najlepsze proponowane rozwiązanie czy wzajemnie ulepszyć swoje pomysły i np. poddać je potem głosowaniu wśród mieszkańców. I zacząć tu tworzyć tu, na przykład, najlepsze miejsce do mieszkania w Europie. Jak to mieszkańcy okolicy mogli przez kilkadziesiąt ostatnich lat zauważyć, nikt za nas tego nie zrobi. Inicjatywa jest nieformalna więc nie ma sztywnych ram. To działanie wspólnotowe w którym każdy może mieć satysfakcję z robienia rzeczy, które do innych małych miast dotrą dopiero może za kilka lat. Jakieś inspiracje można brać stąd: https://pfrdlamiast.pl/ (to rządowa strona o projektach inteligentnych miast) ale też proszę korzystać ostrożnie do wprowadzania gotowych rozwiązań. Lepiej nastawić się na rozwiązania dedykowane. Dostosowane do lokalnych realiów i naszych potrzeb. Wystarczy poszukać, pomyśleć, potworzyć. Zapraszam. Kontakt swuj20MALPISZONgmail.com (oczywiście malpiszona zastąp @ ) Design Thinking. Photo by You X Ventures on Unsplash
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/03/przechodzimy-do-dziaan-rozwojowych-na.html
Gra z daleka (szort - science fiction)
Gra z daleka. Dziś – Ziemia Ewa wyjrzała przez okno swojego domku na drzewie. Tak nazywali najwyższy budynek na świecie, należący do najważniejszej, globalnej, firmy. Do jej firmy. To już jutro, szepnęła patrząc w stronę kosmodromu. I nie wiadomo dlaczego, choć to u mniej częste w przełomowych chwilach, zaczęła wspominać te chwile, gdy jako dziecko przypatrywała się jak dziadek gra w szachy z sąsiadami. Pod jej pierwszym domkiem na drzewie. Gdy już trochę poznała reguły jej pierwsze zdziwienie wzbudził fakt, że dziadek daje sobie zbijać pionki, jakby bez wyraźnego sensu. Zapytała o to. Czasami, budując, przyszłość na początku musisz sporo poświęcić, oddać pionki czy nawet ważniejsze figury - odpowiedział. Będąc nastolatką, zakładała już pierwsze firmy, borykając się z przeciwną jej naturze nauką skutecznego zarządzania ludźmi. W szachy grała już coraz mniej, ale każda partia uczyła jej czegoś nowego, przynosiła czasem pokorę, niekiedy czyściła umysł przed podjęciem strategicznej decyzji na której szali leżały miliony. Inne rozgrywki podsuwały nowe pomysły. Raz śniła jej się partia z Aleksandrem Macedońskim, podobno najlepszym graczem w historii. Partia na Marsie z figurami w kształcie statków kosmicznych. Gdy się obudziła pomyślała, że koniec z robieniem pieniędzy. Polećmy w kosmos. Firm budujących rakiety było już wtedy wiele. Ale jej nie chodziło o rakietę. Są zbyt wolne. Marzyła o dalekim kosmosie. Musiał istnieć jakiś sposób. Istniał. Na kosmodromie, na jutrzejszą podróż czekał rozrywacz piany kwantowej. Maszyna do podróżowania, dla której bariera światła nie istniała. Jutro – Kwatera Główna Czujki Obserwacyjnej w galaktyce Karzeł Smoka. - Mamy zakłócenie przestrzeni. -Skąd? - Punkt startowy Niebieska Kulka w Wodzie i Tlenie. - Sprawdzone? - Tak. Cywilizacja weszła na drugi poziom. Wylecieli poza galaktykę. - Ciekawe czy Oni wiedzą? - Te nowe cywilizacje nigdy nie są pewne czy i jak nastąpił pierwszy kontakt. Większość tak przypuszcza, ale albo szukają pozostawianych przez obcych planów statków kosmicznych, albo nasłuchują kosmosu w nadziei, że prześlemy im nowe technologie. - Tak, nikt jeszcze nie wpadł na to, że przy kontakcie zostawiamy im tylko grę i uczymy kilku reguł. - A potem już błyskawicznie, w kilka tysięcy lat, uczą się wszystkiego sami. - Następnie uczą tego wszystkiego swoje roboty. - No to mamy nowych w bloku. - E459 na C15, Twój ruch. Jutro – Ziemia. W chwilę po drganiach dochodzących z kosmodromu w cichym pudełku szachów Ewy, Król szepnął do Królowej: „Nic nigdy nie jest takim jak się wydaje”. Uśmiechnęli się. Wiedzieli o Czujce w galaktyce Karzeł Smoka. Ale czujka nie wiedziała o nich. Gra dopiero się zaczynała. KONIEC Jeśli ktoś szukałby w tym sensu i chciał spytać - o co chodzi, to chodzi o to, że pomysł na opowiadanie był na początku trochę inny i został przeniesiony do ciągu dalszego, który może kiedyś nastąpi. Ale to będzie dłuższa historia. :-) Trochę więcej wyjaśniam pod tekstem na Fantastyce gdzie tradycyjnie dostaję ochrzan za formę, przecinki i za to, że nie wiadomo o co chodzi. :-) https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24140
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/03/gra-z-daleka-szort-science-fiction.html
Co mi przypomina...
Dziś mieszkańcy okolic Bagienka mogą przeczytać informację o rozmowach, poszukiwaniu rozwiązania i nie podejmowaniu czynnego protestu. Ulotka poniżej. Cała ta sytuacja przypomina mi trochę chwilę gdy poszedłem do Szkoły Podchorążych Rezerwy (SPR to było takie sześciomiesięczne wojsko po studiach) i w związku z tym chciałem przesłużyć się ogółowi. Stwierdziłem że jak już tam będę to zrobię stronę internetową z bieżącymi informacjami z życia żołnierskiego w SPR. Tak aby wszyscy w Polsce mieli możliwość zadecydowania czy chcą do takiego wojska iść czy nie. Niby to była służba obowiązkowa ale w praktyce najczęściej kto nie chciał to nie szedł.Jak pomyślałem tak zrobiłem, informacje publikowałem online co kilka dni, poczynając od wizyty w Wojskowej Komendzie Uzupełnień przed poborem. No i zaczęła się jazda bez trzymanki. Mówiąc krótko, nie byłym ulubionym żołnierzem w jednostce. Niektórzy nawet zaczęli wykorzystywać to do realizacji własnych interesów i wewnętrznych gierek. Było ciekawie. Ale choć informacje publikowałem do końca służby (oczywiście nie te tajne) to z dowództwem na koniec rozstaliśmy się w pokoju. Choć mogę sobie wyobrazić co kadra między sobą mówiła o mnie żołnierskim językiem. O ile jestem za tym żeby każdy Polak potrafił sprawnie posługiwać się bronią ręczną i tą bardziej zaawansowaną; poznał strategię i taktyki walki, to SPRy w tamtejszym kształcie były jednak stratą czasu i pieniędzy. Choć dla mnie ciekawą przygodą. Kilka miesięcy później ten rodzaj służby, w kształcie sześciomiesięcznych szkoleń, zlikwidowano.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/02/co-mi-przypomina.html
Nasza delegacja mieszkańców na zdjęciu.
Aktualizacja 18.02.2020 Dziś odbyły się rozmowy w Ratuszu. W obecności mediów. Stanowiska raczej nie uległy zmianie ale wspólnie zostawiliśmy sobie kilkanaście dni na znalezienie innych, możliwych, lokalizacji/rozwiązań. Poniżej na zdjęciu z ilawa.wm.pl nasza reprezentacja. - --informacja przesłana do mediów 19.02: Nasza reprezentacja, delegacja mieszkańców, widoczna jest na załączonym zdjęciu z portalu ilawa.wm.pl . Nie wiemy czyim reprezentantem jest Pan Andrzej siedzący po mojej prawej stronie, obok przedstawicieli Czterech Łap. Prosimy o nie łączenie wypowiedzi Pana Andrzeja ze stanowiskiem naszej delegacji mieszkańców. Dziękuję. Pozdrawiam, Krzysztof Kurpiecki
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/02/nasza-delegacja-mieszkancow-na-zdjeciu.html
Spotkanie z władzami na Bagienku
Aktualizacja na 11.02 kilka wersów niżej Odbyła się rzeczywista rozmowa z mieszkańcami. Władza zarezerwowała sobie na to czas, więc od tej strony pozytywnie. Było trochę wiecowania. Ogółem ciekawa formuła. Warto obejrzeć. Co do przekonań uczestników i decyzji to na razie raczej niewiele się zmieniło ale załóżmy że jesteśmy w trakcie procesu negocjacji. Nagrania są tutaj: https://www.facebook.com/infoilawa/videos/125936818708250 Co do meritum to może skomentuję za kilka dni. Przy okazji wyszło coś niedobrego. Komentarze pod relacjami. To że mnie wyzywają od żuli i polityków to szczegół, to powiedzmy jest norma internetowa. Ale takiego ścieku hejtu skierowanego przeciwko starszym ludziom którzy, najczęściej rzeczowo i kulturalnie, przedstawiają swoje racje, to się nie spodziewałem. To poniżej to tylko mała próbka. Wydaje mi się że to jest problem który warto zauważyć w szkołach. Oni myślą że całe życie będą młodzi i zdrowi? Może młodzież szkolną trzeba zabierać na jakieś lekcje do starszych ludzi? Byle nie standardowa pogadanka. Sam nie wiem, ale jest mnóstwo ludzi którym płaci się za edukację. Zróbcie coś. Bo trochę to smutne. Aktualizacja: 11.02 Pan Burmistrz zaprosił nas na rozmowy. Zgodnie z jego życzeniem sformowaliśmy delegację. Więc jak tylko uda się ustalić termin będziemy starali się spotkać i ustalić rozwiązanie korzystne dla nas wszystkich. Jeśli wspólnie damy sobie czas na poszukiwanie rozwiązań, nie będziemy, w tym okresie, przechodzić do czynnej akcji protestacyjnej. Już 2 lata temu bałem się że wymyślą tu coś nierozsądnego. Ale nie mam aż takiej wyobraźni żebym przewidział numer który tu wykręcili. A to że się dowiedziałem o tym jako pierwszy z osiedla to przecież czysty przypadek. Mieszkańcy mogli dowiedzieć się o tym dopiero jak zaczęły by wjeżdżać tu maszyny, jak w Elblągu.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/02/spotkanie-z-wadzami-na-bagienku.html
Władza rozpoczyna ostrzeliwanie swoich własnych stóp.
Miasto w swoim materiale zamieściło link do materiału o wybiegu dla psów w Zielonej Górze ( http://www.ilawa.pl/page/56,Aktualnosci.html?id=810 ). Rozumiem że władza chce żeby było tak jak w Zielonej Górze? To świetnie się składa, bo my też! Właśnie w Zielonej Górze, właśnie planowaną lokalizację tego wybiegu, władze miasta przeniosły spod bloków mieszkańców, w inne miejsce. Pod wpływem opinii mieszkańców ( http://mojazielonagora.pl/zielona-gora-mieszkancy-ostro-zaprotestowali-miasto-sie-ugielo-zmienia-lokalizacje-wybiegu/ ) Zróbcie po prostu to samo w Iławie. Skorzystajcie z przykładu który sami podajecie na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Iławy. I wszyscy będą zadowoleni. Ale nasze obecne władze mają specyficzne podejście do zdania obywateli. O ile za poprzednich rządów władza nie miała problemów z rozmawianiem z mieszkańcami i zmianą decyzji, jak np. w sprawie boiska na oś. Piastowskim ( http://ilawa.wm.pl/400244,Mieszkancy-os- Piastowskiego-nie-chca-przenosin-boiska-Burmistrz-z-bolem-przychylil-sie-do-ich-wniosku-RELACJA-ZDJECIA.html ) to obecnej ekipie ani to w głowie. Wymyślili za to coś co nazwali konsultacjami. I wiecie Państwo na czym te konsultacje mają polegać? Na pokazaniu mieszkańcom gdzie na Bagienku ma być ten wybieg (informacja z Kuriera) lub jak zrobić żeby był mniej uciążliwy dla mieszkańców (informacja z ilawa.pl). Będziemy zabiegać o jakąś specjalną nagrodę dla naszych władz, od organizacji zajmujących się demokracją lokalną. Za nowatorskie podejście do traktowania opinii mieszkańców i kreatywne zdefiniowanie terminu "konsultacje społeczne". Należy się. Kurier Iławski 29.01.2020 portal Urzędu Miasta Iławy - ilawa.pl
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/01/wadza-rozpoczyna-ostrzeliwanie-swoich.html
Bagienko, ciąg dalszy. Z Hyde Park w Londynie.
Na filmie poniżej kilka słów o tym, że wybieg dla psów powinno się zrobić tam, gdzie nie przeszkadza innym ludziom. Pomysł, żeby mniej niż 5% mieszkańców Iławy i pośpiesznie podjęta decyzja urzędników zdecydowało o tym, żeby narobić problemów ludziom, którzy tego nie chcą, a nawet nie słyszeli o takich planach, nie jest dobry. Jak byście Państwo się poczuli, gdyby pod waszym domem władza znienacka zdecydowała, że zamiast terenu rekreacyjnego, między innymi dla seniorów i osób niepełnosprawnych ma powstać wybieg dla psów? W takiej sytuacji są właśnie mieszkańcy okolic Bagienka. Napisaliśmy także do Radnych Miejskich pismo zwracające uwagę na tą dziwną sytuację oraz z prośbą o wsparcie, gdyby władza zdecydowała się dalej forsować ten pomysł. No i władza niestety się zdecydowała. Chcą, zdaje się, skłonić mieszkańców do zaakceptowania tej lokalizacji przez opowiadanie bajek że co prawda na razie powstanie wybieg ale w przyszłości to już na pewno coś dla ludzi. Tyle że nie ma na to ani planów ani zabezpieczonych pieniędzy. Mieszkańcy takie opowieści słyszą co najmniej od kilkunastu lat. Nie wiem jak oni tam w Ratuszu liczą, że to im się opłaca. Ale ok, wkrótce przejdziemy do kolejnych działań. Osoby i organizacje, które zechcą wesprzeć opinię mieszkańców podczas przyszłych działań prosimy o kontakt na e-mail: swuj20@gmail.com Odezwiemy się do Państwa gdy mieszkańcy już zdecydują co do dalszych kroków. Aktualizacja - 29.01. W Kurierze też informacja o naszej ankiecie. A na marginesie: Do mnie też dzwonili z urzędu, żebym zmienił lokalizację projektu IBO. Więc od razu przeprosiłem dyrekcję biblioteki za ewentualny kłopot. Poinformowałem, że według mojej wiedzy nasz projekt nie ma szansy na wygraną, a nawet gdyby, to że w trakcie realizacji można zmienić lokalizację. A w Bibliotece, do której urząd przeniósł mój projekt, płacono by ludziom za jego obsługę, nawet jeśli miałby być to dla nich jakiś tam kłopot. O tym, żeby wpychać komuś w gardło, bez pytania, coś na co się nie zgadza, nawet bym nie pomyślał. Ale jak widać ludzie sukcesu nie mają przed tym oporów. No cóż, trzeba przyznać, że ze swoim nastawieniem mają szansę wygrać w tym darwinowskim świecie. Jest też dobra wiadomość. W niezbyt dobrze nastawionym do nas medium internetowym, w ankiecie internetowej, około 37% też było za zmianą lokalizacji wybiegu. (Nie będę podawał które bo oni też nie podają ludziom linka do informacji na stronie www.swuj.pl/bagienko . Co jest dość dziwną praktyką, bo przez to czytelnicy nie mogą wyrobić sobie obiektywnego zdania.) Jeśli wolicie przeczytać niż oglądać to tekst poniżej: Mówię do Państwa z Londynu, ponieważ tutaj zastała mnie decyzja władz Iławy, na temat tego co chcą dalej zrobić w sprawie Bagienka. Okazało się że nic nie chcą zrobić i dalej podtrzymują swoją decyzję żeby wybieg dla psów zrobić właśnie w okolicy Bagienka, przy ulicy Gdańskiej. Znajduję się teraz w Hyde Parku. Jednym z londyńskich parków w centrum. Parków dla ludzi. A ten punkt w którym jestem to tzw. Speakers' Corner – Kącik mówców. Miejsce w którym każdy może mówić na jakikolwiek temat, co tylko chce. Do każdego kto zechce go słuchać. Bo Brytyjczycy są jeszcze bardzo przywiązani do prawdziwej demokracji. Jakiś czas temu zdecydowali że wychodzą z Unii Europejskiej. I oni rzeczywiście wychodzą. To nie jest tak jak w Irlandii że po referendum władza zdecydowała że ludzie muszą głosować jeszcze raz bo zagłosowali niezgodnie z linią władzy. Nie jest tak jak we Francji czy Holandii gdzie władza machnęła ręką na opinie mieszkańców. Tutaj oni podjęli decyzję że wychodzą. I rzeczywiście, tak jak donosi lokalna prasa, za kilka dni rozpoczynają proces Brexitu. Czyli po prostu wychodzą z Unii Europejskiej. I niezależnie od tego czy myślimy że to jest mądre czy głupie, złe, dobre, korzystne czy bez sensu, oni to zrobią. Wyobraźcie sobie Państwo taką sytuację Hipotetyczną. Że UE robi referendum. Demokratyczne. We wszystkich krajach w Unii. Na temat czy tutaj w Hyde Parku zrobić wybieg dla psów. I ludzie z Portugalii, z Danii, z Rumunii, głosują sobie za. Niech im tam wybieg zrobią. Czy myślicie Państwo że Brytyjczycy na to by się zgodzili? No właśnie. To dlaczego na podobne rozwiązanie mieliby się zgodzić mieszkańcy okolic Bagienka? W iławskim budżecie obywatelskim na projekt wybiegu dla psów głosowało mniej niż 5% mieszkańców Iławy. Z jej różnych regionów. A w ankiecie którą zorganizowaliśmy wśród mieszkających wokół Bagienka, wśród głosujących na „tak” lub na „nie”, ponad 95% głosowało na NIE. Ludzie mieszkający woków Bagienka, nie życzą sobie lokalizacji wybiegu dla psów przy ulicy Gdańskiej. Ale często jest tak że władza podejmie niesłuszną decyzję. I jej się trzyma. I tak niestety jest w przypadku Bagienka.Władza podjęła decyzję na szybko, bez przygotowania, decyzję po prostu złą. Ale nie zamierza z tej decyzji zrezygnować. Co władza chce zrobić? Niestety coś standardowego. Coś co robi władza w przypadku gdy obywatele lub mieszkańcy nie zgadzają się z jej decyzją. To co robiono i za cara, i za faraona, i prawdopodobnie jeszcze dawniej. Władza wytłumaczy mieszkańcom że ma jedynie słuszną rację. I że to jest dla nich bardzo dobry projekt. A jak to będzie w Iławie wyglądało w praktyce? Właśnie wykupili reklamę w mediach, za Państwa pieniądze. Po to żeby wytłumaczyć ludziom że to jest bardzo dobry projekt. Niedługo zorganizują spotkanie z mieszkańcami. I mieszkańcom będą tłumaczyć że władza ma rację i że to jest bardzo dobry projekt. I co ciekawe, te spotkanie nazwali konsultacjami. A co się stanie jeżeli po tych „konsultacjach” ludzie dalej nie będą chcieli tego wybiegu na Bagienku? Nic się nie stanie. Władza podjęła już decyzję i nawet przy sprzeciwie mieszkańców ten wybieg na Gdańskiej będzie starała się umieścić. A jeżeli chodzi o mnie, skromnego ankietera, to postaram się żeby opinia mieszkańców jednak miała znaczenie. Dziękuję Państwu
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/01/bagienko-ciag-dalszy-z-hyde-park-w.html
Bagienko
Jeśli chodzi o sprawę Bagienka na Gdańskiej to na razie wszystkie informacje są pod linkiem: www.swuj.pl/bagienko Władze miasta nie skonsultowały z mieszkańcami okolicy decyzji żeby umieścić tutaj wybieg dla psów. No więc, jako że sam tu mieszkam, zapytałem co mieszkańcy o tym sądzą. Rozniosłem ankiety, sąsiedzi pomogli w zbieraniu. Mamy 188 ważnych ankiet. Aktualizacja na 21.01: Sprawą zainteresowały się media choć tylko zapytaliśmy mieszkańców o zdanie i na podstawie ich opinii poprosiliśmy o przeniesienie lokalizacji wybiegu. Więc na razie jesteśmy w fazie negocjacji najlepszego rozwiązania, a do fazy konfliktu zawsze zdążymy przejść, gdy zajdzie taka potrzeba. http://ilawa.wm.pl/628802,Klotnia-o-IBO-Kto-protestuje-w-sprawie-wybiegu-dla-psow-na-quotbagienkuquot.html http://www.infoilawa.pl/aktualnosci/item/59930-ilawa-nie-chca-wybiegu-dla-psow-przy-bagienku-czy-nalezy-zmienic-lokalizacje-zwycieskiego-projektu-ibo Przy okazji dowiedziałem się o sobie ciekawych rzeczy z komentarzy internautów. Na jeden, od pomysłodawcy (spod tego artykułu: http://ilawa.wm.pl/628802,Klotnia-o-IBO-Kto-protestuje-w-sprawie-wybiegu-dla-psow-na-quotbagienkuquot.html ), odpowiedziałem więc odpowiedź zamieszczam i tutaj: Zarzut 1 - Jestem nie fair, jestem niedorosły, nie protestowałem podczas prezentacji. Prawdopodobieństwo Państwa wygranej nie było 100% więc była szansa że problemu w ogóle nie będzie. Dyskusja o przeniesieniu lokalizacji w momencie prezentacji nie miałaby żadnych skutków. Racjonalnym działaniem było napisanie planu działań na wypadek niepomyślnego dla mieszkańców okolicy obrotu sytuacji i schowanie go do szuflady. Co też zrobiłem. Zarzut 2 - Wprowadzanie w błąd. W każdym moim materiale dla mieszkańców był link do Państwa projektów. Każdy mógł więc sobie wyrobić własne zdanie. A że projekt jest szkicowy bo w jednym miejscu są wartości liczbowe, w innym jest mowa o " ogrodzeniu możliwie dużego terenu zieleni " , a w prezentacji że projekt "całkowicie wykorzystuje ten teren, taki jakim on jest" to każdy może sobie wizualizować ten projekt dość dowolnie. Poza tym czytałem Pana wypowiedź że "lokalizacja jest nam obojętna". Więc nie widzę jakiegoś szczególnego powodu żeby forsować miejsce w którym ludzie akurat tego bardzo nie chcą. Władzy płacą za to żeby rozwiązywała problemy mieszkańców, a nie żeby je tworzyła więc niech się wykażą jakąś inicjatywą i kreatywnością w szukaniu odpowiedniej lokalizacji. ()()() Poza tym ta sytuacja z IBO będzie korzystna dla poziomu demokracji lokalnej. Pomoże nam na dopracowanie metod równoważenia wzajemnych interesów. Był też pomysł, nie mój, żeby zrobić dla młodzieży kursy retoryki, dyskusji. Zarówno w formie cywilizowanej - np. debaty oksfordzkiej, czy zwykłej pyskówki politycznej popularnej w telewizjach.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2020/01/bagienko.html
I po IBO
I już po Iławskim Budżecie Obywatelskim (IBO). 30 grudnia będzie ogłoszenie wyników. Dziękujemy za oddane na nasz projekt głosy. W budżetach obywatelskich jest tak, że wygrywają zwykle ci, którzy mają najszerszą możliwość mobilizacji osób zainteresowanych danych rozwiązaniem. Więc projekty dla ogółu nie mają szans. I wiadomo, że w naszym projekcie, robionym po partyzancku o zwycięstwo będzie ciężko. Ale tym projektem powiedzieliśmy Iławie Dzień Dobry. I włączamy się do gry. Mamy nadzieję, że udało się zainspirować kilka osób do innego myślenia o możliwościach rozwoju. Do tego, by pomyśleć o tym, że warto porozmawiać o nauce i nowych technologiach jako o motorze rozwoju. W sumie to żałuję, że nie dodaliśmy do tego, od razu, kupna zestawów do samodzielnej edycji genów CRISPR/Cas. Był taki pomysł od początku, czyli od kwietnia: https://www.facebook.com/swuj1/photos/a.1017542968456110/1063901500486923 , ale niestety słabo to już się mieściło w regulaminie budżetu, bo okazało się, że w jego ramach 200 tysięcy PLN ma być wydane na drogi/budynki/elementy małej architektury. No szkoda. Zwłaszcza, że zbierane jest teraz 9 mln zł dla Julki na lek, który oparty jest właśnie na terapii genowej https://www.siepomaga.pl/ocalic-julke . A to dużo jak dla ludzi którzy w Iławie zarabiają po 2000zł. To pokazuje że warto kształcić naszych ludzi w tym kierunku. Zwłaszcza, że wiedza o tym jak to działa jest dostępna. Nawet dla początkujących biohakerów. Obejrzyjcie film o CRISPR/Cas – Human Nature. https://wondercollaborative.org/human-nature-documentary-film/ tym bardziej, że jest zrobiony przez współscenarzystę „Inside Job”, filmu o tym jak elity finansowe robią wałki na biedakach (też polecam). No, ale w końcu wejdziemy w Iławie i w kognitywistyke ( o to chodzi z tym interfejsem mózg-komputer, który był w projekcie) i w edycję genów. Dajcie nam tylko trochę czasu i pomóżcie na tyle ile możecie. Co do rzeczywistości wirtualnej i hamaków z koloroterapią. No cóż, zaoferowaliśmy ludziom to co na chwilę przed głosowaniem nad budżetem zaoferowała Coca-Cola: i darmowe VR i kolorowe otoczenie, gdzie można zrobić sobie zdjęcia. Tylko bez godzinnych kolejek, kulturalnie i spokojnie. I teoretycznie mamy to co Coca-Cola, nawet logo z białymi napisami na czerwonym tle. No ale jest pewna różnica: nasze logo nie jest warte 200 miliardów złotych, ani nie uzależniamy ludzi od kokainy czy cukru ;-) No więc ludzie mają motywację, żeby tłoczyć się u Coca-Coli, a nie mają motywacji, żeby chciało im się głosować na nasz projekt. Tak to niestety działa. Ale o tym wiemy. Choć na pewno warto by przeanalizować jak ludzie głosowali. Zwłaszcza porównawczo do ostatniego budżetu, gdzie nie było dodatkowych pytań w ankiecie. Ciekawe czy uda się uzyskać dostęp do zanonimizowanych danych dotyczących głosowania. Choćby tylko z oznaczonymi ulicami. To byłby ciekawy materiał zwłaszcza że w IBO głosuje się tak jak w Szwajcarii, na projekty. Co prawda ludzie nie są do tego przyzwyczajeni ale powoli może stać się zalążkiem demokracji na serio. Do decydowania lokalnie o własnych sprawach, do czego w dużej mierze nie dopuszcza ustawa o samorządach i centralny model rządzenia w Polsce. Co do wniosków na przyszły rok, to dopilnuję żeby jednostki finansowane z publicznych pieniędzy nie angażowały się w kampanię któregoś, konkretnego, projektu. Albo niech promują wszystkie, na równych zasadach albo niech tego nie robią w ogóle. Sektor publiczny ma swoje pieniądze i wykorzystywanie struktur czy swoich baz danych klientów do wysyłek promujących znajomych nie jest w porządku. Dajcie szansę zwykłym ludziom. I nie mówię tu w naszym interesie, bo nie mając struktur czy ludzi bezpośrednio zainteresowanych zwycięstwem, nie mieliśmy większych szans. Mówię tu w interesie wszystkich innych którzy nie mają możliwości takiej promocji. Ciekawi mnie też ile głosów otrzyma Pan Samochodzik. Z jednej strony to też projekt który nie leży specjalnie w niczyim interesie ale ma rozpoznawalną markę. Też zresztą pisałem kilka lat temu że Samochodzik jest wielkim nieobecnym lokalnego biznesu turystycznego. Choć raczej myślałem o amfibii, np. typu tych krążących po Londynie czy Nowym Yorku, tyle że mniejszej. A wirtualna rzeczywistość? Jeśli ludzie nie zechcą tego za darmo, w celach edukacyjnych, to zróbmy to płatne w celach rozrywkowych. W ramach działalności spółdzielczej. Jeszcze zobaczymy czy ma to potencjał biznesowy i w styczniu możemy pomyśleć nad wspólnym projektem. Jeśli zechcecie się włączyć. ------- Aktualizacja -30.12 Ponad 200 osób poparło nasz projekt. Pod względem ilości punktów jesteśmy na 8 miejscu wśród 14 projektów. Jeśli chodzi o ilość głosujących na nasz projekt to jest to miejsce szóste. Oznacza to wielu ludzi dzielących swoje głosy na kilka projektów, zagłosowało i na nasz. Jeszcze raz bardzo dziękujemy. :-) :-) :-) Postaramy się, tak czy owak, coś z tego zrealizować.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/12/i-po-ibo.html
Sztuczna Inteligencja wyjaśniona od podstaw.
Nagrałem proste wyjaśnienie jak działają sieci neuronowe. Na innych przykładach niż to co było dotąd w internecie. Czyli podstawy sztucznej inteligencji dla klas 5-8, dla seniorów i dla wszystkich.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/12/sztuczna-inteligencja-wyjasniona-od.html
Dlaczego tak ważne jest aby każdy w Iławie miał dostęp do Wirtualnej Rzeczywistości (VR)?
Aktualizacja 12.12.2019 Prezentacja projektu Dwie Wyspy w Centrum Aktywności Lokalnej. Iławski Budżet Obywatelski 2020. Kilka zdań na temat idei która stoi za tym projektem. Wizualizacja koloroterapii na hamakach nad Jeziorakiem. O Wirtualnej Rzeczywistości i Awatarach. I o tym żeby zapewnić ludziom w Iławie inspirację, szansę na rozwój i narzędzia do tego. <><><> Proszę przeczytać artykuł pod linkiem. To o poważnej firmie, poważnym projekcie. Informacja na portalu polskiej instytucji naukowej, powstałym za publiczne pieniądze. To jest na poważnie. O erze kontrolowanych przez nas awatarów na drugim końcu świata. Właśnie dzięki zestawom VR https://www.sztucznainteligencja.org.pl/awatar-na-krancu-swiata A poniżej zrobiłem zdjęcie hamaka z parku za stacją Iława Miasto (może będą takie, może inne). I dodałem filtrem kolorki. To jakoś wizualizuje ideę ale że jestem słabym fotografem/grafikiem, to w realu możecie spodziewać się lepszych efektów. ()()() I to co mniej więcej mówiłem w I części: Zacznę od przeszłości , skończymy na przyszłości. Przeszłości niedalekiej. Jest rok 1986 siermiężne czasy niedługo po stanie wojennym. Mam 12 lat w szkole jest strasznie nudno. Od jakiegoś czasu gdzieś w przestrzeni publicznej w mediach pojawia się iskierka nadziei na coś ciekawego. Komputery osobiste. Komputery byłe od wielu lat ale żeby każdy mógł mieć komputer w domu to była nowość. W 86 pojawiło się pierwsze czasopismo komputerowe Bajtek, kupowałem, czytałem z wypiekami na twarzy, próbowałem się nauczyć programowania na kartce, niestety słabo to szło a komputera w pobliżu nikt nie miał. Jakiś czas potem pojawił się klub komputerowy, niestety zainteresowanie było takie duże że dla mnie i kolegi , a także prawdopodobnie dla wielu innych zabrakło miejsc. Czyli był popyt , ludzie w Iławie chcieli się uczyć informatyki. Co w tym czasie robiła szkoła. Instytucja teoretycznie powołana do przygotowania człowieka do przyszłości? Dalej kształciła socjalistycznego człowieka nie przejmując się rzeczywistością. Komputery? Gupoty jakieś. W piśmie czytam o edytorach tekstu, w szkole notuję w zeszycie. Ale i szkoła w końcu uległa , wprowadziła komputery do edukacji. Jakieś 20 lat później? I problem mamy taki że ta edukacja jest wciąż w podobnym stopniu opóźniona. Bo to jest cały czas taki sam system co 30 lat temu nawet jak sobie tam gadżety na ścianach pozmieniali. Przynajmniej jeżeli chodzi o nowe technologie. Jeżeli chodzi o matematykę, fizykę, to za wiele rzeczy się nie zmienia, można klepać ten sam podręcznik 30 lat. Ale technologia idzie do przodu. Przyczyny tego opóźnienia? Tak jak kilkadziesiąt lat temu - centralizm. Tego nie zmienimy. Ta biurokracja /szkoły dalej będzie sobie mielić idee z przeszłości. Ale może warto zrobić coś żebyśmy mieli lepiej wyedukowanych ludzi w Iławie? Nie mówię tu o elitach. Dzieci elit sobie poradzą. Mają kasę mają możliwości. Dadzą rade. Nimi się nie zajmujemy. Mówię o tych którzy nie dostają szans. O ludziach biednych i nieustosunkowanych. Może chcemy żeby byli lepiej wykształceni?Po co nam to, ktoś musi robić przy łopacie. Co nie? Proszę popatrzyć na to szerzej. Polska jest jednym z najbiedniejszych regionów w UE, jednym z najbardziej technologicznie zacofanych. Praktycznie nie mamy własnego, nowoczesnego przemysłu. Nasze są tylko ręce do pracy. W Polsce jednym z regionów w których najgorzej się płaci jest właśnie nasz region.To są dane które nie są tajemnicą. W światowym podziale pracy to my tu w regionie robimy przy łopacie, wszyscy, to my , jak się mówiło dawniej, jesteśmy murzynami, ludźmi od czarnej, nisko płatnej roboty. I żeby to zmienić musimy ludzi wykształcić. Na własną rękę . Bo kto inny jak nie nasi ludzie, stworzą tu w przyszłości miejsca pracy w których pracuje się i dobrze zarabia głową? Bo kto nam to zrobi. Święty Mikołaj? Przez 30 lat demokracji jakoś nie przyszedł i nie przyjdzie. Musimy ludzi kształcić. Musimy sami wziąć się za edukację własnych ludzi poza systemem szkolnym. Jak wygląda w obecnych czasach efektywna edukacja? Teraz, w przeciwieństwie do przeszłości, wiedza jest na odległość kilku klików, wystarczy znać angielski i wiedzieć jak z niej korzystać. 80% informatyków. Więc ludzie uczą się sami, wystarczy im tylko trochę pomóc. Niech ci którzy zwykle takich szans nie mają, dostaną szansę na inspirację i na rozwój. Dajmy im też narzędzia. I tego dotyczy ten projekt. Oczywiście to kropla w morzu potrzeb ale coś musi zacząć drążyć skałę czy, może bardziej nowocześnie - beton. Dajmy Iławie szansę. Dajmy ludziom inspirację i możliwość rozpoczęcia swoich własnych badań. Albo po prostu tysiącu mieszkańców Iławy na zapoznanie się z ciekawymi rozwiązaniami. Bo to niezapomniane wrażenia. Jak to wygląda w szczegółach? Najważniejszym elementem projektu jest interfejs mózg-komputer. Nic specjalnie nowego , to rodzaj elektroencefalografu znanego ze szpitali, używany też, w prostszej formie, w pracowniach psychologicznych. Urządzenie do rejestracji fal mózgowych, które nakłada się na głowę. Ale w przyszłości będzie to prawdopodobnie coś jak myszka i klawiatura, Sposób naszego porozumiewania się z komputerem. I sposób kontaktowania się , interakcji z wirtualną rzeczywistością.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/12/dlaczego-tak-wazne-jest-aby-kazdy-w.html
Projekt "Dwie Wyspy" będzie głosowany w Iławskim Budżecie Obywatelskim
Projekt „Dwie Wyspy. Wyspa Wirtualnej Rzeczywistości i Wyspa Relaksu.” przeszedł weryfikację i będzie brał udział w głosowaniu 19 – 20.12.2019. Głosowanie na projekty metodą tradycyjną 3 miejsca CAL, Urząd Miasta oraz basen miejski a także głosowanie internetowe Ze wszystkimi projektami można zapoznać się tutaj: https://ilawa.budzet-obywatelski.org/projekty A ze szczegółami naszego tu: https://ilawa.budzet-obywatelski.org/projekt/7844 Na filmie poniżej prezentacja projektu Dwie Wyspy w Centrum Aktywności Lokalnej. Iławski Budżet Obywatelski 2020. Kilka zdań na temat idei która stoi za tym projektem. Wizualizacja koloroterapii na hamakach nad Jeziorakiem. O Wirtualnej Rzeczywistości i Awatarach. I o tym żeby zapewnić ludziom w Iławie inspirację, szansę na rozwój i narzędzia do tego. Przed ostateczną weryfikacją trzeba było nanieść poprawki więc są pewne zmiany w stosunku do oryginału (opisanego tu: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/moj-projekt-w-iawskim-budzecie.html ) . Zamiast w Parku Ślimak, leżaki/hamaki i koloroterapia będą między Amfiteatrem a Halą. Okazało się że w Parku takich instalacji się nie da zrobić. Wirtualna Rzeczywistość (VR) też nie będzie w proponowanych miejscach, a prawdopodobnie w Bibliotece Miejskiej. Oczywiście o ile projekt spodoba się mieszkańcom Iławy i zechcą na niego głosować. Chyba dobra wiadomość to ta że do IBO dodane zostały 3 pytania (o parkingi, Straż Miejską i Lotniczą majówkę). Czyli zagłosuje więcej mieszkańców niż tylko bezpośrednio zainteresowani projektami. Dodam że VR to nie tylko edukacja i zabawa. Poważna firma przewiduje, że liczba miejsc pracy w których będziemy posługiwać się wirtualną i rozszerzoną rzeczywistością wzrośnie do 23 mln, w ciągu 10 lat. ( https://www.zdnet.com/article/ar-and-vr-are-about-to-change-the-way-you-work-so-get-ready/ ) Co do kształtu ławek/hamaków to ostatecznie wybierze Miasto. Kształty dostępne na rynku są różne, jak poniżej.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/12/projekt-dwie-wyspy-bedzie-gosowany-w.html
Nie daj się oskubać. O internecie w Iławie
Dziś o sytuacji, która dotyka praktycznie każdego i może zaciążyć na portfelu. Mowa o odnawianiu usług. W tym przypadku telekomunikacyjnych ale zasada i możliwości negocjacji dotyczą też innych usług które kupujemy regularnie. No i oczywiście o tym jak i ile możemy na tym zaoszczędzić. Kilka dni temu kończyła mi się umowa na internet i musiałem zdecydować skąd ten internet będę miał. Opcje są różne. Od tanich pakietów na kartę po światłowód. Na rynku jest w czym wybierać , jest kilku dostawców więc i jakaś konkurencja. Dzwonię więc do swojego obecnego dostawcy, nie będę wymieniał nazw firm bo nie chodzi o to żeby kogoś hejtować czy reklamować. Chodzi o przedstawienie procesu. No więc dzwonię i najprościej jak potrafię mówię że dotychczasowa usługa mi odpowiada chcę mieć ten sam internet, za taką samą cenę. Na fakturze to 39zł za miesiąc. Przez dwa lata pobierali jeszcze po 20zł za modem, ale został właśnie spłacony i należał do mnie. No więc po prostu chciałem tego samego co miałem, za taką samą cenę i tyle. Uczciwie, nieprawdaż? Ale okazało się że nie mają zamiaru czegoś takiego zaoferować. Zaczęło się wciskanie internetu szybszego, propozycji przedłużenia abonamentu na telefon, dodatkowych smsów, obniżenia abonamentu na inne numery, które u nich mieliśmy. Sami państwo wiedzą jak to wygląda. No to kilka razy powtórzyłem czego chcę, co z jakichś względów konsultantki nie ruszało. Po kilku minutach musiałem użyć telefonu jako GPSu więc umówiliśmy się na rozmowę w kolejnym dniu. Oczywiście wiem o co chodzi. Na fakturze razem z modemem płaciłem miesięcznie 59zł. Więc na fakturze cena ich modemu wychodziła 480zł. W Chinach raczej nie zapłacili więcej niż 50zł za sztukę. Więc za internet faktycznie płaciłem około 57zł. No ale jak nazwa wskazuje, faktura stwierdza fakty. Więc jeśli deklarują że modem kosztuje 480zł rozłożony na 24 raty po 20 zł to tego się trzymajmy. Bo inaczej to jest jakby oszustwo. Nieprawdaż? :-) No więc w kolejnej rozmowie znowu mówię że niczego więcej nie chcę tylko to co miałem, za tyle za ile miałem. I nic więcej. Pani coś tam jeszcze oferowała ale w końcu stwierdziła że da mi światłowód za 39zł. Dla mnie ok, jak chcą, dla mnie żadna różnica. No więc się zgodziłem i poprosiłem o umowę. Po jakimś czasie umowa przychodzi, czytam, a tam ni stąd ni zowąd przedłużenie abonamentu na telefon na dwa lata + internet za 39zł. Dość bezczelne zagranie zwłaszcza że od początku jasno mówiłem że nie chcę przedłużać umowy na telefon. Dodatkowo w umowie zawarta była kara za ewentualne zerwanie umowy na internet. Na co też się nie godziłem. Odpowiedziałem im mailowo i smsowo że spisana umowa jest niezgodna z tym o czym rozmawialiśmy i że jak chcą żebym to podpisał to muszą poprawić. To samo powiedziałem im gdy dzwonili z pytaniem czy potwierdzam termin przyjścia montera. I już więcej się nie odezwali. No więc udałem się do konkurencji, która bez kręcenia dała mi internet i to szybszy, za około 30zł na miesiąc. Piszę około bo z uwagi na promocję nie ma stałej, takiej samej stawki miesięcznie. To w dwa lata oszczędność ponad 200 zł. A wystarczyło tylko poszukać oferty i chwilę porozmawiać. Mój poprzedni dostawca nie otrzyma w tym okresie prawie tysiąca złotych, jakie miałby gdyby zgodził się na przedłużenie umowy na kwotę jaką mieliśmy dotychczas. No ale to wielka firma. Stać ich na machnięcie na to ręką. Takie mają założenia, tak uczą konsultantów, nie zależy im na pojedynczym kliencie i nie będą z nim po partnersku rozmawiać nawet jeśli ten ma rozsądną propozycję. Dla menadżera który kalkuluje strategię 1000 to jest nic. Ale wszystko zmieni się gdy klient przyjdzie i będzie rozmawiał o sumie 100 tysięcy złotych. Zapewniam że ten menadżer siedzący gdzieś tam w biurowcu w Stolicy potraktuje takiego rozmówcę poważnie. A to tylko umowy z setką osób. Kiedy już zbierzemy w Iławie kilka tysięcy osób zainteresowanymi zniżkami na SWOJEJ KARCIE, będziemy z operatorami negocjować kontrakt na miliony. I oni będę rozmawiać bo nie będą chcieli żeby takie pieniądze przeszły im koło nosa. I dadzą Państwu zniżki. Bez żadnego wysiłku oszczędzą Państwo na wydatkach na internet, sto złotych rocznie, często i więcej, to samo z telefonią i innymi usługami. Więc zapraszam do zapisanie się na SWOJĄ KARTĘ na stronie swuj.pl Wystarczy jedna minuta, to tylko podanie swojego maila lub telefonu. Bez wysiłku, bez kosztów. Jest nas już coraz więcej. Namawiam Państwa gorąco do przyłączenia się, zaproszenia rodziny i znajomych. Im szybciej zbierzemy się, tym szybciej zaczniemy negocjacje i zaczną Państwo odnosić z tego korzyści finansowe. I do tego pomogą Państwo Iławie w rozwoju. Wszystkie informacje na w ww.swuj.pl
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/12/nie-daj-sie-oskubac-o-internecie-w-iawie.html
O co chodzi z projektem SWUJ.pl ?
Tak w skrócie to o to że w pojedynkę jesteśmy zwierzyną łowną dla sprzedawców. Chcemy to odwrócić poprzez wspólne działanie. Dzięki zorganizowaniu się możemy wspólnie uzyskiwać niższe ceny u dostawców i oszczędzać setki, a nawet tysiące złotych rocznie. Tak, każdy z nas. Dzięki uczestnictwie w SWUJ.pl zostanie CI o wiele więcej pieniędzy w portfelu. Możemy też wspólnie zabezpieczać się przed ewentualnymi kryzysami. Stąd właśnie Społeczność Wzajemnie Ubezpieczonych. Co więcej, dzięki organizacji wyrwiemy Iławę z marazmu. Nie wchodząc w politykę ani w struktury samorządowe. Zapisz się już dziś na darmową kartę SWOJA KARTA, na stronie głównej swuj.pl . Na to wystarczy JEDNA MINUTA. Tym , pozornie małym krokiem, pomożesz w szybszym rozpoczęciu negocjacji z dostawcami i szybciej zaczniesz odnosić korzyści. <> Iława jest na jednym z ostatnich miejsc wśród powiatów w Polsce jeżeli chodzi o wysokość płac. Polska jest na jednym z ostatnich miejsc, pod tym względem w UE. Ani władze Iławy ani władze regionu czy kraju nie uwzględniają w swoich planach tego że nisko kwalifikowaną siłą roboczą za kilkanaście lat zastąpią roboty. I że te roboty niekoniecznie będą stały w Iławie. Co za tym idzie ludzie po prostu nie będą mogli znaleźć płatnego zajęcia. A dzięki SWUJ zorganizujemy tutaj uczciwie wynagradzane miejsca pracy. <> Jedyne władze które mogą coś z tym zrobić są władze centralne czyli europejskie. Jaka jest szansa że skupią się na naszym, jednym z tysięcy regionów w Europie? Lub że wprowadzą politykę pro rozwojową dla całej Europy? Żadna. Jaka jest szansa że zajmie się tym samorząd, którego uprawnienia są w zasadzie czysto administracyjne + organizacja imprez masowych? Taka jak w poprzednich 30 latach. Bezpiecznie możemy założyć że Iława będzie się jak zwykle wlokła na szarym końcu. Urzędnicy nie mają żadnej motywacji do robienia zmian. Nie mają też zbyt wielu możliwości. <> Nie ma wyjścia. O przyszłość Iławy musimy zadbać sami. Dlatego też postawimy głównie na rozwój spółdzielczości, zwiększanie przewagi negocjacyjnej mieszkańców i naukę. Po to, żeby młodzi, ambitni i zdolni ludzie z Iławy nie uciekali. Zorganizujemy, tu wysoko kwalifikowane i dobrze płatne miejsca pracy. Podczas rozwoju projektu SWUJ takie będą powstawać naturalnie. A dalej już będzie z górki. Dlaczego nie zajmą się tym ludzie którzy biorą za pracę pieniądze od Państwa? Choćby dlatego że jeśli zaczną robić coś na poważnie to dostaną po uszach od tych którzy stoją wyżej. Tak żeby im się odechciało. Zaryzykowaliby Państwo swoją karierę i dobrobyt swojej rodziny? No właśnie. Ludzie zależni od władz czy korporacji też tego nie zrobią. Są racjonalni. <> W projekcie SWUJ nie będziemy aplikować o pieniądze do rządu, UE, samorządu czy fundacji. Nie dlatego żeby się nie przydały, a z prostego powodu że wymienione instytucje mają cele zwykle sprzeczne z interesem mieszkańców Iławy. Co doskonale ilustruje obecna sytuacja w której zwykłym ludziom zostawia się tylko tyle żeby jakoś przeżyli. Chcemy to zmienić. Na pozyskiwaniu środków łatwo można zrobić karierę ale nie można zbudować niczego co trwale zmieni sytuację ekonomiczną większości ludzi. Wiem doskonale jak się te środki pozyskuje. We wrześniu 2019 byłem na szkoleniu w, którym był to jeden z głównych tematów. Ale nie będziemy tego robić. Niezależność ma wady ale ma jedną przewagę w stosunku do żebrania o grosze z pańskiej sakiewki. Pozostawia wolność do działania. Oznacza to że nie musimy realizować celów tego kto pieniądze "daje". A to już coś. <> Projekt SWUJ będzie finansował się sam, a ludzie w nim pracujący będą uczciwie wynagradzani. Gdy tylko zaczniemy działania generujące zyski. Nie można działać inaczej jeśli chce się mieć profesjonalny zespół. Pozwoli to na efektywną pracę dla wszystkich członków projektów. Ludzie w Iławie zaczną się bogacić, a w mieście zacznie się rozwijać działalność naukowa. <> SWUJ to działalność nie dla zysku (non-profit). Bez używania publicznych pieniędzy. Naopowiadać wyborcom bajek i potem wydawać publiczne pieniądze, będąc z tych pieniędzy wynagradzanym, to potrafi wielu. SWUJ to koncept dokładnie przeciwny. Pomoże ludziom pieniądze oszczędzać i zarabiać. <> Jeśli poświęcisz tylko minutę na zapisanie się na kartę SWOJA KARTA, na stronie głównej to wszystko zacznie się powoli dziać. Pomóż sobie i Iławie swoją JEDNĄ MINUTĄ! <> A potem... Potem będzie jeszcze ciekawiej. Zainteresowanych zapraszam na stronę dotyczącą odleglejszej przyszłości i projektu z nią związanego: https://www.welcomeback.space/polski-strona-g%C5%82%C3%B3wna/aktualno%C5%9Bci , a szczególnie do przeczytania tekstu tam umieszczonego " Walka o Bogów".
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/o-co-chodzi-z-projektem-swujpl.html
Nie dane mi są dane.
Zdecydowałem że zrobimy tę aplikację do przewidywania czasu zamykania i otwierania szlabanów na wiadukcie. W ramach zajęć ze sztucznej inteligencji. Pisałem o tym tutaj: Iława - szlaban. Jak tracimy pół miliona złotych rocznie, czekając. Poprosiłem rzecznika PKP Informatyka o informację o dostępie do danych. Chodzi o bieżące dane dotyczące przejazdów wszystkich pociągów w okolicach Iławy. Takie jak tu https://portalpasazera.pl/MapaOL + towarowe, techniczne, itp. Nic skomplikowanego. Okazało się że mam się zgłosić do głównej spółki PKP. No to poprosiłem tam , w dziale informatyki. Potwierdzenie o odbiorze wiadomości dostałem. I dalej cisza. Rozumiem że to odpowiedź odmowna. Nie szkodzi. Ten projekt częściowo ma być robiony w celach edukacyjnych. Więc im trudniej tym lepiej. Potrzebne będzie kilka kamer i miejsca z zasilaniem żeby je powiesić. No i dodatkowo trzeba napisać oprogramowanie rozpoznające rodzaj pociągu i mierzące szybkość. W związku z tym zacząłem uczyć się podstaw wizji komputerowej (rozpoznawania obrazów) przy użyciu biblioteki OpenCV w Pythonie. Nie wiedziałem że tak mnie to będzie bawić. Tylko że temat jest obszerny, kodowanie a nie zabawa z popularnymi programami, a czasu mało. Ale skorzysta młodzież, którą będę mógł więcej nauczyć. Jak doniosły media, Iława jest wśród powiatów w Polsce w których zarabia się najmniej. Pora odejść od modelu zarabiania na najprostszych pracach. One są najgorzej opłacane. Lepiej jest zainwestować w nowoczesną edukację. Z korzyścią dla wszystkich. 💁💁💁 W wakacje planuję kursy podstaw programowania sztucznej inteligencji i komputerów kwantowych ale, w odróżnieniu od aktualnie robionych, w formie intensywniejszych zajęć. Kilka godzin każdego dnia. Coś a'la bootcamp. Szczegóły będą dopiero opracowywane. Informacje będą publikowane na www.klubnauki.pl Można już się zapisywać.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/zdecydowaem-ze-zrobimy-te-aplikacje-do.html
Mój projekt w Iławskim budżecie obywatelskim
Na InfoIława pojawił się artykuł o projektach które wpłynęły. http://www.infoilawa.pl/aktualnosci/item/59414-az-22-pomysly-ilawian-poznaj-propozycje-mieszkancow-do-ilawskiego-budzetu-obywatelskiego-2020 Określono pomysł jako "niezwykle oryginalny". Być może dlatego że w ramach takich budżetów zwykle zgłasza się place zabaw, sportowe czy drogi. Ktoś przerobił nazwę projektu na "Wirtualne Wyspy", a komentujący wytworzyli sobie z tego jakiś obraz sztucznych wysp na Jezioraku i na tej podstawie krytykują ten projekt.😅 Projekt na razie przeszedł weryfikację formalną, czeka na merytoryczną - czyli na opinię Miasta czy uda się to zrobić. Będzie wiadomo 5 listopada. A projekt z grubsza wygląda tak: Chcielibyście zanurzyć się w świecie wirtualnej rzeczywistości? Lub poleżeć na leżaku/hamaku w Parku Ślimak 🐌(za kinem) w przyjemny dzień? Albo poddać się wieczorem koloroterapiii? 🌇🌆🏙 I to wszystko bezpłatnie, w ramach Iławskiego Budżetu Obywatelskiego. Projekt DWIE WYSPY polega na zainstalowaniu około 20 leżaków/hamaków miejskich i kolorowego oświetlenia w Parku Ślimak. A także na udostępnieniu mieszkańcom Iławy dwóch zestawów Rzeczywistości Wirtualnej i jednego zestawu do odczytu fal mózgowych (to wszystko w pomieszczeniu zamkniętym). W pobliskim kinie lub w innym miejscu Iławy (zależnie od możliwości miasta). Jeśli zostanie zatwierdzony przez Miasto do głosowania, będzie można na niego głosować 19-20 grudnia. Według harmonogramu https://ilawa.budzet-obywatelski.org/wszystk…/harmonogram,32 Na zdjęciu leżak kanadyjskiego producenta i oświetlenie z zagranicy aby nie faworyzować żadnego z miejscowych producentów. Ale w razie realizacji zapewne zlecenie dostanie któryś z polskich dostawców. Decyzje co do wyboru dostawców należą do Miasta i nie mamy na to wpływu. Są też na rynku leżaki i hamaki wyglądające na jeszcze wygodniejsze. :-) Pomysłodawca nie otrzymuje też żadnych pieniędzy, dotacji ani nagród. Budżet Obywatelski to tylko zgłaszanie pomysłów. Inne kształty leżaków po wpisaniu w google "leżak miejski".
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/moj-projekt-w-iawskim-budzecie.html
Iława - porównanie cen paliwa w mieście i okolicy. Analiza i o tym ile można oszczędzić.
A jeśli wolisz przeczytać, to poniżej: Ceny paliwa w Iławie nie odbiegają od cen w reszcie kraju. Co zresztą nie dziwi bo konkurencja na rynku jest niewielka, a samo paliwo jest produktem prostym więc produkt jednej firmy nie różni się praktycznie od produktu drugiej. W Iławie różnice między stacją obecnie najdroższą, a najtańszą to 10 groszy na litrze na gazie LPG i 9 groszy na benzynie 95. Szczegóły czyli ceny na poszczególnych stacjach dostępne są na stronie https://www.swuj.pl/ceny-w-i%C5%82awie Myślę że grupowo jesteśmy w stanie wynegocjować dodatkową zniżkę 5 do 15 groszy na litrze. Wieloletnia średnia marża na stacjach paliw to około 26 groszy na litrze. Przy czym poprzedni rok był słaby dla stacji pod tym względem, a na początku tego marża wzrosła z 17 groszy do 31 groszy. Więc nie da się tu się wywalczyć o wiele więcej. Ale warto wiedzieć że w większości przypadków stacje paliw wcale nie zakładają że to sprzedaż benzyny jest działalnością na której mają czerpać większość przychodów. Większość zysku, sięga to nawet do 75 proc., pochodzi ze sprzedaży gorących przekąsek, kawy, lekarstw i innych artykułów. Zysk z kubka gorącego napoju dla stacji benzynowej bywa wyższy niż z baku paliwa. I tak jak w niektórych innych krajach, gdzie handel w niedzielę jest ograniczony, stacje paliw zamieniają się w mini markety. I tutaj właśnie możemy spokojnie negocjować z sieciami zniżki dla posiadaczy Swojej Karty. Jeśli nie wiesz jeszcze o co chodzi z tą kartą, zapraszam na zapisanie się na nią i zapoznanie z jej ideą, na stronę www.swuj.pl Dzięki Swojej Karcie mieszkańcy Iławy będą mogli naprawdę sporo zaoszczędzić.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/iawa-porownanie-cen-paliwa-w-miescie-i.html
Iława - szlaban. Jak tracimy pół miliona złotych rocznie, czekając.
A jak ktoś nie lubi słuchać to tekst z filmu poniżej: W weekend stanąłem przed szlabanem przejazdu przy białym kościele. Jak to w takiej wolnej chwili się robi spojrzałem w komórkę sprawdzić pogodę czy coś podobnego. Nagle usłyszałem dziwny szum. Spojrzałem przed siebie a tam prosto na mnie lecą ogromne białe skrzydła, jakby anioła. Po ułamku sekundy domniemany anioł okazał się łabędziem który wylądował kilkanaście metrów za mną, na środku drogi. Zdarzenie było tak nietypowe że aż Pani, która zajmuje się opuszczaniem szlabanów, wyszła ze swojej budki popatrzeć się na ptaka, który przysiadł na asfalcie zmuszając nadjeżdżające samochody do omijania go. Widocznie był bardzo zmęczony. W międzyczasie przejechał pociąg. A że szlaban się nie podnosił pojechałem na około. Uprzednio tracąc kilka minut na czekanie. Jadąc szybko oszacowałem ile my mieszkańcy tracimy czasu i pieniędzy czekając w tym miejscu. Oczywiście zgrubnie bo zebranie dokładniejszych danych zebrałoby mi kilka godzin. No więc załóżmy że podczas godziny przed szlabanem czeka 100 samochodów. Powiedzmy że 50 z nich oszczędziło by po 5 minut gdyby wiedzieli kiedy otworzy się szlaban i oszacowaliby by że tyle to nie będą czekać. Załóżmy że jest tak przez 15 godzin dziennie. Dodajmy do tego czekających pieszych i rowerzystów, którym nie chce się chodzić po schodach i mamy stracone 5000 minut dziennie. Przemnóżmy to przez niską stawkę 15zł za godzinę i mamy stratę 1250zł dziennie. Nie licząc strat jakie te przestoje spowodowały w dalszym łańcuchu zdarzeń. Rocznie mamy stratę prawie pół miliona złotych. A że to są drobne minutki które umykają zwykłym ludziom to nikt tego nie liczy. Postoją sobie, I co, strajk zrobią. No nie. Najwyżej zaklną sobie pod nosem. Być może teraz, po ostatnim wydarzeniu gdy znowu ktoś zapomniał zamknąć szlaban, trzeba czekać jeszcze dłużej niż zwykle. A rozwiązać problem, przynajmniej częściowo, można bardzo prosto. Zrobić aplikację na smartfona – informująca ludzi kiedy przejedzie pociąg. Wystarczą to tego po 2 kamery, czujniki z każdej strony przejazdu, w odległości kilku kilometrów. Od strony dworca akurat trochę bliżej. Do tego proste nadajniki komórkowe. Trochę linijek kodu, trochę trenowania sztucznej inteligencji bo szybkość na danym odcinku nie zawsze nam dokładnie powie kiedy nadjedzie pociąg, bo trzeba wziąć pod uwagę inne czynniki. Ale w większości przypadków to całkiem nieźle zadziała. Można, teoretycznie, jeszcze łatwiej i podpiąć się pod system danych PKP, pomijając kamery. Ale tu obawiam się, znając rzeczywistość, że taniej i prościej byłoby wysłać własnego satelitę śledzącego z kosmosu ruch pociągu niż podpiąć się pod system danych kolei. No więc trzeba pokombinować, skoro nie chce się tego zrobić ludziom którym płaci się za rozwiązywanie problemów mieszkańców. I voila. Da się. Jak znajdzie się trochę czasu i pieniędzy to chętnie się za to wezmę. Choćby dlatego że to proste do realizacji, a zyski dla społeczeństwa spore. Mała rzecz a cieszy.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/11/iawa-szlaban-jak-tracimy-po-miliona.html
Szwindel nasz powszedni
"Łatwiej jest oszukać człowieka niż przekonać go, że został oszukany" - Mark Twain Po raz kolejny mignął mi gdzieś ten mem z Markiem Twainem. Zawsze gdy go widziałem, chciałem znaleźć fragment jego autobiografii z którym to mi się kojarzy. I tym razem to zrobiłem. Nie będę tłumaczył dosłownie wszystkiego, zresztą książka była tłumaczona na Polski. Ale warto wiedzieć jakie tło ma ten cytat więc pokrótce streszczę. "Jak łatwo jest sprawić aby ludzie uwierzyli w kłamstwa. I jak trudno to odwrócić. 35 lat po tych wydarzeniach odwiedziłem swoją matkę..." Otóż w czasach swojej młodości Twain uczestniczył w pokazach hipnotyzmu jako osoba na której demonstrowano działanie tej "sztuki". W "zahipnotyzowanego" Marka, prowadzący przedstawienie wbijał szpilki aby zademonstrować że poddany tej procedurze nie czuje bólu. Mark nawet się nie skrzywił choć bolało jak diabli. Ale nie mógł popsuć widowiska siedzącej tym elicie swojego miasta czy nawet , jak pisał "dzieciom i Czarnuchom płacącym za bilet pół ceny". Po trzydziestu pięciu latach po tych wydarzeniach zdecydował się opowiedzieć tą historię swojej matce. Matka też wtedy była na tym seansie hipnozy i myślała że to naprawdę. A wtedy młody Mark nie wyprowadzał jej z błędu. Zresztą na tym przedstawieniu praktycznie wszyscy uwierzyli w hipnozę (w oryginale - mesmeryzm). I co się stało gdy Twain objaśnił matce metodę oszustwa i dał jej słowo honoru że tak właśnie było? Matka zaczęła bronić oszusta i tłumaczyć Markowi że tak mu się tylko wydawało. I nie dała się przekonać synowi... Ta historia przypomina mi szwindel TVP, który swojego czasu był głośny. Chodzi o sztuczkę która miała się nie udać i przypadkiem prezenterce przebito rękę gwoździem. Oczywiście nic się takiego nie stało, to było przedstawienie. Ale gazety i portale nadawały artykuły jakby to było naprawdę. Miliony ludzi uwierzyły w prosty, bezczelny numer. Mało komu chciało się poświęcić czas na sprawdzenie w necie jak takie sztuczki się robi. Pomyślcie jak telewizje robią nas w konia jeśli chodzi o poważne, złożone sprawy. A mają tam wysoko płatnych specjalistów od oszukiwania. I nawet jak komuś będzie się chciało sprawdzać, i zakładając że ma kompetencje, poświęci na to czas to psa z kulawą nogą to nie zainteresuje. A jak zainteresuje to zapomni o tym po kilku dniach. Bo telewizja czy portale internetowe pracują na bieżąco.
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/10/szwindel-nasz-powszedni.html
Śmieciowy faszyzm
Właśnie dowiedziałem się że rząd wprowadził ustawę o przymusie segregacji śmieci przez ludzi. W czasie gdy roboty i sztuczna inteligencja zaczynają robić to lepiej od nas. I podobno nie mamy prawa w mieście ustawić maszyn które robią to taniej i szybciej za nas! Bo jest obowiązek segregacji u źródła. Piszę na gorąco i będę jeszcze sprawdzał ale tak mi powiedział urzędnik. Czy naprawdę musimy wprowadzać na ślepo rozwiązania, które zachód wprowadzał kilkadziesiąt lat temu? Załóżmy że w Iławie każdy mieszkaniec poświęci na segregację śmieci 1 godzinę miesięcznie. Licząc robociznę 10zł za zmarnowaną godzinę, mamy w małym mieście roztrwonione bez sensu 3 mln rocznie. Za to chyba bez problemu można zbudować halę ze sprawnymi robotami sortującymi. Zamiast tego władze chce nas skłonić do patrzenia sąsiadowi w kubeł co ten tam wynosi. Bo jak źle posortuje to kara dla wszystkich w bloku. Jak to nazwać?
Link: https://kurpiecki.blogspot.com/2019/10/smieciowy-faszyzm.html
Premier Norwegii wiele koronawirus owych decyzji p...
Premier Norwegii wiele koronawirus owych decyzji podjęła za strachu https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/200609927-Premier-Norwegii-Moze-niepotrzebnie-zamykalismy-szkoly.html
Link: http://kurpiecki.blogspot.com/2020/04/psychoneuroimmunologia.html?showComment=1591044057308#c3102919337725370698
Ciekawe badania na temat interakcji wilków z psami...
Ciekawe badania na temat interakcji wilków z psami. Co dziesiąte spotkanie kończy się poranieniem psa, co trzydzieste śmiercią psa. https://www.pap.pl/aktualnosci/news,956164,wilki-i-psy-co-zmniejsza-ryzyko-negatywnych-interakcji.html
Link: http://kurpiecki.blogspot.com/2021/06/wilki-iawa-i-okolice-jezioraka.html?showComment=1632983623088#c2846820204702212534
Pomysł oczywiście wspaniały, ale oczywiście bez pr...
Pomysł oczywiście wspaniały, ale oczywiście bez przeszkód nie obejdzie się, taki już nasz los, sam bym pewnie też skorzystał, jestem z Olsztyna, u nas coś podobnego jest, brzegiem Krzywego, krótka ale jest, taka ścieżka, fajna.
Link: http://kurpiecki.blogspot.com/2022/01/sciezki-hawkinga-dajmy-wszystkim-dostep.html?showComment=1642269496873#c2506001355350566431
W Olsztynie to macie przynajmniej las miejski. U n...
W Olsztynie to macie przynajmniej las miejski. U nas, na razie nie ma. Jest blisko miasta ścieżka dydaktyczna ale mają zwyczaj robić przy niej wycinki, więc ścieżki rozjeżdżone są przez ciężkie maszyny.
Link: http://kurpiecki.blogspot.com/2022/01/sciezki-hawkinga-dajmy-wszystkim-dostep.html?showComment=1642443042146#c3160572176834845832